Rondo
100-lecia Mieleckiego Lotnictwa
Czytając spory
na temat nazwy przebudowanego ronda przy wjeździe do SSE nawiedzają mnie
refleksje i cisną się pytania o co tak właściwie chodzi? Zwolennicy nazw prześcigają
się w argumentach i zwalczają, niszcząc pamięć proponowanych zasłużonych ludzi.
Czy naprawdę chodzi o pamięć, czy tylko zwyczajny pretekst postawienia na
swoim, bo z pamięcią nie ma to nic wspólnego.
Dlaczego tak
sądzę?
Jeśli weźmiemy
pod uwagę o jaką pamięć historyczną walczymy i kto historię miasta powinien
znać, to odpowiedź nazwy ronda sama zacznie się wyłaniać. Ustawiając
przykładowo pamięć Stefana Bastyry, Tadeusza Ryczaja i lotniczą historię miasta
Mielca, wybiorę z tych trzech miasto Mielec, jako najbardziej potrzebującego
pamięci. Nazwa taka jak w tytule nie dotyczy tylko jednych czy drugich
zwolenników, ale wszystkich mieszkańców miasta. Sądzę tak, bo takie wydarzenie
jak 100-lecie Mieleckiego Lotnictwa jest dla mieszkańców ważniejsze niż
pozostałe nazwy. Poza tym zostało kompletnie zapomniane kiedy obchodziliśmy
100-lecie Niepodległości Polski. Wstyd o tym powiedzieć, ale nie pamiętały o
tym władze miasta, ani organizatorzy Spotkania Lotniczych Pokoleń Mielca w 2018
roku. Kiedy wcześniej o tym przypominałem, traktowano mnie ze zdziwieniem,
drwiną i pogardą. Urzędnicy Wydziału Promocji Miasta nie znali historii Mielca.
Twierdzili, że to sprawa organizatorów obchodów, a oni do nich nie należą. Podobnie
prezes TMZM i władze PROMLOT nie dały wiary uważając, że lotniczy Mielec ma tylko
80 lat i taką lotniczą historię obchodzono w 2018 roku. Nawet dyrektor Muzeum
Oborskich w korespondencji ze mną zakończył ją drwiną. Uznał, że pamięć Stefana
Bastyry jest ważniejsza czego dowodem był jego temat w Korso.
Natomiast ja
uważam, że Bastyrze nie potrzebna jest pamięć Mielca, bo ma on ją doskonale
wypisaną jako lotnik w walce z bolszewikami o Lwów. Z Mielcem jest tyle
związany, że będąc dzieckiem kilka lat chodził tu do podstawowej szkoły.
Tablica pamiątkowa w szkole podstawowej w Mielcu upamiętniająca Stefana Bastyrę |
Odnosząc się do
upamiętnienia dyrektora WSK PZL Mielec Tadeusza Ryczaja, oceniam bardzo wysoko
jego zasługi. Pamiętam go nie tylko z Przecławia, kiedy przyjeżdżał motorem na
spotkania ze swoją późniejszą żoną, ale także z narad w KZ kiedy był dyrektorem
WSK. Nie był aparatczykiem partyjnym jak mu niektórzy zarzucają. Stawiał dobro
zarządzanego przedsiębiorstwa na I miejscu i potrafił wygospodarzyć środki dla
rozwoju miasta i regionu. Kwitła kultura, sport i wypoczynek mieszkańców. Zamek
w Przecławiu i wiele innych obiektów to jego zasługa. Poza tym był Mielczaninem,
a nie przywiezionym w teczce z partyjnego nadania z Warszawy.
To nie on
decydował o głównym profilu produkcji zarządzanego zakładu. O produkcji takich
gigantów jak Mielec decydowano w Moskwie. Natomiast jego wyraźną zasługą jest,
że potrafił moskali przechytrzyć i produkować samoloty M-18 Dromader, wózki
golfowe Meleksy, chłodnie i wiele innych asortymentów. Mielec padł, bo moskale
nie chcieli dostosować się do cen rynkowych po transformacji ustrojowej.
Przecież nie mogliśmy produkować im samolotów poniżej kosztów własnych tylko
dla tego, abyśmy mieli pracę. To oni zniszczyli nasz kraj i doprowadzili do
nędzy łącznie z Mielcem, a nie dyrektor Ryczaj. Dajmy spokój temu człowiekowi,
niech spoczywa w pokoju. Gdyby mógł to by powiedział, że nie chce aby jego
nazwisko wisiało na rondzie w Mielcu.
Dlaczego nazwa
100-lecia Mieleckiego Lotnictwa jest potrzebna. Uważam, że nie po to, aby
mieszkańcy ją pamiętali, chociaż też się liczy. Przede wszystkim muszą znać
historię Mielca władze samorządowe i pozostałe organizacje społeczne, aby nigdy
nie powtórzyła się taka gafa jak 2 lata temu, kiedy o tak ważnej rocznicy nie
wspomniano. Aby to zażegnać dopiero w ubiegłym roku odznaczono kilkoro członków
rodziny Działowskich, o czym prawdopodobnie niewielu wie.
Trudno znaleźć
miasto, które może poszczycić się historią podobną do Mielca. Zapoczątkowali ją
Mielczanie, dwaj Bracia Działowscy – prości chłopcy, którzy urzeczeni
lotnictwem z niesamowitym wysiłkiem
budowali lotnicze konstrukcje, stali się pilotami, na konkursach zdobywali
czołowe nagrody i tylko niezdrowa konkurencja pozbawiła ich produkcji seryjnej
awionetek dla wojska. Zbudowali ponad 10 konstrukcji. Czynów tych dokonywali w
Krakowie i Bydgoszczy służąc w wojsku, ale byli Mielczanami zarażając swoje miast
bakcylem lotnictwa. Dla zdobycia środków finansowych latali nad Krakowem z herbem
Mielca na stateczniku.
Społeczeństwo
Mielca nie było obojętne na ich sukcesy. Zapanowała lotnicza ekstaza. Władze
miasta, fotografowie Jaderni, ojciec słynnego partyzanta „Jędrusia”
organizatora LOPP, budowa turystycznego lotniska, młodzież budująca latawce,
organizowanie lotniczych pokazów, częste przyloty Działowskich do Mielca,
pisząca prasa o ich sukcesach rozsławiły nie tylko Działowskich ale miasteczko
Mielec. To rozkochane w lotnictwie społeczeństwo Mielca spowodowało, że płk
Ludomił Rayski przechylił na korzyść Mielca decyzję budowy PZL w Mielcu. To, że
Mielec stał się lotniczą potęgą, to zasługa nie tylko Działowskich, ale także
ówczesnych Mielczan i władz miasta.
Jak można było
na 100-lecie Niepodległości Polski nie pamiętać o tym?
Zmyjmy tą skazę
i nazwijmy rondo przy wjeździe na SSE rondem „100-lecia Mieleckiego Lotnictwa”.
Będzie to służyć pamięci nie tylko Władz Miasta i Mielczan, ale także
przyjezdnym, aby wiedzieli że znajdują się w miejscu, gdzie 100 lat temu
Mielcowi urosły skrzydła. Tak ja, jak i wielu Mielczan dołożyło cegiełkę do
budowy tej potęgi.
Teofil
Lenartowicz
Wrocław,
dnia 18 lipca 2020
I to jest słuszna propozycja.
OdpowiedzUsuńDzięki za poparcie. A jednak nie spodobała się moja propozycja moderatorom "Mieleckie Sprawy", bo do tej pory mój temat nie ukazał się na ich stronie.
UsuńTak, to jest prawda co napisałeś. Popieram tą propozycję...
OdpowiedzUsuńDziękuję, jesteś niezastąpiony Andrzeju
UsuńJa również i serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzekonujaca argumentacja.
OdpowiedzUsuń