poniedziałek, 19 marca 2018

Dokumenty w sprawie Żołnierza Wyklętego "Olka" Rusina


Dokumenty dotyczące Żołnierza Wyklętego „Olka” Rusina
Czas zakończyć temat „Olka” przedstawiając kilka dokumentów w powyższej sprawie. Kiedy po śmierci „Olka” publikowałem w mieleckim tygodniku Korso tematy o nim, ujawniłem trzech konfidentów bezpieki, donoszących na niego. Jeden z nich Aleksander Kisiel ps. Kuna przeżył „Olka” prowadząc w Przecławiu koło ZBOWiD. Protestował w Korso i wnosił pretensje do mnie, że  jest niewinny. Drugim był nieżyjący leśniczy Roman Sójka, a jego wnuk także Roman Sójka przysłał opublikowany w Korso temat grożący mi sądem. Trzeci Alojzy Popiel - komunista z Przecławia wprowadzający „Olka” w zasadzki bezpieki pomimo, że „Olek” uratował mu życie. „Olek” nie rozpoznał go, gdy Hieronim Dekutowski ps. Zapora chciał wykonać na nim karę śmierci. Brzydził się rozlewu bratniej krwi i nie wskazał komunisty ludziom Zapory. Poniżej kopie dokumentów IPN ujawniające konfidentów.
Notatka IPN wydana na wniosek syna Romana Rusina dotycząca konfidenta UB Aleksandra Kisiela

Notatka IPN dotycząca konfidenta UB Romana Sójki


Interweniowałem w mieleckich środowiskach kombatanckich w tym do prezesa ŚZŻAK w Mielcu – bezskutecznie. Prosiłem go, by publicznie wystąpił w obronie czci „Olka”, ale on napisał list tylko do mnie. Cytuję poniżej:
Szanowny Panie.
            Dziękuję serdecznie za otrzymany list Pana, który dopiero dziś trafił do moich rąk, leżąc spokojnie w skrzynce pocztowej.
            Niech mnie usprawiedliwi fakt, że byłem poza Mielcem na leczeniu bolejącego kręgosłupa. Jestem od 12 lat samotnym wdowcem liczącym 91 lat. Jestem byłym Lwowianinem, a do Mielca trafiłem w 1944 roku po ucieczce, będąc tropiony przez zbirów spod znaku UPA, jako Akowiec. Kilku moich przyjaciół Akowców zamordowali w bestialski sposób.
            W Mielcu zostałem b. serdecznie przyjęty i wcielony do miejscowych oddziałów AK, gdzie między innymi poznałem śp. Aleksandra  Rusina, którego polubiłem może i dlatego, że często wspominał mi Lwów, w którym w czasie Rz.P. odbywał służbę wojskową. Ponadto doceniałem jego odwagę. Z czasem byłem zdziwiony, gdy coraz częściej naliczałem jego wrogów. Jego wrogiem nieprzejednanym był  E. Fuksa, wcześniej prezes Koła AK Mielec. Obydwaj potwornie się oczerniali. W tej walce byłem po stronie śp. Rusina. Dałem tego nie mało dowodów choćby nawet i ten, kiedy nikt z członków Koła AK nie zgodził się być świadkiem w Sądzie w Rzeszowie w postępowaniu odszkodowawczym o poniesione straty poprzez Rusina. Sąd moje zeznanie uznał i jego roszczenia uznał (t.j. Rusina) za co przysięgał być wdzięcznym do końca życia.
            Nad grobem żegnałem Go (Rusina) ze łzą w oczu słowami „pułkowniku Aleksandrze”! Ta trumna zamknęła ostatni rozdział  Księgi Twojego żywota, ale nigdy nie wygaśnie pamięć o Tobie. Byłeś z biednej rodziny, ale bogatej duchem. Twoje imię i czyny promieniowały na całą Rzeszowszczyznę.
            Szanowny Panie. Postawił mnie Pan w obliczu „zarzutu” że nie bronię śp. Rusina. Pan nie wie ile ja miałem pogróżek, właśnie dlatego, że Go broniłem. Proszę pamiętać, że w czasie okupacji mnie w Mielcu nie było. Byłem na ziemi lwowskiej, więc nie znałem śp. Rusina i Jego wyczynów, o które był pomawiany. Dziwił mnie fakt, że najbliższy kolega śp. Rusina – Leon Tacik też szkalował swojego kolegę. Tacik był też członkiem AK i siedział w więzieniu „Wronki”. Najwięcej wrogów Rusina pochodziło z m. Przecław. Niestety! Zawiść i nienawiść, to grzechy powszechne większości Polaków.
            Bóg tylko jeden policzyć może, ile gromów spustoszeń i nieszczęść wszelakich doznał nasz Kraj spod znaku Orła Białego. Na przestrzeni ostatnich 2 wieków żaden naród Europy nie był doświadczany kataklizmami równymi Polakom. Naród, który ongiś był symbolem potęgi kultury i Chrześcijańskiej Cywilizacji, jakiej nie zmyły bezbożne i barbarzyńskie zalewy. Właśnie nasi „Sąsiedzi” dostrzegli  nasze wady narodowe i umiejętnie je „podsycali”, bo wierzyli, że właśnie te wady w dużej mierze będą jednym z powodów upadku naszej Państwowości.
            Zmieniam temat, bowiem pragnę podkreślić z akcentem, że jest Pan Polakiem godnym najwyższego szacunku, za Pana  pamięć o zmarłych Żołnierzach AK, jak np. A. Rusina. Jest to pamięć wzruszająca. Dlatego z całego serca życzę Szanownemu Panu spełnienie Posłania. By Nowonarodzone Boże Dziecię Swoją Rączką błogosławiło Pana i Pana Najbliższych i niech Pana wspiera Swoją Boską Mocą przez wszystkie dalsze lata, dni i godziny ziemskiego bytowania, czesnym zdrowiem i obfitością Łask Bożych.
Tadeusz Orłowski
Niestety nie o to mi chodziło, lecz by publicznie zajął stanowisko w obronie czci "Olka"

Interweniowałem telefonicznie i w korespondencji mailowej z Zarządem Głównym ŚZŻAK w Warszawie, prosząc o z oblikowanie swych niższych instancji o zajęcie się sprawą bezczeszczenia czci „Olka” - bezskutecznie. Usłyszałem jedynie podziw dla siebie, że się tym zajmuję. Poradzono abym zainteresował sprawą kapitułę orderu Virtuti Militari. Wysłałem do kapituły pismo i otrzymałem bezskuteczną odpowiedź.
Pismo kanclerza kapituły stwierdzające, że nikt na szczycie władzy nie zobowiąże niższe terenowe instancje do zajęcia się sprawą bezczeszczenia czci "Olka" Rusina. Niestety na sądy przeciwko szkalującym rodzina nie miała pieniędzy, a wszystkich wokół to nie interesowało.
   

Po upływie 10 lat od śmierci „Olka” warto podsumować ten okres i odpowiedzieć na pytanie, jak uległ zmianie stosunek społeczeństwa do Żołnierzy Wyklętych małżeństwa Aleksandra Rusina i Marii z domu Kuśnierz. Otrzymuję sporo komentarzy z poza Mielca z podziwem dla ich walki wyzwoleńczej. Czytający zdziwieni są wielkością czynów, na tak ważnej arenie walk II Wojny Światowej, kiedy celem Armii Czerwonej było jak najszybsze zdobycie przyczółka baranowskiego na Wiśle i przejęcie w kierunku południowym resztek Puszczy Sandomierskiej z lotniskiem i zakładem lotniczym w Mielcu, poligonami i wyrzutniami rakiet V w Bliźnie, obozem koncentracyjnym itd. W tak zmilitaryzowanym centrum działał ruch oporu Dębicy, Mielca i Kolbuszowej. Wyrywano Niemcom tajemnice rakiet V, a wśród nich „Olek” grał jedne z pierwszych skrzypiec. Wielu z tych ludzi oporu zginęło. Komentatorom trudno zrozumieć, dlaczego tak istotne fakty historyczne nie są znane szerszemu ogółowi, a społeczeństwo nie czci swych bohaterów.

Z Mielca dostałem jeden komentarz, że nie wiadomo dlaczego się czepiam.  

Ziemia Mielecka jest pełna pięknych wyzwoleńczych ludzkich walk, a „Olek” z żoną Marią są tego przykładem. Miasto Mielec jako jedyne z polskich miast poszczycić się może wspaniałą 100-letnią lotniczą historią Braci Działowskich, ale o tym rzadko się wspomina. Wszystko to za swego życia zapisał w księgach  historyk Mirosław Maciąga.

Kiedy przyjdzie czas, że te księgi wyciągnięte zostaną z dna kufrów historii i poniesione zostaną świat? Czy zniknie na rynku w Przecławiu anonimowy zapis, a pojawią się nazwiska żołnierzy „Olka” z nim na czele i napis rozgłaszający ich chwałę? A w Mielcu czcić i rozgłaszać się będzie przede wszystkim własnych bohaterów? Czy należy mieć nadzieję, że społeczeństwo zdejmie z bark rodziny obowiązek obrony czci Żołnierzy Wyklętych „Olka” i Marii Rusinów? Bo do tej pory tylko syn z synową i wnuki stawały w ich obronie. Czy można mieć nadzieję, że przywrócimy pamięć o zamordowanych zdobywających tajemnicę rakiet V i zamordowanych przez bezpiekę w Bliźnie? Bo do tej pory tylko „Olek” pamiętał i oznaczał miejsce kaźni. Może jakiś rajd do miejsc walki i kaźni? Bo do tej pory to tylko Gabrysia Paszko uczennica w Przecławiu ze swymi koleżankami pamiętały o miejscu zamordowanego w lesie przez UB Józefa Wałka. "Olek" postawił tam swemu przyjacielowi krzyż z łusek artyleryjskich. Czy taka beznadziejność musi trwać nadal?
Teofil Lenartowicz
Wrocław dnia 19 marca 2018


2 komentarze:

  1. Teofil, wielki szacunek dla ciebie za ujawnienie bohaterów, mam nadzieję , że pamięć o nich nie ulegnie zapomnieniu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle dziękuję Ci przyjacielu za serdeczność i poparcie. Także i ja popieram Twoją działalność wymiany linków, bo uważam że robisz dobrą popularyzatorską robotę lotniczą

    OdpowiedzUsuń