piątek, 18 września 2015

Amerykańskie samoloty nad Ziemią Mielecką w 1944 roku



Amerykańskie samoloty w walce z niemieckimi w 1944 roku nad Blizną, Dębicą i Ziemią Mielecką?
        
         Powyższy temat wywołany został pewnymi wydarzeniami ostatniego okresu. Jeden z faktów to relacja pewnego wiarygodnego świadka, natomiast drugi to znalezienie w lasach Nadleśnictwa Tuszyma, w rejonie Mielca, szczątków amerykańskiego samolotu jako pozostałość ostatniej wojny.

            Kiedy w dniach 12-13 września 2015 obserwowałem z terenu Aeroklubu Mieleckiego Braci Działowskich lotnicze pokazy, wówczas podszedł do mnie pan Mariusz Mazur, przedstawił się i opowiedział ciekawą historię odnalezienia szczątków samolotu amerykańskiego, które zostały przypadkowo odnalezione, wykopane i zabezpieczone.
Od prawej na zdjęciu Mariusz Mazur


Pan Mariusz – historyk, pasjonat i dziennikarz jednego z portali historycznych w Mielcu zaprowadził mnie do pomieszczenia, w którym owe blaszane szczątki przechowywał i pokazał mi je. Sugerował, że ówczesny Związek Radziecki otrzymywał w ramach pomocy samoloty amerykańskie i te właśnie szczątki mogły należeć do samolotu użytego przez Armię Czerwoną do walki z Niemcami i stąd samolot znalazł się nad Ziemią Mielecką, gdzie dokończył żywota z powodu awarii, lub zestrzelenia podczas walk. Pan Mazur podał mi stronę http://www.e-mielec24.pl/2015/06/30/historia-wydarta-z-ziemi/ gdzie z wydarzeniem odnalezienia szczątków samolotu zapoznać się możemy w szczegółach oraz obejrzeć zdjęcia.

            Wydarzenie powyższe pragnę połączyć z relację pewnego świadka, który opowiedział mi historię z lat okupacji niemieckiej, kiedy jako 12 letni chłopiec przebywał wraz z rodzicami w Dębicy wysiedlony  z Kujaw przez Niemców. Świadek to nie byle jaki, bo były pilot doświadczalny, autor wielu książek i artykułów konstrukcji lotniczych i lotniczej historii. Jest nim znany w światku lotniczym dr Jerzy Jędrzejewski.
Dr Jerzy Jędrzzejewski przemawia na Zjeździe Klubu Pilotów DOświadczalnych 
Miałem okazję poznać pana Jędrzejewskiego z kilku wystąpień na spotkaniach i konferencjach lotniczych, gdzie wspólnie uczestniczyliśmy. Ostatnio spotkaliśmy się na Zjeździe Klubu Pilotów Doświadczalnych w Jeżowie Sudeckim. (wydarzenia Zjazdu opisałem w szczegółach w poprzednim temacie). Dr Jerzy Jędrzejewski znając moje związki z Mielcem i wiedząc że zajmuję się tematem historii lotniczej opowiedział mi ciekawą historię przeżytą w Dębicy w latach okupacji niemieckiej. Ponieważ nie lubię rozstawać się z aparatem fotograficznym i dyktafonem, więc jego relację nagrałem i w formie elektronicznej w swoich zbiorach archiwalnych przechowuję.
 W środku pilot Jerzy Pietrzak z żoną Celiną, z prawej dr Jerzy Jędrzejewski

Od lewej prezes KPD w środku dr Jerzy Jędrzejewski, od prawej Kazimierz Pogorzelski          
 Odnalezienie szczątków amerykańskiego samolotu na Ziemi Mieleckiej natychmiast połączyłem z relacją dr Jędrzejewskiego. Przepisałem ją z dyktafonu i poniżej  w całości cytuję:

            Tak się złożyło, że w latach 1940-1945 zamieszkiwałem w Dębicy w wyniku wysiedlenia przez Niemców z Kujaw. Podczas tego pobytu zaobserwowałem pewne zjawisko. Patrząc na północ czasami widziałem taki czerwony punkt unoszący się z horyzontu w górę. On unosił się w górę, a ja odnosiłem wrażenie, że ten punkt unosi się w kierunku północnym. Po chwili za tym punktem pojawił się jak gdyby biały ślad podobny do smugi kondensacyjnej odrzutowego samolotu. Po jakimś czasie dochodził do moich uszów dźwięk. Miałem wtedy 11 czy 12 lat i nie wiedziałem wtedy, że istnieje coś takiego jak prędkość dźwięku, a tym bardziej nie wiedziałem ile ona wynosi. Dzisiaj jak popatrzy się na mapę i odmierzy odległość od Pustkowa z którego ten punk się unosił do Dębicy to jest od Blizny, podzieli te kilometry przez 420 to wychodzi akurat ta liczba sekund po której dochodzi do mnie dźwięk, ale to dzisiaj jestem w stanie powiedzieć. To były próby prowadzone przez Niemców na poligonie w Bliźnie V1 i V2. To dotyczy lat nie pamiętam dokładnie lat 1942-1943.

            Następnie przeskoczymy do pewnych wydarzeń które dotyczą już 1944 roku. Kiedy front zbliżał się od wschodu na teren Mielca wyczytałem gdzieś, że wywiad brytyjski zawiadomił Rosjan, znaczy Związek Radziecki, że są ciekawe obiekty niemieckie w rejonie Mielca i żeby się tym po zajęciu tych terenów specjalnie zainteresowali. No bardzo ładny gest, ale tyle na ten temat. W tym czasie nadal przebywałem w Dębicy, było to nie pamiętam, nie jestem w stanie określić daty, ale na pewno 3-cia dekada lipca 1944 może 22 może 24 lipiec. Któregoś dnia nad miasteczkiem przy pięknej pogodzie pojawiło się kilkadziesiąt samolotów chyba, które krążyły, kołowały, straszny warkot, one latały na małej wysokości na moje dzisiejsze określenie to może między 100, a może 300, czy 400 metrach wysokości i strzelali do siebie wzajemnie. Było słychać wyraźnie strzały broni maszynowej. Natomiast  jak przyjrzałem się, mimo że tam rodzice kazali się chować, no to młody człowiek zawsze ciekawy i patrzy w górę, zdążyłem zauważyć że niektóre z tych samolotów mają na skrzydłach znaki z białą gwiazdą. No to domyśliłem się, że są to amerykańskie samoloty. Wyczytałem później relację nie dawną, w jakimś czasopiśmie rozpracowującą to wydarzenie. No po prostu chodziło o to, że amerykańskie bombowce startujące wówczas z Włoch leciały bombardować tereny naftowe na rejon Ploeszti w Rumunii. Eskortowane były przez całe dywizjony myśliwców, które jednak nie miały wystarczającego zasięgu, ażeby wrócić do Włoch i było uzgodnione ze stroną radziecką, że będą leciały kawałek dalej i lądowały na jakimś lotnisku na terenie Ukrainy w celu uzupełnienia paliwa i powrót na ogół był już nie tego samego  dnia, a następnego, bo to byli młodzi piloci i oni w nocy pewnie nie umieli latać tylko w dzień. Po uzupełnieniu paliwa i amunicji tak się złożyło, że tym razem tego już w tym artykule nie było, to wiem skądinąd, te dywizjony to rząd 40-tu paru samolotów dwóch typów, w tej chwili nie będę wymieniał tych dwóch aktualnie używanych myśliwców tłokowych. Wracając tak się dziwnie złożyło, że nie wracali prosto do Włoch tylko wypadło im zahaczyć o rejon Mielca i tam strzelali do wszystkiego co wydawało im się podejrzane. No nie wielkie to miało znaczenie, bo Niemcy starannie zdążyli wyewakuować wszystko co miało jakąkolwiek wartość, ale nie robili tego celowo. No ja dzisiaj przypuszczam, że ta informacja, która wyszła od wywiady brytyjskiego do Związku Radzieckiego trafiła również do kolejnych służb amerykańskich i w efekcie tego ten powrót tych myśliwców wypadł akurat przez rejon taki, no po to aby sprzątnąć ciekawe obiekty przedtem nim wkroczą tam Rosjanie, bo tak się składa, że Rosjanie wkroczyli do Mielca i do Dębicy 2 dni później. Wciąż to była 3-cia dekada lipca i właściwie ta sprawa nigdy nie została opisana w jakiejkolwiek publikacji którą spotkałem i stąd opowiadam to panu Teofilowi z nadzieją, że on przy swojej dociekliwości spróbuje rozpracować bliżej tą sprawę i powiązać odpowiednio te wydarzenia. Koniec cytatu.

Teofil Lenartowicz, dr Jerzy Jędrzewski, Tadeusz Pakuła i NN           
 Jak wynika z relacji dr Jędrzejewskiego, jak i z faktu odnalezienia szczątków amerykańskiego samolotu na Ziemi Mieleckiej, podobnie jak z innych faktów, obecność samolotów amerykańskich na powyższym terenie jest udowodniona. Ciekawym dowodem natomiast jest walka eskadry myśliwców amerykańskich nad Dębicą i prawdopodobnie Blizną, w dniach kiedy nadciągała tam Armia Czerwona. Osobiście  mogę potwierdzić także walki powietrzne nad Lasem Piątkowskim, gdzie Niemcy posiadali magazyny broni. Walki te obserwowałem z Przecławia, który w prostej linii od Piątkowca leży niecałe 10 km. Działo się to na przełomie lipca i sierpnia 1944 roku. Ze względu na odległość nie widziałem znaków rozpoznawczych walczących samolotów. Mówiło się wówczas, że samoloty radzieckie atakowały Piątkowiec, natomiast obroną niemiecką była artyleria przeciwlotnicza i niemieckie myśliwce. Front na linii Wisłoki utrzymywał się, więc walki te obserwowałem kilkakrotnie. Nie jest wykluczone, że mógł i tam zostać zestrzelony samolot amerykański  otrzymany przez Rosjan w ramach pomocy amerykańskiej o czym pisze na stronie http://www.e-mielec24.pl/ Pan Mariusz Mazur.  

            Być może wkrótce dowiemy się jakie jeszcze tajemnice kryje w sobie tak bardzo nawiedzony walkami rejon Mielca, Blizny i okolicznych ziem. Przypominam sobie rozmowy z żołnierzem wyklętym, dowódcą oddziału partyzanckiego płk Aleksandrem Rusinem ps. „Rusal”, który wyznał mi, że zna miejsce upadku rakiety V2, którego nie ujawnił dodając, że to jeszcze nie ta Polska. Obecnie syn „Rusala” Roman Rusin wskazał miejsce upadku rakiety, które żołnierze „Rusala” skrzętnie ukryli przed Niemcami. Jak twierdzi pan Mariusz Mazur zajmujący się sprawą poszukiwań, czynione są obecnie starania o zezwolenie na dokonanie wykopów w skazanym miejscu. Podobno takie zezwolenie musi wydać samo Ministerstwo Leśnictwa.

            Sądzę, że powyższa sprawa poszukiwań może być równie ciekawa jak nagłośniona i ucichła sprawa pociągu ze złotem ukrytego na 65 kilometrze z Wrocławia do Wałbrzycha.

Teofil Lenartowicz

Wrocław, dnia 18 września 2015
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz