39 rocznica Stanu Wojennego
Z wielkim zaskoczeniem uświadomiłem sobie, że minęło dzisiaj 39 lat od
powyższych wydarzeń i że wydarzeń tych mogą nie pamiętać dzisiaj nawet 50-latkowie,
a więc osoby będące w średnim wieku. Uświadomiłem sobie także, że podobnie jak
dzisiaj 13 grudnia wypadło w niedzielę. Dla mnie będącego wówczas jeszcze w
średnim wieku, wydarzenia owe stoją przed oczami jak żywe i na zawsze pozostaną
w mojej pamięci. Wróćmy pamięcią do tamtych czasów.
W
kraju kryzys pogłębiał się we wszystkich dziedzinach. Widoczne to było
wszędzie, a także i w mieleckiej WSK. Braki w zaopatrzeniu powodowały, że
produkcja na różnych szczeblach załamywała się. Tak
było zawsze jak długo tam pracowałem, a miałem już w WSK przepracowane
prawie 30 lat. Teraz z produkcją było gorzej, a zanosiło się, że będzie jeszcze
gorzej. Zakład przygotowywał się do uruchomienia
produkcji nowego samolotu AN-28 na potrzeby Związku Radzieckiego.
Umowę na produkcję tego samolotu podpisał premier Piotr Jaroszewicz,
bez jakichkolwiek konsultacji z zainteresowanymi zakładami, które miały ten
samolot produkować. Umowa zabezpieczała tylko interesy strony Radzieckiej,
bez liczenia się z kosztami strony polskiej i dlatego była utrzymywana w
ścisłej tajemnicy. Umowa zastrzegała, że cena za samolot ma być stała i
nie wolno jej zmieniać, a także nie wolno nam będzie sprzedawać samolotów na
inne rynki, lecz tylko do ZSRR. Umowa natomiast nie zastrzegała wzrostu
cen części z kooperacji ze Związku Radzieckiego. I tak od momentu
podpisania umowy w 1978 roku do 1981 r. cena za podzespoły i silnik przekroczyły już cenę, jaką mieliśmy
uzyskać za cały samolot, i nie wiadomo ile jeszcze wzrosną ceny do 1985 roku,
kiedy mają zejść z produkcji pierwsze sztuki samolotów.
10
grudnia 1981 roku „Głos Solidarności” na łamach tygodnika „Głosu Załogi” ogłosił
apel do wszystkich pracowników, a szczególnie tych
z OBR, którzy pracowali nad tym samolotem, aby swoimi naciskami doprowadzili
i zmusili dyrekcję WSK o wystąpienie o renegocjację umowy. W
swoim apelu Związkowa Rada Nadzorcza NSZZ „Solidarność” donosiła o odbytym
plenum delegatury OBR „Solidarność”, na którym dyrektor naczelny przedsiębiorstwa
udzielał wyjaśnień dotyczących przyszłej produkcji samolotu AN-28
i pod naciskiem ujawnił szczegóły umowy zawartej ze
Związkiem Radzieckim. Apel do Załogi WSK wyczerpująco wyjaśnia wszystkie
negatywne skutki umowy, apelując do wszystkich o inspirowanie i
wspieranie wszelkich możliwych działań zmierzających
do ograniczenia negatywnych skutków zaangażowania
się w produkcję samolotu AN-28.
W
tym samym numerze gazety jest opublikowane pismo Delegatury NSZZ "Solidarność"
do Tymczasowej Rady Pracowniczej w tej samej sprawie. Odsyłam
do przeczytania obu artykułów pt. Apel Solidarności zamieszczonych w
Głosie Załogi z 10.12. 1981, które w sposób przejrzysty,
wyważony i bez emocji przedstawiają także wiele innych szczegółowych negatywnych
aspektów powyższej umowy. Wynika z nich jasno, jakie ogromne straty przynosiły
nam umowy ze Związkiem Radzieckim. Sądzę, że było podobnie ze wszystkimi
umowami Polski ze Związkiem Radzieckim. „Solidarność” coraz śmielej dobierała
się do podobnych spraw odkrywając ich tajniki.
Materiały
takie i podobne, a także dotyczące historii Katynia i wielu innych zbrodni
sowieckich z okresu rewolucji sowieckiej, 2 Wojny Światowej i powojennych
zbrodni, były niesamowicie kompromitujące Związek Radziecki i
dlatego nie mógł on sobie pozwalać na dalsze działanie „Solidarności”. Proszę
zwrócić uwagę na zbieżność dat Głosu Załogi (10.XII.81) i Stanu Wojennego
(13.XII.81)
Nie
chcę przez to powiedzieć, że artykuł w Głosie Załogi wywołał Stan Wojenny.
Pragnę jedynie podkreślić fakt, że „Solidarność” w swym działaniu posunęła
się do granicy niestrawności przez Związek Radziecki jej działań. Czytającego
Apel Solidarności proszę o zwrócenie uwagi na miejsce, w którym cenzor
skreślał części zdań.
Z
powyższego wynika jasno, że Solidarność i wydarzenia w Polsce musiały doprowadzić
przywódców na Kremlu do wściekłości. Nie mogli się oni
pogodzić z tym, co się w Polsce dzieje i stało się to, co mogło się stać
najgorszego.
13.XII.81,
w niedzielę wstałem nieco później niż zwykle, albowiem grudniowy dzień sprzyjał
dłuższemu lenistwu. Obudziła mnie sąsiadka wpadając w
jakiejś sprawie, a wychodząc powiedziała.
---
Ogłosili jakiś stan wojenny, czy coś takiego.
---
Chyba stan wyjątkowy, powiedziałem i natychmiast po jej wyjściu
włączyłem radio.
W
radiu i telewizji wrzało już od wiadomości. Stało się to, co mogło się
stać najgorszego. Ogłoszono Stan Wojenny, a gen. Jaruzelski stanął przeciwko
własnemu narodowi. Człowiek ten i jemu podobni wiernie wykonali moskiewskie
rozkazy. Nie potrafili oni przez wiele lat wyciągnąć polskiej gospodarki
z dołka, natomiast teraz Stan Wojenny potrafiono zapiąć na ostatni
guzik. Wszystko działało jak w zegarku bez zastrzeżeń. Potrafiono w jednej
chwili internować dziesiątki, a może setki tysięcy ludzi. Sparaliżowali telefony,
pocztę, komunikację i wiele innych dziedzin. Złamano resztki swobód demokratycznych.
Wszystko to wykonano w ciągu jednej nocy.
Między
bajki należy schować tłumaczenie władz, że zmusiła ich do takiego kroku
Solidarność, bo zmierzała do rozlewu krwi poprzez przejęcie władzy
siłą. Mówiono, że uratowano Polskę przed gorszym złem. Rzeczywistość jednak
była taka, że plany rozprawienia się z Solidarnością istniały od zarania
jej powstania, albowiem system komunistyczny nie dopuszczał żadnych ustępstw
w sprawowaniu władzy.
Stan
Wojenny był bezprawiem popełnionym na narodzie polskim, bo był niezgodny
z konstytucją. Nie było zagrożenia z zewnątrz, a tylko w takim wypadku
można było go wprowadzić. Tłumaczono później, że Jaruzelski uratował Polskę
przed gorszym złem, jakim byłaby interwencja Sowietów. Można teraz gdybać,
co by było gdyby było, ale sądzę, że Związek Radziecki by tego nie zrobił.
Fakt ten potwierdza wiele osób o mądrzejszych głowach niż moja. Uważam, że Związek
Radziecki w latach 80-tych był w takiej sytuacji, która nie pozwalała na
interwencję w Polsce, a ostrzej powiedziawszy zmuszała go
do nieinterwencji.
Co
składało się na sytuację, która uniemożliwiała interwencję? Było dwie
przyczyny. Pierwsza to rozpętanie w 1979 roku wojny w Afganistanie poprzez
napaść na nią. Druga to fakt, że Związek Radziecki przechodził głęboko
zakorzeniony kryzys gospodarczy i polityczny. Kryzys przechodził cały obóz
socjalistyczny, ale najbardziej widoczny był on w Polsce. Po napaści
na Afganistan Związek Radziecki był pod obstrzałem całej światowej opinii
publicznej. Zachód ograniczył i zapowiadał dalsze ograniczenie handlu, dostaw
towarów, a szczególnie dostaw technologii zachodnich do Związku Radzieckiego.
Gdyby Związek Radziecki napadł wówczas na Polskę to świat zachodni zastosowałby
wobec niego ostrzejszą blokadę gospodarczą, a
szczególnie uczyniłyby to najbogatsze kraje.
Nie
mam wątpliwości, że rządzący Sowietami brali to pod uwagę. Nie byli
przecież tacy głupi i pozbawieni wyobraźni. Łatwo wyobrazić sobie, że Związek
Radziecki odcięty blokadą gospodarczą od zachodu splajtowałby dużo wcześniej
niż stało się to w 1991 roku. Nie były to już czasy początku wieku, lecz jego
koniec. Skończył się już czas, kiedy kraj nawet tak duży jak ZSRR mógł
samodzielnie się rozwijać bez współpracy z najbardziej
uprzemysłowionymi krajami świata. Związek Radziecki
nie mógł sobie pozwolić na interwencję w Polsce, bez brania powyższego pod
uwagę, więc jedynym rozwiązaniem było rozprawienie się z Solidarnością rękami
Polaków.
Najlepiej
nadawał się do tego celu stojący na czele wojska gen. Jaruzelski.
I to jemu powierzono wykonanie zadania. Jaruzelski stanął przed wyborem,
wykonać rozkazy Moskwy i stanąć przeciwko własnemu narodowi, albo stanąć po
stronie własnego narodu razem z wojskiem. Jak wiadomo wybrał pierwszy wariant
najlepszy dla Moskwy, najgorszy dla Polski, bo przeciw
własnemu narodowi.
Należy
w tym miejscu podkreślić, że „Solidarność” i wydarzenia z nią związane
wyzwoliły w społeczeństwie polskim ogromny zapał i inicjatywę w budowaniu
nowej Polski. Niewiele przesadził wówczas Wałęsa mówiąc, że zbudujemy drugą
Japonię, albowiem z takim zapałem i takim duchem, jaki wówczas był w narodzie
można było zdziałać bardzo dużo.
Po
wprowadzeniu Stanu Wojennego społeczeństwo uświadomiło sobie, jaki mu zgotowano
los i czym silniej zaciskano pętle na narodzie tym większa ogarniała
go apatia. Polska stała się jak dętka, z której upuszczono powietrze.
Polska stała się kapciem. Ludzie snuli się przy stanowiskach pracy jak pół
zdechłe muchy. Nie chciało społeczeństwo polskie wyciągać Polski z marazmu, w
jaki pogrążyły ją 40-letnie rządy partyjnych władców sterowanych
z Kremla.
Polskę
można było uratować nie marnując ogromnego zapału, jaki tkwił w
narodzie. Mógł tego śmiało dokonać gen. Jaruzelski, gdyby wraz z wojskiem opowiedział
się po stronie narodu. Przecież musiał on sobie zdawać sprawę lepiej niż
przeciętny obywatel, że system komunistyczny nie sprawdził się nigdzie na
świecie, że rozpada się nie tylko w Polsce, ale także w ZSRR. Powinien
rozumieć, że popędzanie go przez Moskwę do rozprawy z „Solidarnością”
było tylko gorączkowym wygrażaniem Polsce, bo inny wariant się nie liczył.
Związek Radziecki przeżerany własnymi kłopotami nie mógł już sobie na to
pozwolić. I nie pozwoliłby sobie na to, nawet wtedy, gdyby Jaruzelski
opowiedział się po stronie swojego narodu. Gdyby to zrobił miałby po
swojej stronie wszystkich łącznie z całą opinią światową. Stanęłoby przy nim
murem całe społeczeństwo. Nie użyłem słowa Solidarność, bo w tym czasie
naród w całości był Solidarnością, a Solidarność narodem. Za Jaruzelskim
stanęłoby także wojsko.
Znałem
nastroje panujące w wojsku i nie były one inne niż w całym społeczeństwie.
Jeździłem do jednostek lotniczych, bo to była moja praca, gdzie miałem do
czynienia z kadrą oficerską. Ci oficerowie żywo zainteresowani ruchem
Solidarności popierali go całym sercem i opowiadali się za nim. Jaruzelski
stojący na czele wojska i mający poparcie całego narodu mógł śmiało powiedzieć
Moskwie nie. Miałby za sobą
naród, wojsko i całą światową opinię publiczną, a w takiej sytuacji Związek
Radziecki nie mógł sobie pozwolić na drugi po Afganistanie otwarty konflikt
zbrojny z Polską. Jaruzelski stojący na czele Polski stałby się
bohaterem narodowym na miarę XX-go wieku. Zająłby miejsce jak Piłsudski
i inni polscy bohaterowie. Byłby jeszcze jedną wspaniałą kartą w polskiej
historii.
Niestety
Jaruzelski opowiedział się nie za Polską, lecz za Moskwą i w
ten sposób stał się szmatą i to w dodatku moskiewską szmatą. Miejsce w
historii zajmie on nie po stronie polskich bohaterów, lecz zdrajców. Na 8 lat
wpędził ten człowiek Polskę w otchłań apatii, marazmu i pogłębiające go
się kryzysu. Ze spętanej Stanem Wojennym Polski wyłapywano najlepszych synów
polskiego narodu. Jednych zamykano w więzieniach, innych zmuszano do wyjazdu na
emigrację, a jeszcze innych po kryjomu w odrażający sposób mordowano.
Solidarność rozpracowywano i starano się rozsadzać od wewnątrz nasyłając do
jej szeregów różnego rodzaju konfidentów. Nie przebierano w środkach. Dla nich
każdy sposób, który prowadził do celu był dobry.
Po przyjściu do pracy
w poniedziałek po Stanie Wojennym, każdy pracownik
WSK otrzymał do przeczytania pismo pt. Pouczenie i musiał własnoręcznie
pokwitować przyjęcie go do wiadomości. Nie wiem dlaczego szef Serwisu Pietras wymienił w nagłówku mnie i Stasia Zawistowskiego. Dowiedziałem się z niego,
że pracuję w zakładzie zmilitaryzowanym i mam być posłuszny, nie
strajkować i wykonywać rozkazy, a jeśli nie posłucham i np. odmówię pracy,
to będę potraktowany jak dezerter w wojsku przez sąd wojskowy i grozi mi kara
od 2 lat więzienia do kary śmierci. Tak grozi ostatni akapit Pouczenia.
Pouczenie dla osób powołanych do służby w jednostkach
zmilitaryzowanych
1. W związku z objęciem militaryzacją w
resorcie Hutnictwa i Przemysłu Maszynowego
1/ zakładów
/wydziałów/ produkcji specjalnej i innych zapewniających ciągłość tej
produkcji,
2/ zakładowych zawodowych straży pożarnych oraz
3/ jednostek organizacyjnych straży przemysłowej
stają się one jednostkami zmilitaryzowanymi, a osoby
w nich zatrudnione, zarówno te, które otrzymały wcześniej przydział
organizacyjno-mobilizacyjny, jak i te, które omawianego przydziału nie
otrzymały - są z mocy prawa powołane do pełnienie służby w jednostkach
zmilitaryzowanych, Dotychczasowy stosunek pracy wymienionych osób zostaje
zawieszony na czas pełnienia służby. Służbę pełni się na tym samym, albo innym
stanowisku według potrzeb jednostki zmilitaryzowanej. Decyzje w tych sprawach
podejmuje kierownik jednostki.
2. Powołanie do służby w jednostce
zmilitaryzowanej następuje poprzez podanie do wiadomości pracowników, przez
kierownika jednostki - zarządzenia Ministra Hutnictwa i Przemysłu Maszynowego o
militaryzacji, poinformowanie o obowiązkach i uprawnieniach wynikających z
pełnienia służby w jednostce zmilitaryzowanej oraz o odpowiedzialności karnej za niedopełnienie lub naruszenia
obowiązków służby w jednostce zmilitaryzowanej. Przyjęcie powyższego do
wiadomości, pracownicy potwierdzają swoim
podpisem na listach imiennych -
przygotowanych przez kierowników jednostek zmilitaryzowanych. Pełnienie służby
jednostce zmilitaryzowanej oznacza, że
l/ osoba
pełniąca służbę jest obowiązana wykonywać polecenia przełożonych, wydane w
sprawach służbowych, Polecenia są równoznaczne z rozkazem w warunkach służby
wojskowej w czasie wojny,
2/ osoba
pełniąca służbę, nie może jednostronnie rozwiązać stosunku służbowego z
jednostką w której pełni służbę,
3/ zwolnienie ze
służby w jednostce zmilitaryzowanej następuje tylko w przypadku utraty
zdolności do wykonywania pracy lub osiągnięcia 65 lat przez mężczyznę i 60 lat
życia przez kobietę. Kierownik jednostki zmilitaryzowanej może za zgodą organu
nadrzędnego zatrzymać w dalszej służbie w tej jednostce osobę posiadającą
szczególne kwalifikacje mimo, że osiągnęła ona wymienioną granicę wieku, jeżeli
stan zdrowia pozwala jej na dalsze pełnienie służby. Kierownik jednostki może
zwolnić ze służby w innych uzasadnionych przypadkach.
4/ osoba
pełniąca służbę może podlegać skoszarowaniu,
5/ osoby
odbywające służbę mogą być przeniesione na inne stanowisko w tej samej
jednostce, a także do innej jednostki zmilitaryzowanej. Nie dotyczy to
przeniesienia do jednostki znajdującej w innej miejscowości - kobiet które są w
ciąży albo osób które sprawują opiekę nad dziećmi do lat ośmiu, bądź sprawują
opiekę nad dziećmi od lat ośmiu do szesnastu lub osobami wspólnie
zamieszkującymi, zaliczonymi do I grupy inwalidów bądź obłożnie chorymi -
jeżeli opieki tej nie można, powierzyć innej osobie.
Czas pracy ustala kierownik
jednostki zmilitaryzowanej w zależności od potrzeb jednostki zmilitaryzowanej -
w uzgodnieniu z kierownikiem jednostki nadrzędnej.
Osoby pełniące służbę w jednostce
zmilitaryzowanej nie mogą otrzymywać wynagrodzenia niższego od otrzymywanego
przed powołaniem do tej służby. Nie dotyczy to przypadków ukarania za
naruszenie dyscypliny pracy, przeniesieniem na stanowisko niżej zaszeregowane
lub przeniesienia na takie stanowisko na jej prośbę.
Osobom skoszarowanym przysługuje
nieodpłatnie całodzienne wyżywienie według określonych norm oraz
zakwaterowanie.
Osoba, która:
1/ bez
usprawiedliwienia nie zgłosiła się w ustalonym terminie i miejscu do pełnienia
służby w jednostce zmilitaryzowanej
2/
uchyla się od obowiązku pełnienia służby w jednostce
3/ nie wykonuje
lub odmawia wykonania polecenia służbowego przez przełożonego
podlega karze
pozbawiania wolności od 2 lat do kary śmierci włącznie, na zasadach określonych
w przepisach karnych.
Sprawy o przestępstwa wynikające z
pełnienia służby w jednostce zmilitaryzowanej należą do właściwości sądów
wojskowych. Koniec cytatu
Zakładowi
przydzielono komisarza wojskowego, który dumnie po Zakładzie
z bronią przypięta do pasa paradował. Miał on tak szerokie uprawnienia, że mógł
zawieszać nawet dyrektorskie decyzje.
Pracy
nie było w tych pierwszych dniach stanu wojennego. Nikt nie nawoływał żeby nie
pracować, ani też nie poganiał do pracy. Ludzie chodzili
smętni ze spuszczonymi głowami, jakby wszystko z nich wyparowało. Tak
wiele sobie obiecywano, a tak się to skończyło. Dopiero po miesiącu praca
zaczynała nabierać rytmu, ale była to praca pozorowana. Ludzie snuli się po
stanowiskach pracy, a to, co robili było wykonywaniem obowiązków, bez
przekonania, że są one słuszne.
Jedyną
nadzieją w tych dniach był fakt, że nie wszystko udało się komunie
stłumić. Słyszało się o Śląsku, gdzie w kopalniach trzymali się jeszcze
górnicy, a także w kilku innych miejscach. Bierny opór społeczeństwa przeciwko
władzy komunistycznej trwał.
Teofil Lenartowicz
Wrocław dnia 13 grudnia 2020 roku