poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Wiosna na mojej ulicy



Wiosna na mojej ulicy.

            Sądzę, że wszyscy zauważyliśmy wiosnę, która w tym roku wcześnie i niespodziewanie nastąpiła. Jeszcze nie tak dawno pisałem noworoczne życzenia, a tymczasem minęły od tamtej pory Święta Wielkanocne i mieliśmy kanonizację naszego papieża Jana Pawła II. Nie będę się jednak zajmował doniosłymi wydarzeniami, lecz zajmę się najbardziej przyziemnymi  własnej ulicy, na której mieszkam i na której też sporo się dzieje. Na pewno ktoś zastanowi się cóż takiego wydarzyć się może na jednej z licznych ulic Wrocławia. Zapewne na większych ulicach wydarzeń jest więcej i są do wydarzenia donioślejsze, ale na maleńkiej ulicy Zacisza? Zapewniam, że wydarzeń na mojej  ulicy jest sporo. Być może nie wszyscy zwracają na nie uwagę zagonieni sprawami bieżącego życia. Nie wszyscy potrafią je dojrzeć. Jednak one istnieją i są dla bacznego obserwatora dostrzegalne.
            Pragnę się dzisiaj pokusić spojrzeć na wydarzenia naszej ulicy oczami innymi niż ludzkie, a mianowicie innych istot z którymi przyszło nam współżyć na tym świecie. Spróbuję popatrzeć na przyrodę ich oczami i zastanowić się co czują i do czego są zdolne w wiosenne dni.
            Nie tylko ludzie, ale także zwierzęta i ptaki dostrzegają wiosnę i być może lepiej potrafią ocenić jej walory niż my, ludzkie plemię. Bieleją od kwiatów drzewa, wszystko się zieleni i kwitnie, a wśród kwiatów uwijają się owady i ptactwo. Przyroda  urzeka wydając moc dźwięków i innych doznań. Czyż ta muzyka przyrody, śpiew ptactwa, brzęk owadów, rechot żab i innych stworzeń nie świadczy, że zwierzęta lepiej dostrzegają wiosnę niż my? A przecież to się wszystko dzieje na  mojej ulicy.


            Kiedy z okna obserwuję ulicę dostrzegam jak z radości przed nadchodzącą wiosną sąsiadki kotek wskoczył na drzewo. Miał zamiar pobawić się z ptactwem, natomiast one zachęcały go do wspinania się coraz wyżej. Udawał bohatera, aż wlazł na cieniutką gałązkę i spadł na ziemię.
 Poniżej moja ulica.



           
         
           
            Nie udało mi się zrozumieć śmiechu sroki na widok spadającego kota. Inne koty chyba alpinistycznie wyszkolone potrafią na widok wiosny z balkonu zejść z pierwszego piętra, aby nasycić się wiosenną aurą. Być może tych kociąt jest zbyt wiele, jednak nie jest moim zamiarem rozważanie tej kwestii. Wolę zająć się przez chwilę swoistą kocią społecznością naszej ulicy. Z podziwem spoglądam na kocie wiosenne zabawy, ich  upodobania i nawyki. Koty i nie tylko, nie posiadając żadnych tam i ograniczeń, zachowują  się nad wyraz swobodnie. Pozbawione ludzkiej intymności uprawiają dowolnie seks zawsze kiedy przyjdzie im na to ochota. Z podziwem spoglądałem jak sąsiadki kocur uprawiał seks na środku chodnika naszej ulicy. Nie widać było w jego oczach ani wstydu, ani zażenowania. Nie obchodzili go w tym momencie ani ludzie, ani przejeżdżające samochody. Nie były tym wydarzeniem zainteresowane inne koty. Nawet jeden z kotów podszedł i powąchał go bez żadnych reakcji. Siedząca pod kocurem kotka wydawała się być zachwycona miłosnymi wyczynami kocura. Ułatwiła mu wejście podnosząc ogonek, a następnie czekała grzecznie końca. Żal mi jej było, bo nie doczekawszy się od kocura buzi buzi pobiegła w trawiastą zieleń ogrodu. Zapewne przyczyni się to wydarzenie do wzrostu kociej  społeczności, jednak to już nie moje zmartwienie.
            Wiosna w pełni. Najpóźniej zobaczyłem szpaki. Jakoś nie mogę dostrzec jaskółek, uganiają się natomiast po gałęziach wróble. Obserwuję kilka rodzajów trzmieli i pszczoły, a nawet niebezpieczne szerszenie. W trawie i na drzewach dużo motyli. Zaczyna kwitnąć bez. Nie doczekałem się jeszcze odwiedzin kaczora z kaczką, które corocznie wiosną odwiedzają oczko wodne sąsiadów.
            Czy to nie mało jak na jedną małą uliczkę Wrocławia? Czy dostatecznie potrafimy tak jak inne gatunki stworzeń dostrzec symptomy wiosny? I czy chcielibyśmy, aby działalność jakiegoś dewelopera zniszczyła barwę naszej ulicy?
Teofil Lenartowicz
Wrocław, 28.04.2014