wtorek, 29 grudnia 2015

Afera pomnikowa w Mielcu



Afera pomnikowa
            Pragnę odnieść się do tematu poruszonego w mieleckim tygodniku Korso z 22 grudnia 2015, gdzie mowa o głosach po usunięciu pomnika żołnierza radzieckiego. Jakimś dziwnym trafem z dyskusji o pomniku zeszliśmy na opinie o Armii Czerwonej. W Korso zacytowano protest federacji rosyjskiej, negatywną opinię o tej armii przedstawiciela IPN, szeroko pogląd obrońcy pomnika i nawet kilka moich zdań napisanych na blogu w tej sprawie. Takie zaprezentowanie opinii uważam za manipulację dziennikarską, w której dziennikarz staje po  jednej stronie sporu nie ujawniając własnego zdania, ani historycznych faktów. 
            W poprzednim temacie na blogu wyraziłem własną opinię i propozycję pomnika upamiętniającego Żołnierzy Wyklętych Ziemi Mieleckiej. Szeroko uzasadniłem swój pogląd o czym gazeta nie wspomniała, natomiast ja uważam, że był to ważny aspekt dyskusji.
            Ponieważ z dyskusji o pomniku redaktor zszedł na temat o Armii Czerwonej, uważam że jest to już całkowicie inny temat, na który pragnę zabrać głos. Nie występuję jako historyk, bo nim nie jestem, ani nie mienię się znawcą tej lokalnej mieleckiej historii, ale zabieram głos jako 88-latek mający duże doświadczenie życiowe i jako 17-letni świadek wydarzeń, gdy Armia Czerwona wkroczyła na Ziemi Mielecką i przez 6 miesięcy byliśmy strefą przyfrontową.
            Armia Czerwona widziana przeze mnie w 1944 roku, to było zupełnie inne wojsko niż to co widziałem poprzednio. Nie chodzi tylko o to, że ich nie widziałem idących w szyku, ale ci żołnierze przywłaszczali sobie wszystko co się dało. Nie znane im było poczucie własności. Panowało kompletne bezprawie. Pamiętam strach mojej siostry w oczach, kiedy trzymając na rękach 4-tygodniową córkę broniła się przed zgwałceniem przed pijanymi oficerami. Pamiętam jak w wigilię B.N. chodzili wyrzucać nas z domów, aby przeszkodzić w świętowaniu. Nawet dowódcy tej armii nie uznawali wartości własnych żołnierzy. Pamiętam jak zrobili sobie ostre ćwiczenia i walili ostrymi pociskami artylerii w tłum nacierających własnych żołnierzy. Spalili wówczas kilka domów pod lasem, a ja widziałem wozy z wożonymi trupami i rannymi. Pytanie, ilu tych zabitych przez siebie leży na mieleckim cmentarzu? Mówili – u nas ludziej mnogo. Pamiętam, gdy już w styczniu pogonili Niemców na zachód i nie stacjonowali w Przecławiu, przychodzili z Tuszymy na rabunek do Przecławia. Kiedy było już za wiele rabunków, Przecławianie zmobilizowali się, chłopcy z Milicji Obywatelskiej rozdali im broń i rabujących Czerwonoarmistów poturbowali, rozbroili, a następnie z rozbrojoną bronią wysłali do swoich. W nocy w odwecie oddział wyzwoleńczej armii zaatakował posterunek Milicji Obywatelskiej, zabrali jednego ze starszych moich kolegów, który na szczęście zbiegł. Kiedy po wojnie jeździły pociągi i jeździło się na Ziemie Odzyskane na tzw. szaber, to na dworcu w Dębicy często odbywały się starcia SOK-stów z Czerwonoarmistami rabującymi pasażerów. Pamiętam jak jechałem z Ziem Zachodnich do domu, to w lesie między Dębicą a Tarnowem napadła pociąg banda Czerwonoarmistów i rabowali wszystko co pasażerowie mieli. Na szczęście mnie nic nie wzięli, bo wcześniej nasi opucowali mnie ze wszystkiego. Taka to była armia i takie wyzwolenie.
            Jestem bardzo zdziwiony, że pisząc o Armii Czerwonej wspomniano jedynie o opiniach osobistych, pomijając całkowicie fakty znane z historii. Warto więc wymienić:
1.      Napaść Czerwonej Armii na Polskę w 1920 roku.
2.      Napaść Czerwonej Armii wspólnie z Niemcami na Polskę 17 września 1939.
3.      Napaść Armii Czerwonej na wyzwoleńcze działania Węgrów w latach 50-tych.
4.      Napaść Czerwonej Armii na Czechosłowację w latach 60-tych.
5.      Napaść Czerwonej Amii na Afganistan w 1979 roku.
6.      Plany napaści na Europę Zachodnią w tym zniszczenie Polski przez Czerwoną Armię ujawnione przez płk Kuklińskiego.
7.      Ciągłe zagrożenie Polski przez tą armię.
            Jestem zdziwiony opinią pana Kłaczyńskiego, stającego w obronie Sowietów, zwalając winę za mordy i rabunki na morderców z UB. Czyżby pan Kłaczyński nie wiedział, że to z mocy Sowietów powstały organy Urzędu Bezpieczeństwa? Że NKWD dokonywało mordów, było mocodawcą UB, NKWD-ci  byli nauczycielami barbarzyństwa itd? Armia Czerwona tam gdzie wkroczyła niszczyła próby wyzwoleńcze wszystkich narodów.
            Odzywają się głosy, że nie można równoważyć totalitaryzmu panującego w Polsce z hitlerowskim, gdyż ten ostatni był bardziej zbrodniczy. Uważam, że rozważania te nie mają sensu, gdyż trudno jednoznacznie określić szkody wyrządzone Polsce przez 50 lat totalitaryzmu sowieckiego, a 5 lat hitlerowskiego. Podobnie nie można porównywać zbrodni band UPA z innymi. One po prostu były i taka jest historia.
            Zastanawia mnie jak się to dzieje, że kiedy przedstawiałem na łamach Korso przed laty sprawę Żołnierza Wyklętego Aleksandra Rusina, to nikt nie zabrał głosu w jego obronie, a odwrotnie publikowano protesty kierowane do mnie? Należy tu wyjaśnić, że protestowali donosiciele szkodzący Rusinowi i ich rodziny. Do dzisiejszego dnia przenosi się z pokolenia na pokolenie rozsiewane brednie, że Rusin był bandytą, czyli to samo co robili hitlerowcy, sowieci i PRL-owska władza, a ta ostatnia nie była ustanowiona z woli narodu, tylko siłą wprowadzona przez Związek  Radziecki. Najgorsze, że działo się to po transformacji ustrojowej i dzieje się nadal. Ani wówczas, ani później, nikt z Mielca nie stanął w obronie czci i godności tego zasłużonego dla Ziemi Mieleckiej człowieka. Zrobiła to tylko jego własna rodzina i Ewa Kurek autorka książki pt. „Zaporczycy” załączając w relacjach jego pełne wspomnienia.
            Bardzo chciałbym, aby ktoś mnie oświecił, dlaczego w obronie pomnika i Armii Czerwonej czytamy w Korso pochlebne opinie, natomiast na temat godności i upamiętniania ludzi, dzięki którym staliśmy się dzisiaj wolni nabieramy wodę w usta?
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 30 grudnia 2015


        

piątek, 18 grudnia 2015

Życzenia Świateczne i Noworoczne



Życzenia świąteczne na Boże Narodzenie 2015 i Nowy Rok 2016
            Wszystkim naszym znajomym - rodzinie mojej i żony Lidii. Wszystkim znajomym z Klubu Lotników „Loteczka”, Dolnośląskiej Akademii Lotniczej, Śląskiego Towarzystwa Genealogicznego, Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej, Klubu Miłośników Lotnictwa w Mielcu, sąsiadom byłym i obecnym, oraz przyjaciołom moim i żony Lidii przesyłam owe życzenia.
            Życzymy wszystkim miłych, spokojnych i w zdrowiu Świąt Bożego Narodzenia. Oby te święta przepełnione były radością i miłością do wszystkich. Aby znikły urazy, nienawiść i zamiast dzielić się, zdążali w kierunku miłości bliźniego drogą wskazaną przez Zbawiciela.

            Z okazji Nowego Roku 2016 życzymy z żoną Lidią szczególnie dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności w życiu osobistym. Żeby omijały wszystkich kłopoty, a przyszłość stawała się jaśniejsza. Zamiast nienawiści, abyśmy pomagali sobie i innym. Tego dopomóż nam Bóg.
Teofil i Lidia Lenartowicz
Wrocław, dnia 18 grudnia 2015

czwartek, 17 grudnia 2015

Spotkanie Dolnośląskiej Akademii Lotniczej i Klubu „Loteczka” 8.12.2015

            Spotkanie Dolnośląskiej Akademii Lotniczej i Klubu „Loteczka” 8.12.2015
            Na spotkanie z członkami DAL i wykład prof. Stanisława Januszewskiego we wtorek 8 grudnia 2015 szedłem z wielkim zainteresowaniem. Działo się tak dlatego, że po raz pierwszy spotkanie odbyło się w nowym miejscu, a jakie to było miejsce, warto poświęcić kilka chwil uwagi.
            Jak wiadomo do tej pory wykładów DAL wysłuchiwaliśmy na małym starym holowniku parowym o nazwie Nadbor, cumowanym na Odrze w rejonie Politechniki Wrocławskiej, gdzie na jego pokładzie znajduje się element Muzeum Odry Fundacji Otwartego Muzeum Techniki. Obecnie wykład seminaryjny odbył się na nowym, dużo większym  holowniku, przycumowanym przy samej burcie starego holownika Nadbor. Dzięki staraniom prof. Januszewskiego miasto przekazało ów holownik w celu urządzenia na nim dużo większego Muzeum Odry, gdzie jedno z pomieszczeń przeznaczone będzie jako muzeum lotnictwa, gdzie będziemy się spotykać.







            Kiedy po karkołomnych wyczynach dostałem się na pokład nowego holownika, zastałem tam kilku woluntariuszy pracujących przy urządzaniu pomieszczeń i zapracowanego po uszy profesora Januszewskiego, pod wodzą którego odbywa się remont pomieszczeń. To nic, że wykład prof. Januszewskiego odbył się w warunkach niedokończonego remontu. Ważne było, że odbył się w nowym większym pomieszczeniu, w którym będzie więcej miejsca, będą inne pomieszczenia, a także kilka innych udogodnień.
            Spotkanie jak zwykle rozpoczęliśmy od wzajemnych powitań i indywidualnych rozmów. Ojciec Dominik Orczykowski zaszczyciwszy nas swą obecnością, wyciągnął swoją nieodzowną komżę i wraz z nim odprawiliśmy modlitwę, a następnie połamaliśmy się opłatkiem składając sobie życzenia z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku 2016.




            Wykład seminaryjny prof. Januszewski wygłosił na temat wybranych, nieznanych dotychczas Polakach, pionierach lotnictwa w XIX  i początku XX wieku.


Rozwinęła się dyskusja i rozmowy, a po zakończeniu wykładu szybko pozbierałem się wracając do domu, by po obiedzie wziąć żonę Lidkę i wspólnie pojechać na następne spotkanie Klubu Lotników „Loteczka” w „Orlim Gnieździe”
            Przed spotkaniem jak zwykle wziąłem udział w zebraniu zarządu klubu, a następnie odbyło się spotkanie wszystkich przybyłych członków.







            Poinformowano obecnych, że w terminie do końca stycznia 2016 roku należy zgłaszać kandydatury osób do wyróżnienia Złote Lotki 2016, a propozycje przyjmuje Kapituła, której przewodniczącym jest Herbert Majnusz. Następnie 12 stycznia 2016 odbędzie się nasz tradycyjny opłatek, a 9 lutego 2016 będzie prelekcja Waldemara Wotki z Ligoty Dolnej. Kolega Jerzy Musiał powiadomił, że 12 grudnia 2015 organizuje spotkanie w Politechnice Wrocławskiej, w którego programie będą osiągnięcia w zakresie inżynierii lotniczej, oraz zwiedzanie sal dydaktycznych. Powiadomiono też członków Loteczki o Dolnośląskiej Akademii Lotniczej, że funkcjonuje już w innym obiekcie, o czym na wstępie wspominałem.




Pragnę też nadmienić, że wice prezes Loteczki Edward Sobczak sprezentował mi swojego autorstwa książkę pt. Wrocławskie miscellanea lotnicze.



            Należy na zakończenie wspomnieć, o atmosferze panującej na spotkaniach Loteczki. Są to spotkania przyjaciół z różnych środowisk lotniczych i rejonów niemal z całej Polski. Na spotkania zjeżdża się z Dolnego Śląska, przeważnie z Jeleniej Góry, Lubina i innych regionów cała Lotnicza Brać. Początkowo ja, przybysz z Mielca – drugiego końca Polski, czujem się nieswojo, nie mając nie tylko przyjaciół, ale też znajomych. Kiedy jednak spotkałem się z niezwykłą serdecznością, zrozumieniem i przyjaźnią zapragnąłem uczestniczyć w tych spotkaniach. Ciekawe tematy, rozmowy na znane mi lotnicze sprawy stały się stałym elementem mojego życia. A kiedy jeszcze spotkałem się z zainteresowaniem tego, co ja mam do powiedzenia z lotniczych spraw Mielca i jego historii, nic już nie pozwoli mnie z tego środowiska wyrwać. Nawet żona Lidka, nie mająca nic wspólnego z lotnictwem zapragnęła wstąpić do Loteczki i znalazła tu przyjaciół. Została przyjęta i chętnie jeździ ze mną na spotkania. Tacy serdeczni ludzie jak Stanisław Błasiak, Edward Sobczak, Bronisław Czapski, Henryk Kucharski, Stanisław Maksymowicz, ojciec Dominik Orczykowski, Bolesława Jońca i wielu innych stali się nie tylko moimi przyjaciółmi, ale też naszymi wspólnymi.
            Dzisiaj w morzu nienawiści, zakłamania i zła, jest to wartość bezcenna z której nie zamierzam zrezygnować.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 17 grudnia 2015