piątek, 23 lutego 2018

Przykład rodzinnego współżycia



Przykład rodzinnego współżycia
Życie człowieka w walce o byt niesie tak wielką różnorodność, że nawet w życiu rodzinnym bywają różnice postępowań jej członków. Znane są pozytywne argumenty wzajemnego współżycia rodziców, dziadków, wnucząt i innych członków rodziny, ale też znane są często przykłady negatywne prowadzące do wzajemnych obojętności, oddalania się od siebie, a bardzo często prowadzące do nienawiści. Przykładów jednych i drugich mamy w życiu tak ogromną moc, że często młody człowiek wchodzący w dorosłe życie nie wie jak sobie z tym poradzić. Pół biedy jeśli potrafi sobie wypośrodkować własne stanowisko, jednak tragedią dla niego i innych może się stać w padanie w skrajność w jednym czy drugim kierunku. W moim zbyt długim życia spotkałem wiele przykładów na jedną i drugą skrajność, bo nawet nadmierną miłością można wyrządzić kochanej osobie krzywdę.

Pragnę jednak czytającego zapewnić, że nie będę poniżej rozważał negatywnego przykładu, lecz skupię się na pozytywnym aspekcie rodzinnego współżycia jakiego byłem ostatnio świadkiem. To co ostatnio widziałem zobowiązało mnie do zapisania na blogu. Mam nadzieję, że jeśli powyższy przykład pomoże komuś zmienić rodzinne stanowisko, to odczuje korzyści, a mam na myśli nie tylko materialne. Jednak do rzeczy.

Zostałem zaproszony z żoną na uroczystość 70-lecia urodzin Ryszarda, męża dalekiej krewnej mojej żony Lidii, a uroczystość odbyła się w domowym zaciszu na naszym osiedlu w minioną sobotę. Nie wiem jak Lidka zdobyła zaufanie swej dalekiej kuzynki Ewy, że byliśmy jedynymi wśród najbliższej rodziny jubilata.  Jednak fakt był faktem, chociaż kuzynka miała moc swojej bliższej rodziny.

 Ponieważ rodzina jubilata znajduje się w Bełchatowie, więc aby zrobić niespodziankę cała rodzina zjechała dokładnie o jednej minucie i stawiła się pod drzwiami domu jubilata o godzinie 1330, gdzie mieszka z żoną Ewą, córką Basią, wnuczką Dorotką i zięciem Marianem. Było tego bractwa naprawdę sporo, bo zjechała w całości czwórka rodzeństwa ze swymi synami córkami, wnuczętami, zięciami i synowymi.
Powitanie jubilata Ryszarda z siostrą

Powitanie Ryszarda z siostrzeńcem

Powitanie z wnuczętami rodzeństwa

Nie brakowało serdeczności wśród powitań

Jak wyżej

Jak wyżej


Byłem zachwycony widząc w tym gronie wyzierającą z ich zachowań serdeczność przez którą przemawiała troska o wspólny rodzinny los. Życzenia i toasty nie były gołosłowne, gdyż oprócz słów widoczne były na twarzach. Świadczyło to, że między rodzeństwem od dziecięcych lat istniała więź nie tylko pokrewieństwa, ale ofiarności do wzajemnej pomocy. Mało istotne, że z poprzednich kontaktów znałem niektóre osoby, ale czułem się w tym gronie wyśmienicie. Wyśpiewywaliśmy toasty, a rozmowy przebiegały w miłej atmosferze. Najlepiej niech powiedzą o tym zdjęcia.
Do stołu zasiadła trzypokoleniowa rodzina

Jak wyżej

Jak wyżej

Ryszard - pułkownik z wojska zapewne ma silny oddech do zdmuchniecia świeczek

Na pewno będzie mocny dmuch

Żona jubilata Ewa i moja żoneczka Lidka

Czwórka rodzeństwa

Jak wyżej

Jak wyżej

Członkowie rodziny Mękarskich

Jubilat Ryszard z żoną Ewą, córką Barbarą, wnuczką Dorotą i zięciem Marianem

Kotka Mękarskich także brała udział w uroczystości


Następnego dnia w niedzielę widziałem w całości ową rodzinę na mszy świętej w intencji jubilata Ryszarda. Do domu z Lidką wróciliśmy nafaszerowani bagażem pozytywnych wrażeń. Świat widziany przez pryzmat rodziny Mękarskich stał się bardziej kolorowy, przyjazny i wart, aby jeszcze na nim pomieszkać.

Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 23 lutego 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz