Opłatkowe spotkanie na sąsiednim osiedlu
Tak się składa, że
miesiąc styczeń jest każdego roku tradycyjnie miesiącem opłatkowych spotkań, w
zakładach pracy, organizacjach społecznych, wśród sąsiadów i pozostałych
środowiskach. Wszędzie dzielimy się opłatkiem, czasem coś mówimy, wspominamy, a
następnie śpiewamy kolędy. Jeśli sięgnę pamięcią, to za mojej młodości nie było
to zjawisko tak powszechne jak obecnie, ale i czasy były inne. Dawniej kolędy
śpiewało się w domu i przeważnie z gronie rodziny, lub w kościele. Zbieranie
się w większym gronie mogło być niebezpieczne, lub co najmniej podejrzliwe.
Jeszcze będąc
dzieckiem i w latach młodości kochałem śpiewać. Bawiąc się na podłodze
ołowianymi żołnierzykami, wygrywałem nimi każdą wojnę, a wszystko odbywało się
w takt śpiewanych patriotycznych piosenek. Znałem tych pieśni bez liku, bo
rodzice kochali śpiewać, a jak się nauczyłem czytać, to z domowego śpiewnika
poszerzałem zasób tekstu. Były to wspaniałe czasy, ale nawet w czasie okupacji
i stalinowskiego terroru, śpiewaliśmy w chórze po kryjomu patriotyczne pieśni i
kościelne. Czasy choć były trudne, to jednak każde spotkanie z kolegami
kończyło się śpiewem.
Obecnie jestem
starym człowiekiem i nie mam okazji do śpiewania. Nie ma też zwyczaju, aby przy
jakimkolwiek spotkaniu zacząć śpiewać jak dawniej.
Dlatego kiedy
dostałem od sąsiada Kazia propozycję śpiewania, przyjąłem ją natychmiast.
Kazio, mój wspaniały sąsiad, przedstawił mi propozycję, abym pojechał za niego
śpiewać. On nie śpiewa, a wybiera się na śpiewanie kolęd.
W ten sposób
znalazłem się w sobotę 5 stycznia wśród śpiewających kolędy znajomych Kazia. Przed wyjazdem wypiłem
sobie surowe jajko, w celu poprawy głosu, bo musiałem śpiewać podwójnie, za
siebie i za Kazia.
Zostaliśmy tam
wspaniale przyjęci przez gospodarzy i pozostałych. Do śpiewu akompaniowały 2 gitary,
a śpiew prowadził i rej wodził pan Rysio.
|
Z lewej gospodarz i chociaż ma groźną minę, to uczestniczy w rozmowie z Kaziem |
|
Z lewej prowadzący śpiewanie pan Rysio i siedzący uczestnicy kolędowania |
|
Pan Rysio właśnie zbliża się do swojej gitary |
|
i wszyscy śpiewamy |
|
Jak wyżej |
|
Z lewej widzimy uczestnika śpiewu z drugą gitarą i śpiew się potęguje |
|
Były tylko krótkie chwile odpoczynku |
|
i dalej śpiewaliśmy |
|
Jak wyżej |
|
Jak wyżej |
|
Jak wyżej |
|
Udział w tym spotkaniu i śpiewie to wspaniała sprawa |
|
Jak wyżej |
Mój sąsiad Kazio występował tam jako
znany wrocławski Król Kurkowy i aby to podkreślić założono mu na głowę koronę.
|
Pani Radomska i Kazio |
Miłą niespodzianką stała się obecność państwa Radomskich, znanych mi z
parafialnej kawiarenki.
|
Państwo Radomscy i Kazio |
|
Śpiewający państwo Radomscy. Widać lepiej się śpiewa mając okulary na czole. |
|
Państwo Radomscy i Kazio |
|
Dużo tych zdjęć państwa Radomskich, ale dlatego że najbliżej mnie siedzieli. Próbowałem zrobić sobie zdjęcie sam, ale mi nie wyszło. |
|
Śpiewom kolęd nie było końca. Wróciliśmy stamtąd grubo po północy |
|
I napić się trzeba po śpiewaniu |
Wyśpiewaliśmy ponad 50 kolęd ze wszystkimi zwrotkami do
końca z przygotowanego śpiewnika. Oczywiście były przerwy na rozmowy, jedzenie
i napitki, których gospodarze przygotowali bez liku, a wszystko było smakowite
i zestawione na tzw. szwedzkim stole. Bawiliśmy się śpiewając kolędy do samej
północy. Do domu wróciłem wspaniałej atmosferze pięknie spędzonego czasu.
Świadomość, że istnieją ludzie kochający śpiewać poprawia samopoczucie. Jestem
niezmiernie wdzięczny Kaziowi i całemu towarzystwu, że mogłem z nimi
uczestniczyć w tym miłym spotkaniu.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 18 stycznia 2019
Rzeczywiście wspaniałe spotkanie i cudowne wspomnienie naszych młodych lat,choć w niełatwych czasach.
OdpowiedzUsuńTeż byłam na opłatkowym spotkaniu tzw.ludzi nauki - msza w katedrze,a potem obok ciekawe przedstawienie jasełkowe