czwartek, 11 lipca 2013

40-ta rocznica oblotu prototypu samolotu M-15 Belphegor w Mielcu



Można by nazwać niesamowitą głupotą jazdę z Wrocławia do Mielca tylko w tym celu, aby być na spotkaniu dotyczącym powyższego tematu. Przypuszczam, że większość czytających te słowa wyrazi podobną opinię. Ja jednak uznałem, że warto zobaczyć i posłuchać ludzi, którzy tą historię tworzyli. Szczególnie chodziło mi, żeby zobaczyć i posłuchać takich ludzi jak Kazimierz Gocyła naczelny konstruktor samolotu M-15 i Józef Oleksiak twórca samolotu M-18 Dromader. Spotkanie odbyte w Jadernówce 5 lipca 2013 zgromadziło około 50 osób, gdyż więcej nie zmieściło się na sali. Organizatorami spotkania byli Kazimierz Szaniawski, Zbigniew Działowski i Józef Roguz reprezentujący kolejno PROMLOT, AVIA SPLOT i KML TMZM. Spotkanie zagaił Zbigniew Działowski, a następnie słowa wstępne wyraził Kazimierz Szaniawski. Po czym udzielono głos mgr inż. Kazimierzowi Gocyle jako głównemu konstruktorowi ze strony polskiej samolotu M-15.





             Pragnę podkreślić świetne przygotowanie konstruktora Gocyły do powyższego tematu. Potrafił on w interesujący sposób przestawić zalety samolotu, oraz przyczyny jego upadku. Sala z wielkim przejęciem słuchała jego słów. Podkreślał komfort pracy pilotów pracujących na samolocie i inne zalety, które potwierdzili piloci Zygmunt Osak i Jerzy Pietrzak. Mówił o przyczynach porażki, czyli kryzysie paliwowym i czynniku ludzkim panującym w Związku Radzieckim powodującym niechęć pilotów i obsługi technicznej do owego samolotu. M-15 miał zastąpić w rolnictwie samolot An-2, ale porównanie z nim było takie, że nie można było do M-15 załadować ludzi, bydła, czy innych rzeczy tak jak do An-2. Poza tym paliwo M-15 nie nadawało się do samochodów, więc nie można było go na lewo wykorzystać i td. Nadeszły lata transformacji ustrojowej, co też przyczyniło się, że Rosjanie nie chcieli go kupować. Nastąpiło fiasko, koniec produkcji. W dyskusji nie podejmowano tematu o wadach samolotu, które posiadał, a było ich sporo. Choćby silnik odrzutowy który wymagał dobrze wyposażonej technicznie bazy obsługowej, a tej na kołchozowych lotniskach nie było, oraz ogromna ilość występujących usterek technicznych powodujących przestoje samolotu. Bardzo chciałem posłuchać mgr inż. Józefa Oleksiaka konstruktora samolotu M-18 Dromader, który to samolot konkurencyjnie zbudowano w Mielcu. Chciałem posłuchać jego opinii, ale Józef Oleksiak nie zabierał głosu, a szkoda. Przeczytałem dokładnie jego wypowiedzi na łamach Polskiej Techniki Lotniczej, gdzie szeroko omawiał temat M-18, ale również dotyczyło to samolotu M-15. Brakowało tego akcentu. W sumie spotkanie ciekawe, bardzo pożyteczne, a dla mnie okazja do spotkania się ze znajomymi.
            Pragnę przy okazji ustosunkować się do publikowanych w Korso odcinkach Przemysł Lotniczy w Mielcu mojego autorstwa. Spotkałem się z opinią, że cytuję: Lenartowicza obsesją są Działowscy, kim oni byli, jakimiś tam pilotami, co oni zrobili żeby o nich pisać, nawet nigdy nie pracowali na WSK, więc dlaczego łączyć ich z przemysłem lotniczym Mielca, mamy może budować im pomniki i td. Chciałbym wyjaśnić, że mój przydługi wstęp w pierwszych odcinkach o dokonaniach Braci Działowskich w latach poprzedzających wydarzenia po 1937 roku, kiedy budowano PZL Mielec wynika z dość prostych przyczyn. Otóż temat ten pisałem nie dla czytelnika w Mielcu, lecz dla Dolnośląskiej Akademii Lotniczej we Wrocławiu i został tam przeze mnie w ubiegłym roku wygłoszony, umieszczony w bibliotece, a następnie będzie opublikowany w wydaniu książkowym. Obecnie z okazji 75-lecia Przemysłu Lotniczego Mielca redaktor Korso Krzysztof Babiarz wpadł na pomysł, żeby temat publikować w odcinkach, w skróconej wersji w Korso, na co wyraziłem zgodę. Wydaje mi się, że gdybym pisał dla mieleckiego czytelnika, to część o Działowskich byłaby skrócona, ze względu na większą znajomość tematu w Mielcu. Wydaje mi się także, że wyrażający krytyczne opinie o Braciach Działowskich, ich zasług nie znają. Coś tam słyszeli i to wszystko. Uważam, że podobne opinie wynikają nie ze złośliwości, lecz nieznajomości tematu do czego chciałbym się ustosunkować. Odniosę się do społeczeństwa mieleckiego z przed lat 1937 roku. Wyczyny Braci Działowskich rozbudziły lotniczo społeczeństwo Mielczan do tego stopnia, że zbudowano lotnisko turystyczne, powstała Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, a społeczeństwo było zafascynowane lotnictwem. Na ówczesne czasy, kiedy ludzi trapiły obawy, że budowa lotniska spowoduje utratę mleka przez krowy, było to wydarzeniem ogromnej wagi. Bracia Działowscy wykonali wiele lotniczych konstrukcji na których zdobyli pierwsze, trzecie i piąte miejsce na Krajowym Konkursie Awionetek w Warszawie w 1928 roku. Czy to mało. Ci prości ludzie z ludu swoim uporem do tworzenia konstrukcji lotniczych dawali przykład wytrwałości i siły działania. Dlaczego nie mielibyśmy o nich wspominać, pamiętać ich zasługi, a nawet postawić pomnik. Wydaje mi się ogromnym błędem, że przy okazji 75-lecia Przemysłu Lotniczego w Mielcu na uroczystości otwarcia obchodów 11 czerwca br. nie wspomniano o dwu Braciach Działowskich. Takim samym błędem jest brak wzmianki o Działowskich w wydanej przez  PZL Mielec książki pt. „Lotnicza Duma Mielca”. Pytam, skąd młodzi ludzie mają brać historię o Mielcu i ją znać, kiedy się o ludziach zasłużonych Mielcowi nie wspomina. Przecież historię tworzą ludzie. Dlaczego mamy przekazywać następnym pokoleniom, że w 1937 roku i później przyjechali do zacofanego społeczeństwa Mielca fachowcy z całej Polski i stworzyli przemysł lotniczy, kiedy było inaczej? Tak nie było, bo społeczeństwo Mielca było już rozbudzone lotniczo działaniami Działowskich. To lotnicza krew Mielczan zasilona krwią lotniczą fachowców z całej Polski zbudowała nowoczesny Zakład, lotnisko i miasto. Możemy się wspierać, na ile rozbudzenie lotnicze Mielczan pomogło przy lokalizacji przemysłu lotniczego w Mielcu. Twierdzę, że na pewno nie zaszkodziło, lecz pomogło. W dokumentach nie znajdziemy wzmianki, że w usytuowaniu przemysłu lotniczego w Mielcu pomogły działania Działowskich, ale możemy się tego domyśleć z innych faktów. Mnie to wystarczy. Inni mogą wątpić, może pomogło, a może nie. Jest to tak jakby się wspierano czy nazwa Mielec pochodzi od nazwiska Mieleckich, czy odwrotnie. Ja uważam, że nazwa Mielec pochodzi od słowa „miele”. Potwierdza ten fakt historyk Franciszek Klein żyjący w XIX wieku.
            Jestem Mielczaninem z krwi i kości, bo moi przodkowie żyli w Mielcu jeszcze w XIX wieku. Pomimo mojego 25-letniego pobytu we Wrocławiu ciągnie mnie wszystko do Mielca, do którego mam obsesję. Tutaj społeczeństwo jest już inne niż przed laty. Tu zleciały się lotnicze orły z całej Polski i stworzyły nowoczesne społeczeństwo. Korzenie ich znajdują się w Warszawie, na Śląsku, we Lwowie, oraz w wielu wioskach i miasteczkach całej Polski. Chociaż może wielu Mielczan ma dość tego lotnictwa. Jednym przeszkadzają lotnicze pomniki twierdząc, że szpecą, inni tak się nasłuchali za młodu o lotnictwie, że się go wyparli, a jednak to lotnictwo wciągnęło ich ponownie. Moim gorącym życzeniem byłoby, aby wszystkie organizacje lotnicze i towarzystwa takie jak TMZM, historycy i piszący zawsze tam gdzie wspominają o Mielcu, jego historii i lotnictwie nie zapominali o Braciach Działowskich, bo oni byli pionierami lotnictwa na tej ziemi w Mielcu. Chwała im za ich dokonania. Pamiętajmy i wspominajmy ich.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, 11 lipca 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz