środa, 19 września 2018

Znaczenie lotnictwa w odzyskaniu Niepodległości Polski


Znaczenie lotnictwa w odzyskaniu Niepodległości Polski 1918
Człowiek od zarania swego istnienia spoglądał w górę zazdroszcząc ptakom umiejętności latania. Tęsknota owa przewija się już w mitycznych opowieściach o Ikarze i jego ojcu Dedalu. Potrzeba było ogromu lat, aby z iściło się marzenie ludzkości do latania. Dopiero wiek XIX przyniósł człowiekowi nadzieję spojrzenia na świat z lotu ptaka. Ofiarność ludzka nie zna granic poświęceń i ofiar ludzkich poległych w walce o powietrzne przestworza. Dlatego trudno dzisiaj przyznać pierwszeństwo człowiekowi, czy narodowi któremu się to udało. Dzisiaj możemy mówić jedynie o najbardziej znanych przykładach, bez przyznawania im palmy pierwszeństwa.

Wiek XIX zastał Polskę pod zaborami, co nie świadczy, że Polacy nie brali udziału w smaganiu o zdobywanie powietrznych przestworzy. Dotyczy to nie tylko śmiałków porywających się do lotu, lecz naukowców Polaków, którzy pod zaborami torowali naukowo podniebną drogę. Dzisiaj można powiedzieć, że pierwszymi statkami powietrznymi były balony napełnione lżejszym od powietrza gazem. Dopiero loty braci Wrightów i Bleriot szaleńczym przelotem nad kanałem La Manche w 1909 roku rozbudził ludzką wyobraźnię.

W Polsce jeszcze pod zaborami na terenie Kongresówki i Kresów Wschodnich myśl lotnicza przybrała realne kształty. Rozentuzjazmowana na odczytach młodzież reagowała żywo na sprawy lotnicze. Natomiast w I Wojnie Światowej Polacy pod wszystkimi zaborami stawali w czołówce lotniczych poczynań. Znany jest wypadek z 1910 roku, kiedy z armii carskiej wytypowano na szkolenie lotnicze do Francji 4 oficerów, w tym dwu Polaków. Zdobyli oni pierwsze dyplomy pilotów. Polacy zażądali, aby Aeroklub Francji zaznaczył ich polską narodowość. Zrobiono to dopiero po odmowie przyjęcia dyplomów i tylko ci dwaj mieli zaznaczoną w dyplomach przynależność polską.

Śledząc historię powstawania Legionów, widać wyraźnie dążenie komendanta Piłsudskiego do tworzenia nowoczesnej broni jakim było lotnictwo. W pruskich i rosyjskich armiach zaborców powstawały zalążki polskiego lotnictwa w 1916 roku, natomiast w austriackiej w 1917 roku. Tworzono polskie eskadry lotnicze, niezahamowane nawet uwięzieniem komendanta Piłsudskiego w twierdzy Magdeburskiej 22 lipca 1917 roku.

Przeglądając księgę pt. „Ku czci poległych lotników” wydaną w 1933 roku, doczytać się możemy niezliczonej ilości opisów wydarzeń lotniczych polskich oficerów, podoficerów, pilotów i dowódców lotniczych. Dołączając do tego ogromny patriotyzm połączony z entuzjazmem powstawania Niepodległości Polski, rosły polskie eskadry lotnicze we wszystkich zaborczych armiach.

11 listopada 1918 roku, kiedy ogłoszono Niepodległość Polski, a zaborcze armie rozpadały się, wymienieni wyżej wygrali walkę o zabezpieczenie lotniczego mienia. Nie pozwolono uciec zaborcom na sprzęcie lotniczym, ani go rozkraść. Zabezpieczono lotniska i magazyny paliw. Niemal jednocześnie polskie eskadry lotnicze były gotowe do służby dla Niepodległej Polski. Był sprzęt lotniczy, piloci i dowódcy lotniczy, a dowodził nimi głęboki patriotyzm.

W wojnie z bolszewikami w 1920 roku mieliśmy ponad 30 eskadr lotniczych przeważnie wywiadowczych, które donosząc o ruchach nieprzyjacielskich i siejąc popłoch rzucaniem bomb przyczyniły się zdecydowanie do zwycięstwa.

Do podkreślenia należą sukcesy polskich lotników w latach międzywojennych. Przelot płk Ludomiła Rayjskiego w 1920 nad Alpami i do Afryki. Bolesława Orlińskiego w 1926 roku na trasie Warszawa -Tokio-Warszawa, a następnie w Berlinie zwycięstwo Żwirki i Wigury w Challenge w 1932 roku rozsławiły imię polskiego lotnictwa na świecie.

Lotnictwo urzekało młodzież także w najniższych warstwach społecznych. Podam przykład kilkunastoletniego chłopca, który na widok latającego obiektu podążył za nim i znalazł się w Wiedniu. Działo się to podczas I Wojny Światowej, a biednym chłopcem zainteresowała się litościwa rodzina oddając go do szkoły mechaników lotniczych. Chłopiec na wieść o Niepodległej Polsce wrócił w rodzinne strony. Oznajmił umierającemu ojcu radosną wiadomość i natychmiast wstąpił do batalionu lotniczego w Krakowie. Dzięki ogromnej życiowej  pasji lotniczej jaka wstąpiła w owego chłopca pociągnął za sobą swego brata i obaj stali się pilotami, konstruktorami szybowca i wielu lotniczych awionetek. Już w 1925 roku rozpisywała się o nich prasa lotnicza, stawiając ich w rzędzie znanych lotniczych konstruktorów. Na swych konstrukcjach DKD bili rekordy, bijąc nawet konstrukcję RWD na którym Żwirko i Wigura wygrali w Berlinie Challenge w 1932 roku.

Nie był to koniec ich sukcesów, albowiem swą działalnością lotniczą także we własnych galicyjskim miasteczku w Mielcu, zarazili Mielczan lotniczą pasją. Miasto szczycąc się nimi, zbudowało własne lotnisko. Młodzież budowała latawce, odbywały się pokazy lotnicze. Bracia o nazwisku Działowscy lotami nad Krakowem rozsławiali Mielec, a ten pomagał im finansowo w lotniczych poczynaniach. Doszło do tego, że Bracia Działowscy o imieniu Stanisław i Mieczysław, wraz z rodzinnym miastem Mielec stali się znani w krajowych kręgach lotniczych. Kiedy decydowano w latach międzywojennych, o usytuowaniu przemysłu lotniczego wybór padł na Mielec. Znajdował się on niemal w środku tworzonego Centralnego Okręgu Przemysłowego tzw. COP. Dzięki mądrym koncepcjom władz, a wymienić tu należy ówczesnego premiera rządu Eugeniusza Kwiatkowskiego, jak i prezydenta Ignacego Mościckiego, a także ofiarności polskiego społeczeństwa zbudowano wkrótce nie tylko port morski w Gdyni, COP, a w Mielcu niemal na piaskach powstało nowoczesne miasto, lotnisko i fabryka samolotów pod nazwą PZL2. Po dwu latach od zaczęcia budowy wyprodukowano tam nowoczesny samolot PZL 37 Łoś polskiej konstrukcji.

Wojna przerwała ową passę, a totalitarny system komuny zniszczył naszą historię. Żyjemy od niemal 30 lat w wolnej Polsce, ale na każdym kroku walczyć musimy o prawdę historyczną. Jak mówi przysłowie. „Cudze chwalimy, swego nie znamy” Historię naginamy do różnych potrzeb.

Trudno dzisiaj powiedzieć, jak to z nami Polakami jest, że w lotnictwie pomimo jego zniszczeń jesteśmy w czołówce. Polskie skrzydła rozsławiały i dalej rozsławiają naszą ojczyznę. W ostatniej wojnie nasi lotnicy przechylili na korzyść Anglii walkę z Luftwaffe. Przodujemy w sporcie lotniczym, gdzie szybownik Sebastian Kawa od wielu lat niepokonany zdobywa mistrzostwa świata.

W przemyśle lotniczym produkowaliśmy udane lotnicze konstrukcje. Nasze samoloty biły rekordy sprawności i w ilości wyprodukowanego sprzętu. Znajdowaliśmy się pod każdą szerokością geograficzną. Mamy wspaniałych pilotów, konstruktorów, naukowców i młodzież. Potrafimy wykonywać najtrudniejsze zadania, a jednak świat ucieka nam do przodu.

Przemysł lotniczy to kura znosząca złote jaja. Wiedzieli o tym międzywojenni przywódcy tworząc COP. Tylko głupi mając pieniądze, kupi gotowy wyrób. Mądry zainwestuje w nowoczesne technologie, wyprodukuje go i sprzeda. Sprzedawanie produktu, jakim jest samolot, to najlepszy interes świata. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że 1 kg samochodu kosztuje 15 $,  natomiast 1 kg samolotu kosztuje 3000 $, to wynika prosta kalkulacja, co się bardziej opłaca produkować i jak bardzo opłaca się inwestować w przemysł lotniczy.

Po transformacji ustrojowej 1989 roku zapomniano o tym. W dowództwach wojsk lotniczych doszły do głosu partykularne interesy. Pazerność pomieszana z głupotą wzięły górę nad rozsądkiem. Skorzystali z tego inni i wykorzystując przestępczość gospodarczą wykupili nasz przemysł lotniczy. Zapłacili psie pieniądze za zakłady lotnicze, natomiast za darmo otrzymali myśl techniczną zawartą w umysłach konstruktorów i fachowców posiadających ogromną wiedzę. Obecny prezes koncernu Locked Martin, właściciela PZL w Mielcu wyraził się jednoznacznie w następujący sposób:

 Zakłady PZL Mielec są wiodącym zakładem w rodzinie zakładów rozsianych na świecie. Stąd płyną pomysły i wynalazki wcielane następnie pozostałych zakładach. Dodatkowo mamy premię w postaci niskich kosztów wytwarzania.

Nic ująć nic dodać. Zrobiono w Polsce dobry interes. A stało się to dzięki głupocie i pazerności polskich dowódców lotniczych, których gdyby Piłsudski żył, wyrzuciłby na zbity pysk. 
Powyższy temat wygłosiłem w Centrum Aktywności Lokalnej we Wrocławiu, po którym wśród grona znajomych odbyła się interesująca dyskusja. Poniżej kilka zdjęć.
Kazimierz Sokołowski - wspaniały zcłowiek


Stanisław Maksymowicz - pilot i wychowawca młodzieży na AWF i Kazimierz Sokołowski

Stanisław Maksymowicz potrafi w interesujący sposób opowiadać swoje lotnicze przeżycia

Teresa Pękalska - bardzo miła pani


Lidia Lenartowicz

Bardzo żywa dyskutantka

Na spotkaniu

Jak wyżej

Jak wyżej

Zaczytana dwójka uczestników

Krzysztof Zalewski - przewodniczący zarządu Rady Osiedlowe i Stanisław Maksymowicz





Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 19.09.2018

piątek, 14 września 2018

Apel o stworzenie strony internetowej klubu lotników Loteczka


Spotkanie w klubie Loteczka 11 września 2018
Każde spotkanie w klubie lotników Loteczka w Orlim Gnieździe we Wrocławiu poprzedza przeważnie zebranie zarządu Klubu, w celu omówienia bieżących spraw. Podobnie było i na powyższym spotkaniu, a jednym z ważniejszych spraw była strona internetowa klubu Loteczka, która znikła z Internetu.

Nie jest moim celem wyjaśnianie jak ważnym elementem jest dla istnienia Klubu strona internetowa. Ona po prostu musi być, aby młode pokolenia miały kontakt z prestiżowym o dużej tradycji lotniczym Klubem. Strona internetowa służy nie tylko dla informacji, co się w klubie dzieje i jakie historie lotnicze propaguje, ale ma zachęcać do przynależności klubowej młodsze pokolenia lotnicze.

Przechodzę w tym miejscu do konkretów, a mianowicie do stworzenia nowej strony internetowej w klubie lotników Loteczka we Wrocławiu. Wiadomo mi, że we Wrocławiu i okolicach znajduje się wielu młodych lotników z wojska, Aeroklubów, szkolnictwa, lub zawodowo zainstalowanych w innych dziedzinach lotniczych. Często ci młodzi ludzie są informatykami znającymi się na informatycznym rzemiośle i mogliby posłużyć klubowi Loteczka w stworzeniu owej strony.

Apeluję do wszystkich chętnych z wymienionego powyżej grona, a także grona nielotniczego, do przyjścia z pomocą klubowi Loteczka. Prosimy o pomoc w stworzeniu i poprowadzeniu nowej strony internetowej klubu Loteczka. Klub nasz jest biedny, utrzymuje się jedynie z składek członkowskich i pomocy naszego wiernego sponsora Adama Biska. Jeśli mimo tego, znajdzie się ktoś kto pomoże, to oprócz członkostwa wpisze się niezawodnie w klubową wdzięczność.

Każdego z chętnych proszę o kontakt ze mną, lub bezpośrednio z zarządem klubu Loteczka.

Po zebraniu zarządu odbyło się spotkanie z członkami Loteczki, gdzie po omówieniu spraw organizacyjnych odbyła się prelekcja dr inż. Tomasza Szulca pt. „Obrona Przeciwrakietowa, Historia i Współczesność” Nasunęło mi się sporo uwag wynikłych z mojej dawnej pracy na lotniczych systemach radiolokacyjnych dotyczących naprowadzania na cel, ale nie czas i miejsce aby je wymieniać.

Poniżej kilka zdjęć ze spotkania.


Henryk Kucharski - sekretarz klubu lotników Loteczka we Wrocławiu

Ta pani - pilotka i wierna członkini klubu mogłaby sporo opowiedzieć o lotnictwie

Siedzący w środku Włodzimierz Ruśkiewicz oprócz lotniczych historii, mógłby opowiedzieć wiele o swej walce w Powstaniu Warszawskim 1944 roku

Tadeusz Dobrociński - wynalazca lotniczy i Bogdan Ginter siejący znajomością lotniczych historii

Spotkanie odbyło się w dużym namiocie obok obiektu "Orle Gniazdo"

Jak wyżej

Niemal każde spotkanie poprzedzają indywidualne rozmowy wśród członków zjeżdżających się na spotkania z wielu stron Dolnego Śląska i dalej 


Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 13 września 2018

środa, 5 września 2018

Refleksje po VIII Spotkaniu Lotniczych Pokoleń Mielca


Moje refleksje po VIII Spotkaniu Pokoleń Lotniczych Mielca
Tydzień po wymienionym w tytule Spotkaniu warto się podzielić własną  refleksją i spostrzeżeniami dokonanymi w ostatnich dniach. Dziwne to są refleksje skoro z takim trudem trzeba się przebijać przez prawdę historyczną. Nie do mnie należy ocena dlaczego ludzie odpowiedzialni za szerzenie historii lotniczej Mielca udają, że nie znają owej historii. A jeśli ją znają, to zarzuty  stawiają potomkom ludzi, którzy ową historię tworzyli.

Wielu Mielczan oraz ludzi z szerokich kręgów lotnictwa w Kraju domyśli się, że chodzi o Braci Działowskich, o których starano się w Mielcu zapomnieć. Ponieważ mam uszy nastawione na Mielec, domyśliłem się że skreślono z listy pokoleń lotniczych działalność Braci Działowskich ogłaszając jedynie 80 lat lotniczego Mielca,  czyli od dnia uruchomienia Polskich Zakładów Lotniczych nr 2 (PZL-2)

Nie mogąc się z taką decyzją zgodzić przyjechałem do Mielca wcześniej i niemal wymusiłem kilka minut rozmowy z panem Kazimierzem Szaniawskim i Józefem Roguzem tworzącym historię lotniczą Mielca. Z prezesem TMZM Januszem Chojeckim, ponieważ był zajęty, argumenty wyjawiłem telefonicznie. Chodziło mi o to, aby nie popełniono niewybaczalnego błędu usunięcia 20 lat z historii lotniczej Mielca. Prosiłem aby ogłoszono 100 lat lotniczego Mielca, a nie tak jak ogłoszono 80 lat.  Resztę można dopowiedzieć  w rocznicę Niepodległości Polski. Uważam za ogromną krzywdę wyrządzaną całemu Mieleckiemu Społeczeństwu jeśli nie ogłosimy 100-lecia lotniczego Mielca. Nie wolno okradać społeczeństwa z historii.

Ponieważ z rozmowy z organizatorami wynikało,  że zapytają o Działowskich najstarszego Mielczanina 97-letniego Noworytę, więc gdy go zobaczyłem na Spotkaniu huknąłem mu do ucha pytanie.

Czy pamiętasz jak na I Spotkaniu Lotniczych Pokoleń chodziłeś po salach szukać potomków Działowskich, a nie odnalazłszy ich wołałeś z oburzeniem „Nie zaprosili Działowskich?” Noworyta dosłyszał pytanie i odparł „pamiętam”

Nie jest moim celem szukanie odpowiedzi dlaczego przemilczamy lotniczą  historię Działowskich. Dlaczego nie mówi się o nich w szkołach, uroczystościach lotniczych i spotkaniach, o tym kim byli i jak wiele zawdzięczamy im, że Mielec stał się lotniczą potęgą. Przecież te urzekające, przepiękne pełne lotniczej pasji historie nie są niczym złym. Odwrotnie, powiedziałbym że działają wychowawczo na młodzież. Dlaczego nie ma lotniczych wystaw z udziałem lotniczych konstrukcji awionetek DKD, których byli konstruktorami, budowniczymi, pilotami i zdobywcami wielu nagród? Te zdjęcia znajdują się w Mielcu i świadczą o Działowskich. Wystawiona wystawa kilku modeli lotniczych i zdjęcia w SCK jest bardzo uboga i aż  prosi się o szersze propagowanie historii lotniczej Mielca.
Model samolotu M-18 Dromader

Model samolotu AN-2

Model samolotu TS-11 Iskra



To co usłyszałem na VIII SLP też nie miało wiele wspólnego z lotnictwem mieleckim. Była to historia wraz z nagrodami i reklamą, aby zadowolić sponsorów. Jedynie ciekawą była prelekcja Włodzimierza Adamskiego mówiącej o technologii przyrostowej, a wraz z nią lotniczej przyszłości.
Samorządne Centrum Kultury w Mielcu

Plac Armii Krajowej w Mielcu

Mielec za każdym moim  przyjazdem pięknieje

Mielec - miasto mojej Małej Ojczyzny


Lotnictwo to nie historia widziana przez pryzmat dyrektorskich stołków. Lotnictwo to obiekt latający, jego załoga, obsługa naziemna, a w Mielcu dochodzi jeszcze konstruktor, wszelkie próby naziemne i w locie wszystkich seryjnie wyprodukowanych samolotów i prototypów. Jest to praca wszystkich służb na lotnisku. 
Lotnictwo na VIII SLP kojarzyło mi się tylko z nieliczną grupą pilotów i mechaników, z których żadnego nie widziałem na scenie. Byli nieliczną grupą na widowni, a ja spotkałem się z nimi jedynie na kawie. To ich praca i przeżycia lotnicze w wielu zakątkach świata stworzyły lotniczą historię Mielca. Żal serce ściska, kiedy wspaniałe lotnicze historie mieleckich pilotów i mechaników odchodzą wraz z nimi niezauważalnie ze świata. 
Na koniec małe sprostowanie. Lokalna gazeta "Korso" napisała, że byłem konstruktorem. Natomiast najwyższe moje stanowisko było starszy mistrz. Jednak tym czym się szczycę, to fakt, że byłem mechanikiem lotniczym.
Teofil Lenartowicz
Mielec, dnia 5 września 2018