środa, 21 lutego 2018

Spotkanie w Klubie Lotników Loteczka




Comiesięczne spotkanie w klubie lotników „Loteczka”
Upłynęło już sporo lat mojego uczestnictwa w klubie lotników „Loteczka” we Wrocławiu i pragnę z tej perspektywy odnieść się do minionych wydarzeń i ocenić wynikające z tego korzyści. Kiedy pojawiłem się w Klubie po raz pierwszy, byłem całkowicie wyobcowany towarzysko. Nie znałem nikogo i nie znana była mi działalność Klubu. Znalazłem się w gronie ludzi znających się od lat z działalności lotniczej różnych sfer, a więc piloci z wojska, aeroklubów, agrolotnicy, wykładowcy politechniki o różnych stopniach naukowych i wielu innych. Rzadkością była jakaś prelekcja, więc często zadawałem sobie pytanie, czy ma sens dalsze uczestnictwo. Było to zupełnie coś innego, niż moje spotkania w Mielcu, gdzie w środowisku lotniczym wszyscy wiedzieli kim jestem i ja znałem wszystkich. Upłynęło sporo czasu, kiedy zacząłem identyfikować twarze z nazwiskami, a po pewnym czasie okazało się, że lotnicze tematy potrafią zbliżyć. Moją odrębnością było pochodzenie z przemysłu lotniczego co nie ułatwiało sytuacji, jednak znajomość obsługi większości samolotów i ich urządzeń ERNO zrobiły swoje. Przydała się także lotnicza historia Mielca, w której odnajdywały się wspólne aspekty.

Oceniając dzisiaj miniony okres, wydaje mi się że gdybym wyrwał Loteczkową część ze swego życia, to byłbym ubogi. Mam ogromną satysfakcję z poznania wielu wartościowych ludzi, a kilku z nich stało się moimi ulubionymi przyjaciółmi. Rozmowy, kontakty z ciekawymi ludźmi i fakt, że mogę też wiele przekazać wyznaczają sens mojego życia. Także publikowanie wydarzeń w których biorę udział daje pewną satysfakcję. Często wydaje mi się, że jeśli coś trzyma mnie jeszcze na tym ziemskim padole, to jest właśnie uczestnictwo w życiu publicznym. Jeśli jeszcze wynika z tego pewna korzyść nawet nie osobista, lecz dla kogoś, to też jest satysfakcja.

Warto przy okazji powiedzieć, że przez minione lata Loteczka  wzmocniła więzy z środowiskami lotniczymi całego kraju i dalej. Przykładem może być obecność zaproszonych kosmonautów chińskich na Galę Złotych Lotek w czerwcu. Usilnie stara się o to nasz sponsor Adam Bisek u którego mamy siedzibę.

Przepraszam za powyższe rozważania. Miałem napisać o spotkaniu 13 lutego w Orlim Gnieździe, a wyszło jak wyszło, więc wracam do tytułowego tematu.

Spotkanie rozpoczęło się informacją o bieżących wydarzeniach i dyskusji, w której zabrałem głos. Poinformowałem, że właśnie znany mielecki pilot Jerzy Pietrzak został w Rzeszowie odznaczony przez prezydenta Krzyżem Kawalerskim, natomiast ja złożyłem mu od członków Loteczki gratulacje, co właśnie dla informacji przekazuję obecnym.
Moment odznaczenia pilota doświadczalnego Jerzego Pietrzaka Krzyżem Kawalerskim

Od prawej stoją: były szef pilotów doświadczalnych Mielca Tadeusz Pakuła, Kazimierz Szaniawski - prezes Promlot, Waldemar Miszkurka, Józef Roguz, Jerzy Pietrzak i jego syn Bogdan Pietrzak

Tadeusz Pakuła i Jerzy Pietrzak - legendy nie tylko mieleckiego, ale szerzej pojętego lotnictwa. Gdyby Ci dwaj przyjaciele mieli zacięcie do napisania własnej historii, powstałoby wspaniałe dzieło działalności lotniczej po II Wojnie Światowej. Ich historia, to nie tylko próby prototypów większości konstrukcji lotniczych i obloty fabrycznych samolotów. To także działalność lotnicza na wszystkich kontynentach. Ich wspomnienia tego co przeżyli wystarczyłaby na kilka filmów i tomów ksiąg. Żal serce ściska, kiedy przemijanie zaciera księgę tej pięknej historii.



Nie byłoby wiele na spotkaniu ciekawego, gdyby nie pewien szczegół. Muszę to jednak szerzej opisać. Okazało się bowiem, że świat zrobił się maleńki i stąd łatwość odnalezienia przyjaciela, z którym kontakt utracony został ponad pół wieku temu. Dotyczy to naszego honorowego prezesa klubu Loteczka Stanisława Błasiaka. Ponieważ publikuję często zdjęcia z różnych wydarzeń na swoim blogu, więc naszego Stasia rozpoznał na zdjęciu jego dawny przyjaciel ze studiów na politechnice Krzysztof Zalewski. Znam się z panem Krzysztofem, bo jest moim osiedlowym sąsiadem, a jednocześnie przewodniczącym zarządu Rady Osiedlowej. Przegląda mojego bloga, gdzie na zdjęciu zobaczył swego kolegę z młodych lat i poprosił o kontakt z nim. Jadąc do Loteczki wziąłem z żoną Lidką, oprócz Stanisława Maksymowicza także Krzysztofa Zalewskiego. Przywitanie z Błasiakiem było bardzo miłe. Pozostawiłem obu panów, a oni cały czas gawędzili. Poniżej kilka zdjęć ze spotkania.


Krzysztof Zalewski, Stanisław Błasiak i Włodzimierz Ruśkiewicz

Jak wyżej

Jak wyżej

Do trójki przyjaciół doszedł stojący Bronisław Czapski

Bronisław Czapski i Ryszard Choniawko



Siedzą Stanisław Maksymowicz, Marek Koselski, Jerzy Musiał i moja żoneczka Lidka

Bogdan Ginter, Herbert Majnusz i Ryszard Choniawko

Bronisław Czapski, Bogdan Ginter, Herbert Majnusz i Ryszard Choniawko


Z Janem Mikołajczykiem i Edwardem Sobczakiem


Z Henrykiem Kucharskim i Janem Mikołajczykiem
Po spotkaniu wracaliśmy z Zalewskim i Maksymowiczem, ale po drodze wstąpiliśmy na naszym osiedlu na koncert do osiedlowego ośrodka CAL. Byłem tam zachwycony czwórką muzycznych amatorów, trafiających w serce śpiewem i graniem. Przypomina mi to dziecięce i młodzieńcze lata, kiedy piosenka, muzyka, rytm i taniec, wywoływały we mnie wzruszające emocje. Poniżej kilka zdjęć z owego koncertu.
Śpiewający solista


Jak wyżej

Sala gdzie odbywał się koncert

Grający zespół

W trakcie koncertu wystąpili z apelem o pomoc woluntariusze spełniający marzenia niepełnosprawnych dzieci

Jak wyżej

Jak wyżej


Grupowe zdjęcie po koncercie


Końcowe słowa kieruję do wszystkich, którzy przyczynili się do powstania powyższego osiedlowego ośrodka. Serdeczne dzięki, a są to słowa płynące z ust wielu mieszkańców mojego Osiedla.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 21 lutego 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz