Comiesięczne
spotkanie w klubie lotników „Loteczka”
Upłynęło już
sporo lat mojego uczestnictwa w klubie lotników „Loteczka” we Wrocławiu i pragnę
z tej perspektywy odnieść się do minionych wydarzeń i ocenić wynikające z tego
korzyści. Kiedy pojawiłem się w Klubie po raz pierwszy, byłem całkowicie
wyobcowany towarzysko. Nie znałem nikogo i nie znana była mi działalność Klubu.
Znalazłem się w gronie ludzi znających się od lat z działalności lotniczej różnych
sfer, a więc piloci z wojska, aeroklubów, agrolotnicy, wykładowcy politechniki
o różnych stopniach naukowych i wielu innych. Rzadkością była jakaś prelekcja,
więc często zadawałem sobie pytanie, czy ma sens dalsze uczestnictwo. Było to
zupełnie coś innego, niż moje spotkania w Mielcu, gdzie w środowisku lotniczym
wszyscy wiedzieli kim jestem i ja znałem wszystkich. Upłynęło sporo czasu, kiedy
zacząłem identyfikować twarze z nazwiskami, a po pewnym czasie okazało się, że
lotnicze tematy potrafią zbliżyć. Moją odrębnością było pochodzenie z przemysłu
lotniczego co nie ułatwiało sytuacji, jednak znajomość obsługi większości
samolotów i ich urządzeń ERNO zrobiły swoje. Przydała się także lotnicza
historia Mielca, w której odnajdywały się wspólne aspekty.
Oceniając
dzisiaj miniony okres, wydaje mi się że gdybym wyrwał Loteczkową część ze swego
życia, to byłbym ubogi. Mam ogromną satysfakcję z poznania wielu wartościowych
ludzi, a kilku z nich stało się moimi ulubionymi przyjaciółmi. Rozmowy,
kontakty z ciekawymi ludźmi i fakt, że mogę też wiele przekazać wyznaczają sens
mojego życia. Także publikowanie wydarzeń w których biorę udział daje pewną
satysfakcję. Często wydaje mi się, że jeśli coś trzyma mnie jeszcze na tym
ziemskim padole, to jest właśnie uczestnictwo w życiu publicznym. Jeśli jeszcze
wynika z tego pewna korzyść nawet nie osobista, lecz dla kogoś, to też jest
satysfakcja.
Warto przy
okazji powiedzieć, że przez minione lata Loteczka wzmocniła więzy z środowiskami lotniczymi całego
kraju i dalej. Przykładem może być obecność zaproszonych kosmonautów chińskich
na Galę Złotych Lotek w czerwcu. Usilnie stara się o to nasz sponsor Adam Bisek
u którego mamy siedzibę.
Przepraszam za
powyższe rozważania. Miałem napisać o spotkaniu 13 lutego w Orlim Gnieździe, a
wyszło jak wyszło, więc wracam do tytułowego tematu.
Spotkanie
rozpoczęło się informacją o bieżących wydarzeniach i dyskusji, w której
zabrałem głos. Poinformowałem, że właśnie znany mielecki pilot Jerzy Pietrzak
został w Rzeszowie odznaczony przez prezydenta Krzyżem Kawalerskim, natomiast
ja złożyłem mu od członków Loteczki gratulacje, co właśnie dla informacji
przekazuję obecnym.
|
Moment odznaczenia pilota doświadczalnego Jerzego Pietrzaka Krzyżem Kawalerskim |
|
Od prawej stoją: były szef pilotów doświadczalnych Mielca Tadeusz Pakuła, Kazimierz Szaniawski - prezes Promlot, Waldemar Miszkurka, Józef Roguz, Jerzy Pietrzak i jego syn Bogdan Pietrzak |
|
Tadeusz Pakuła i Jerzy Pietrzak - legendy nie tylko mieleckiego, ale szerzej pojętego lotnictwa. Gdyby Ci dwaj przyjaciele mieli zacięcie do napisania własnej historii, powstałoby wspaniałe dzieło działalności lotniczej po II Wojnie Światowej. Ich historia, to nie tylko próby prototypów większości konstrukcji lotniczych i obloty fabrycznych samolotów. To także działalność lotnicza na wszystkich kontynentach. Ich wspomnienia tego co przeżyli wystarczyłaby na kilka filmów i tomów ksiąg. Żal serce ściska, kiedy przemijanie zaciera księgę tej pięknej historii. |
Nie byłoby wiele
na spotkaniu ciekawego, gdyby nie pewien szczegół. Muszę to jednak szerzej
opisać. Okazało się bowiem, że świat zrobił się maleńki i stąd łatwość
odnalezienia przyjaciela, z którym kontakt utracony został ponad pół wieku
temu. Dotyczy to naszego honorowego prezesa klubu Loteczka Stanisława Błasiaka.
Ponieważ publikuję często zdjęcia z różnych wydarzeń na swoim blogu, więc
naszego Stasia rozpoznał na zdjęciu jego dawny przyjaciel ze studiów na
politechnice Krzysztof Zalewski. Znam się z panem Krzysztofem, bo jest moim
osiedlowym sąsiadem, a jednocześnie przewodniczącym zarządu Rady Osiedlowej.
Przegląda mojego bloga, gdzie na zdjęciu zobaczył swego kolegę z młodych lat i
poprosił o kontakt z nim. Jadąc do Loteczki wziąłem z żoną Lidką, oprócz Stanisława
Maksymowicza także Krzysztofa Zalewskiego. Przywitanie z Błasiakiem było bardzo
miłe. Pozostawiłem obu panów, a oni cały czas gawędzili. Poniżej kilka zdjęć ze spotkania.
|
Krzysztof Zalewski, Stanisław Błasiak i Włodzimierz Ruśkiewicz |
|
Jak wyżej |
|
Jak wyżej |
|
Do trójki przyjaciół doszedł stojący Bronisław Czapski |
|
Bronisław Czapski i Ryszard Choniawko |
|
Siedzą Stanisław Maksymowicz, Marek Koselski, Jerzy Musiał i moja żoneczka Lidka |
|
Bogdan Ginter, Herbert Majnusz i Ryszard Choniawko |
|
Bronisław Czapski, Bogdan Ginter, Herbert Majnusz i Ryszard Choniawko |
Końcowe słowa
kieruję do wszystkich, którzy przyczynili się do powstania powyższego
osiedlowego ośrodka. Serdeczne dzięki,
a są to słowa płynące z ust wielu mieszkańców mojego Osiedla.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 21 lutego 2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz