Przykład
rodzinnego współżycia
Życie człowieka
w walce o byt niesie tak wielką różnorodność, że nawet w życiu rodzinnym bywają
różnice postępowań jej członków. Znane są pozytywne argumenty wzajemnego współżycia
rodziców, dziadków, wnucząt i innych członków rodziny, ale też znane są często
przykłady negatywne prowadzące do wzajemnych obojętności, oddalania się od
siebie, a bardzo często prowadzące do nienawiści. Przykładów jednych i drugich
mamy w życiu tak ogromną moc, że często młody człowiek wchodzący w dorosłe
życie nie wie jak sobie z tym poradzić. Pół biedy jeśli potrafi sobie
wypośrodkować własne stanowisko, jednak tragedią dla niego i innych może się
stać w padanie w skrajność w jednym czy drugim kierunku. W moim zbyt długim
życia spotkałem wiele przykładów na jedną i drugą skrajność, bo nawet nadmierną
miłością można wyrządzić kochanej osobie krzywdę.
Pragnę jednak
czytającego zapewnić, że nie będę poniżej rozważał negatywnego przykładu, lecz
skupię się na pozytywnym aspekcie rodzinnego współżycia jakiego byłem ostatnio
świadkiem. To co ostatnio widziałem zobowiązało mnie do zapisania na blogu. Mam
nadzieję, że jeśli powyższy przykład pomoże komuś zmienić rodzinne stanowisko,
to odczuje korzyści, a mam na myśli nie tylko materialne. Jednak do rzeczy.
Zostałem
zaproszony z żoną na uroczystość 70-lecia urodzin Ryszarda, męża dalekiej
krewnej mojej żony Lidii, a uroczystość odbyła się w domowym zaciszu na naszym
osiedlu w minioną sobotę. Nie wiem jak Lidka zdobyła zaufanie swej dalekiej
kuzynki Ewy, że byliśmy jedynymi wśród najbliższej rodziny jubilata. Jednak fakt był faktem, chociaż kuzynka miała
moc swojej bliższej rodziny.
Ponieważ rodzina jubilata znajduje się w
Bełchatowie, więc aby zrobić niespodziankę cała rodzina zjechała dokładnie o
jednej minucie i stawiła się pod drzwiami domu jubilata o godzinie 1330,
gdzie mieszka z żoną Ewą, córką Basią, wnuczką Dorotką i zięciem Marianem. Było
tego bractwa naprawdę sporo, bo zjechała w całości czwórka rodzeństwa ze swymi
synami córkami, wnuczętami, zięciami i synowymi.
|
Powitanie jubilata Ryszarda z siostrą |
|
Powitanie Ryszarda z siostrzeńcem |
|
Powitanie z wnuczętami rodzeństwa |
|
Nie brakowało serdeczności wśród powitań |
|
Jak wyżej |
|
Jak wyżej |
Byłem zachwycony
widząc w tym gronie wyzierającą z ich zachowań serdeczność przez którą
przemawiała troska o wspólny rodzinny los. Życzenia i toasty nie były
gołosłowne, gdyż oprócz słów widoczne były na twarzach. Świadczyło to, że między
rodzeństwem od dziecięcych lat istniała więź nie tylko pokrewieństwa, ale
ofiarności do wzajemnej pomocy. Mało istotne, że z poprzednich kontaktów znałem
niektóre osoby, ale czułem się w tym gronie wyśmienicie. Wyśpiewywaliśmy
toasty, a rozmowy przebiegały w miłej atmosferze. Najlepiej niech powiedzą o
tym zdjęcia.
|
Do stołu zasiadła trzypokoleniowa rodzina |
|
Jak wyżej |
|
Jak wyżej |
|
Ryszard - pułkownik z wojska zapewne ma silny oddech do zdmuchniecia świeczek |
|
Na pewno będzie mocny dmuch |
|
Żona jubilata Ewa i moja żoneczka Lidka |
|
Czwórka rodzeństwa |
|
Jak wyżej |
|
Jak wyżej |
|
Członkowie rodziny Mękarskich |
|
Jubilat Ryszard z żoną Ewą, córką Barbarą, wnuczką Dorotą i zięciem Marianem |
|
Kotka Mękarskich także brała udział w uroczystości |
Następnego dnia w niedzielę widziałem w całości ową rodzinę na mszy świętej w intencji jubilata Ryszarda. Do domu z Lidką
wróciliśmy nafaszerowani bagażem pozytywnych wrażeń. Świat widziany przez
pryzmat rodziny Mękarskich stał się bardziej kolorowy, przyjazny i wart, aby
jeszcze na nim pomieszkać.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 23 lutego 2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz