wtorek, 4 czerwca 2013

Uzupełnienie do tematu Lwowskie Lata



Uzupełnienie do tematu Lwowskie lata

            Przypomniały mi się dwie istotne sprawy dotyczące poprzedniego tematu pt. Lwowskie lata. A ponieważ chciałbym się podzielić nimi publicznie, pragnę przedstawić w zarysie jak wyglądało załatwianie reklamacji na terenie ZSRR, gdzie nasi przedstawiciele musieli często wyjeżdżać, oraz jak wyglądały przeloty samolotów AN-2 z Mielca do Lwowa. Zacznę od drugiego tematu czyli od przelotów.
            Przeloty odbywały się piątkami plus tak zwany lider, który zabierał pilotów po przebazowaniu samolotów powrotem do Mielca. Często, gdy przylecieli pod wieczór nocowali we Lwowie i wracali następnego dnia. Byli to piloci i mechanicy pokładowi, gdyż załogi liczyły po dwie osoby. Przelot odbywał się w ten sposób, że odprawa celna na terenie Polski odbywała się w Mielcu, przez polskich celników i polską służbę graniczną, natomiast we Lwowie odbywała się odprawa przez celników radzieckich i ich służbę graniczną. To jednak nie wszystko, gdyż samoloty podczas przelotu przez granicę zobowiązane były na określonej niskiej wysokości przelecieć nad określonym punktem granicy, gdzie służba graniczna ZSRR obserwując samoloty przez lornetkę musiała zanotować numery przekraczających granicę samolotów. Następnie numery telefonicznie przekazywane były do Lwowa. Często zdarzało się, że obserwujący strażnik nie zanotował dokładnie numeru samolotu, wówczas samoloty zawracane były powrotem do Mielca i przelot odbywał się ponownie następnego dnia. Bywało, że samoloty zawracane były z nad samego lotniska we Lwowie i nie dostając zezwolenia lądowania, musieli zawracać do Mielca. Może była to swoista głupota, ale ileż to głupoty w tamtym systemie szczególnie w ZSRR się odbywało.
            Załatwianie reklamacji na terenie ZSRR to osobny temat, o którym więcej mogliby powiedzieć inni, gdyż ja niewiele miałem możliwości wyjazdu w głąb Związku Radzieckiego. Ogólnie na reklamacje wyjeżdżali przedstawiciele na tereny tzw. otwarte. W takim wypadku strona radziecka musiała wyrazić zgodę na piśmie, na podstawie której nasz przedstawiciel mógł opuścić Lwów udając się na wyznaczony teren, gdzie stał zareklamowany samolot. Warto przy tej okazji nadmienić, że nawet obywatel ZSRR nie miał możliwości poruszania bez zezwolenia po terenie własnego kraju. Jeśli został przyłapany na innym terenie niż był zameldowany zostawał aresztowany. Jak wiadomo większość terenów ZSRR przeznaczonych było na produkcję zbrojeniową, a to owiane było szczególną tajemnicą. Tam nie mogła się już nawet mysz prześlizgnąć. Reklamacja nadchodzące z takich terenów załatwiane były jednostronnie. Jeśli tzw. OWIR nie wydał zezwolenia wyjazdu, strona radziecka spisywała jednostronnie akt reklamacyjny, który podpisywał szef polskiej grupy lwowskiej i reklamacja zostawała uznawana przez stronę polską.
            Bywały wypadki szczególne, kiedy wyjeżdżał przedstawiciel polski na reklamację w teren zamknięty, ale nie było ich wiele. przeważnie dotyczyły one silników ASZ-62IR, w które wyposażone były samoloty AN-2. Na takie reklamację wyjeżdżał przedstawiciel WSK Kalisz. Dawaliśmy mu wówczas ruble jakie kto miał i obarczaliśmy go kupnem złotych wyrobów. Muszę w tym miejscu wyjaśnić, że lwowskie sklepy jubilerskie były tak ogołocone z lepszych wyrobów, że nie wiele można było kupić. Natomiast do stref zamkniętych ZSRR nie dopuszczano turystów i innych przyjezdnych i stąd można było tam kupić ładne złote wyroby, czy nawet polską maszynę do szycia typu Łucznik z Radomia. Młodszego czytelnika zmuszony jestem poinformować, że złote wyroby były w ZSRR stosunkowo tanie i opłacało się je za zaoszczędzone pieniądze kupić. Jak wiadomo rubel był walutą niewymienialną, a także nie wolno było go ze Związku Radzieckiego wywozić i stąd trzeba było go na coś wydać. Jak już pisałem dieta wynosiła 17 rubli na dobę i jeszcze coś się przywiezione z Polski sprzedało, więc pieniądze  były. Granica polsko radziecka w Medyce była przez nas często przekraczana. Służby graniczne polsko radzieckie znały Mielczan, gdyż często otrzymywali mieleckie reklamowe prezenty. Stąd bywaliśmy nieco łagodniej traktowani. Kiedy inni zmuszeni byli stać w gigantycznych kolejkach my przyjeżdżając samochodem prawie natychmiast ją przekraczaliśmy. Jadąc własnym Fiatem 126P, kupowałem kilka kanistrów benzyny płacąc po 2 kopiejki za litr co było bardzo tanio. Przeciętny zarobek obywatela ZSRR wynosił 100-150 rubli, np. Zocha o której pisałem poprzednio zarabiała będąc sekretarką w sądzie 100 rubli. Z racji swej pracy w sądzie opowiadała często makabryczne sprawy, nieznane ogółowi, gdyż nie były dopuszczane do publicznych wiadomości. Makabrycznych zabójstw i przestępstw we Lwowie nie brakowało.
            Przypomniałem sobie jedną z reklamacji na którą pojechałem z kolegą Kazimierzem. Dostaliśmy zgodę z OWIRU na wyjazd do Smoleńska. Prawdopodobnie było to tam, gdzie wydarzył się prezydencki wypadek. Pojechaliśmy pociągiem i kiedy dotarliśmy przed nocą do hotelu, natychmiast rano zjawili się przedstawiciele odpowiedniej służby, oznajmiając, że teren został zamknięty i reklamację mamy załatwić w takim właśnie trybie. Przywieźli wszelkie reklamacyjne dokumenty, które podpisaliśmy w ciemno oczywiście uznając reklamację i wróciliśmy przez Moskwę do Lwowa. Mieliśmy obstawę, aż do momentu kiedy opuściliśmy Smoleńsk. Kiedy analizowałem później ten wypadek doszedłem do wniosku, że ich służby przegapiły, że w tym rejonie był Katyń, o którym w latach 70-tych można było mówić tylko ściszonym głosem. I tutaj znowu wyjaśnić muszę młodszemu czytelnikowi, że przestępstwem wówczas było samo wypowiedzenie słowa Katyń. Kiedy zorientowali się, że Polacy jadą w tym kierunku, natychmiast zrobili wszystko, abyśmy nie mogli swobodnie się poruszać, i aby broń Boże tam nie wstąpić.
            Takie to były czasy o których obecnie jak o bajkach można opowiadać. Warto jednak przypomnieć o tym w dniu, kiedy 24 lata temu, 4 czerwca 1989 roku poszliśmy na półwolne kontraktowe wybory.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 4 czerwca 2013
Poniżej na zdjęciu Zocha z kufra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz