niedziela, 28 lipca 2013

Czy w zaborze austriackim w Galicji panowało zacofanie, ciemnota, analfabetyzm, bezrobocie i bieda?



Kilka dni temu zadzwonił do mnie daleki krewny, niemal że kuzyn, z pretensjami o to że w jednym z postów na swoim blogu napisałem  o Mielcu cytuję: Nasuwa się pytanie, jak to się stało, że z małego galicyjskiego dawniej miasteczka wyrosła ponad 60 tysięczna metropolia i dalej się rozwija. Jakie były tego  przyczyny i początki? Co to byli za ludzie, którzy tego dzieła się podjęli, tworząc zręby przemysłu lotniczego i nowoczesnego miasta. Dokonania tamtych ludzi z przed 75 laty będą w naszych oczach jeszcze większe, jeśli uświadomimy sobie z jakiego poziomu startowało społeczeństwo tamtych czasów. Panowało zacofanie, ciemnota, analfabetyzm, bezrobocie i bieda. To jarzmo zaborców wycisnęło i pozostawiło Polsce takie piętno, a w dawnej Galicji wyciśnięte zostało najboleśniej. Patrząc przez ten pryzmat, tym bardziej widać jakiego ogromnego dzieła dokonało społeczeństwo Mielca budując nowoczesny przemysł i miasto. Koniec cytatu. Rzeszowski krewniak bardzo się zdenerwował, zarzucając mi, że nie prawdą jest, że w dawnej Galicji pod zaborem austriackim panowało zacofanie, ciemnota, analfabetyzm, bezrobocie i bieda. Przytoczył przykład znanych mieleckich ludzi, botanika Władysława Szafera i Kędziora wykształconych Mielczan, a także miasta Lwów i Kraków będących ośrodkami kultury, a więc uniwersytety i inne uczelnie w których kształcili się Polacy. Twierdził, że biedę to dopiero on zna, bo kiedy stracił ojca to matka ciężko na niego i pozostałe dzieci pracowała. Krzycząc nie dopuszczał mnie do głosu, denerwował się i nie pozwalał sobie niczego wytłumaczyć. Twierdził, że takiego zacofania, analfabetyzmu i biedy jaką wymieniłem pod zaborem austriackim nie było.
            Drogi Kuzynie, mijasz się z prawdą i to bardzo znacząco. Ty nie zdajesz sobie sprawy, jak ludzie żyli w tamtych czasach. Galicja pod zaborem, to nie tylko Lwów, Kraków, czy takie osobistości jak Szafer, Kędzior, czy inni wykształceni Mielczanie. Galicja pod zaborem to kraina, gdzie ludzie w ogromnej większości żyli z rolnictwa. Zacząć należy od tego, że gospodarstwa rolne były niesamowicie rozdrobnione. Maleńkie poletka często bardzo odległe od siebie, z latami po dziedziczeniu coraz więcej się rozdrabniały. W Małopolsce, którą znam, bo od 1938 roku mieszkałem z rodzicami w małej mieścinie Przecław zaznałem takiego życia. Gospodarz na swej ziemi nieco lepiej żył, jak miał hektar czy więcej. Miał konia, którym pracował i kilka krów żyjących z jego ziemi. Miał dużą wielodzietną rodzinę służącą do pracy na polu. Większość jednak miała tylko skrawek pola zwany stajonkiem i nie miała konia, a najwyżej jedną krowinę nieco drobiu. Nie było rynku pracy na większości terytorium. Większość mieszkańców wiosek i mniejszych miasteczek odległych od kolei kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt kilometrów nie miała możliwości pracy. Podobnie było ze szkołą. Na większości wiosek które znałem nie było szkoły. Znam kilku kolegów, którzy chodzili do szkoły 6 km i więcej. Rodzice często sami analfabeci nie posyłali dzieci do szkoły, bo potrzebni byli im do pracy w polu. Wielu rodzicom wystarczało jak dziecko nauczyło się czytać i pisać. Znałem te odległe od cywilizacji wioski, bo w latach 40-tych jako listonosz odwiedzałem tamtejszych mieszkańców i wiem jak żyli. Było to jednak w latach 40-tych XX wieku, lecz pod zaborem w XIX wieku było wiele gorzej. Rodzice często analfabeci płodzili analfabetów, którzy potrzebni byli do pracy w polu. Nie było obowiązku nauki w szkole podstawowej. Drogi krewniaku, gdybyś zobaczył zapisy w księgach parafialnych XIX wieku zobaczysz podpisy krzyżami po imionami dzieci. Twój pradziad wyraził zgodę na małżeństwo swojej małoletniej córki z moim pradziadem podpisując się krzyżami. Ja mam na to dowód. Moja mama nie chodziła nigdy do szkoły, bo będąc sierotą musiała pracować. Czytać nauczyła się sama, kiedy była już dorosła. Pożywieniem tych ludzi było to co sami wyprodukowali na swej ziemi często przymierając głodem. Na wielu wsiach jeszcze w latach 40-tych XX wieku nie było światła, gazu, kanalizacji, szkoły, poczty, telefonu, doktora, gazety, kościoła, cmentarza i sklepu. Ja znałem takie wioski nieopodal Mielca. Lwów i Kraków to tylko niewielka część Galicji, bo większość była taka jak opisałem. Nie zaprzeczam, że istniały w Galicji ośrodki kultury, gdzie kształcili się i zdobywali wiedzę Polacy, jednak dotyczyło to mniejszości. Powiedziałeś, że w swoim życiu zaznałeś biedę, bo wcześnie straciłeś ojca i mama sama wychowywała trójkę dzieci. To nie była ta bieda, którą ja widziałem. Twoja mama żyła w mieście, miała emeryturę po ojcu, ale była bardzo zapobiegliwa i życiowo zaradna. Dorabiała handlem i z tego wykształciła Ciebie i pozostałe dzieci. Znałem tą Twoją rzekomą biedę, bo znam Cię od maleńkiego, kiedy mama nosiła Cię na rączkach i wiem jak żyłeś.
            Nie obrażaj się krewniaku za te słowa. Nie dopuściłeś mnie do głosu i stąd ta decyzja. Poza tym uznałem, że podobnie może myśleć wiele innych młodych ludzi. Podumajmy nad życiem tamtych ludzi, a dojdziemy do wniosku, że było ono nieporównywalnie cięższe niż dzisiaj.
Teofil Lenartowicz
Wrocław dnia 28 lipca 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz