piątek, 18 stycznia 2019

Spotkanie opłatkowe


Opłatkowe spotkanie na sąsiednim osiedlu
Tak się składa, że miesiąc styczeń jest każdego roku tradycyjnie miesiącem opłatkowych spotkań, w zakładach pracy, organizacjach społecznych, wśród sąsiadów i pozostałych środowiskach. Wszędzie dzielimy się opłatkiem, czasem coś mówimy, wspominamy, a następnie śpiewamy kolędy. Jeśli sięgnę pamięcią, to za mojej młodości nie było to zjawisko tak powszechne jak obecnie, ale i czasy były inne. Dawniej kolędy śpiewało się w domu i przeważnie z gronie rodziny, lub w kościele. Zbieranie się w większym gronie mogło być niebezpieczne, lub co najmniej podejrzliwe.

Jeszcze będąc dzieckiem i w latach młodości kochałem śpiewać. Bawiąc się na podłodze ołowianymi żołnierzykami, wygrywałem nimi każdą wojnę, a wszystko odbywało się w takt śpiewanych patriotycznych piosenek. Znałem tych pieśni bez liku, bo rodzice kochali śpiewać, a jak się nauczyłem czytać, to z domowego śpiewnika poszerzałem zasób tekstu. Były to wspaniałe czasy, ale nawet w czasie okupacji i stalinowskiego terroru, śpiewaliśmy w chórze po kryjomu patriotyczne pieśni i kościelne. Czasy choć były trudne, to jednak każde spotkanie z kolegami kończyło się śpiewem.

Obecnie jestem starym człowiekiem i nie mam okazji do śpiewania. Nie ma też zwyczaju, aby przy jakimkolwiek spotkaniu zacząć śpiewać jak dawniej.

Dlatego kiedy dostałem od sąsiada Kazia propozycję śpiewania, przyjąłem ją natychmiast. Kazio, mój wspaniały sąsiad, przedstawił mi propozycję, abym pojechał za niego śpiewać. On nie śpiewa, a wybiera się na śpiewanie kolęd.

W ten sposób znalazłem się w sobotę 5 stycznia wśród śpiewających kolędy znajomych Kazia. Przed wyjazdem wypiłem sobie surowe jajko, w celu poprawy głosu, bo musiałem śpiewać podwójnie, za siebie i za Kazia.

Zostaliśmy tam wspaniale przyjęci przez gospodarzy i pozostałych. Do śpiewu akompaniowały 2 gitary, a śpiew prowadził i rej wodził pan Rysio.
Z lewej gospodarz i chociaż ma groźną minę, to uczestniczy w rozmowie z Kaziem


Z lewej prowadzący śpiewanie pan Rysio i siedzący uczestnicy kolędowania

Pan Rysio właśnie zbliża się do swojej gitary

i wszyscy śpiewamy

Jak wyżej

Z lewej widzimy uczestnika śpiewu z drugą gitarą i śpiew się potęguje

Były tylko krótkie chwile odpoczynku

i dalej śpiewaliśmy

Jak wyżej

Jak wyżej

Jak wyżej

Udział w tym spotkaniu i śpiewie to wspaniała sprawa

Jak wyżej
Mój sąsiad Kazio występował tam jako znany wrocławski Król Kurkowy i aby to podkreślić założono mu na głowę koronę.
Pani Radomska i Kazio
Miłą niespodzianką stała się obecność państwa Radomskich, znanych mi z parafialnej kawiarenki.
Państwo Radomscy i Kazio

Śpiewający państwo Radomscy. Widać lepiej się śpiewa mając okulary na czole.

Państwo Radomscy i Kazio

Dużo tych zdjęć państwa Radomskich, ale dlatego że najbliżej mnie siedzieli. Próbowałem zrobić sobie zdjęcie sam, ale mi nie wyszło.

Śpiewom kolęd nie było końca. Wróciliśmy stamtąd grubo po północy

I napić się trzeba po śpiewaniu
Wyśpiewaliśmy ponad 50 kolęd ze wszystkimi zwrotkami do końca z przygotowanego śpiewnika. Oczywiście były przerwy na rozmowy, jedzenie i napitki, których gospodarze przygotowali bez liku, a wszystko było smakowite i zestawione na tzw. szwedzkim stole. Bawiliśmy się śpiewając kolędy do samej północy. Do domu wróciłem wspaniałej atmosferze pięknie spędzonego czasu. Świadomość, że istnieją ludzie kochający śpiewać poprawia samopoczucie. Jestem niezmiernie wdzięczny Kaziowi i całemu towarzystwu, że mogłem z nimi uczestniczyć w tym miłym spotkaniu. 

Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 18 stycznia 2019  

1 komentarz:

  1. Rzeczywiście wspaniałe spotkanie i cudowne wspomnienie naszych młodych lat,choć w niełatwych czasach.
    Też byłam na opłatkowym spotkaniu tzw.ludzi nauki - msza w katedrze,a potem obok ciekawe przedstawienie jasełkowe

    OdpowiedzUsuń