Zjazd
Klubu Pilotów Doświadczalnych w Kamionce – Cyziówka
Część
druga
Nawiązując do
pierwszej części Zjazdu KPD, zakończył się on na spotkaniu organizacyjnym 13
października 2022, o którym napisałem i umieściłem zdjęcia w poprzednim poście.
Obecnie przedstawię to co działo się w następnym dniu 14 października.
Otóż zaraz po
śniadaniu, podstawionym autobusem pojechaliśmy przez Puszczę Sandomierską do
Polskich Zakładów Lotniczych Mielec (PZL Mielec) Napisałem że jechaliśmy przez
Puszczę Sandomierską, ale tak naprawdę, są to tylko szczątki owej Puszczy.
Jednak fakt, że drzewa nie były tam sadzone ręką człowieka, świadczyły o
naturze, która to piękne dzieło stworzyła. Cała jazda do samego Mielca była
pięknym przeżyciem spotkania z przyrodą. Tylko gdzie nie gdzie stojące na
poboczu samochody i grzybiarze świadczyły, że rządzi tu człowiek.
Warto dodać, że
owe tereny miały duże znaczenie strategiczne. Tutaj przed II Wojną Światową,
biorąc od Dębicy do Pustkowa ulokowano przemysł chemiczny, dalej na północ powstały
PZL Mielec, a jeszcze dalej w kierunku północnym Huta Stalowa Wola z produkcją
czołgów. Wszystko to było w centrum Polski daleko od naszych wrogów, Związku
Radzieckiego i hitlerowskich Niemiec. Wiadomo bowiem że wschodnia granica
Polski była usytuowana wówczas daleko na wschód. Odległe usytuowanie przemysłu
obronnego od wrogów zabezpieczało przed jego zniszczeniem.
W czasie II
Wojny Światowej Niemcy w Pustkowie zbudowali obóz koncentracyjny, w Bliźnie
wykonywano próby rakietowe V-1 i V-2, istniały poligony SS i Wermachtu, w
Mielcu lotnisko i remonty samolotów. Tutaj odbywały się partyzanckie działania
AK i z tymi terenami związane były lata mojego młodego życia.
|
Model w skali 1:1 samolotu PZL 37G Łoś produkowany w PZL Mielec przed II Wojną Światową, stojący na terenie PZL Mielec
|
|
Generał Jerzy Dębski z żoną i Teofil Lenartowicz na tle samolotu PZL 37 Łoś
|
|
Z prawej pilot doświadczalny Wiesław Mercik z PZL Świdnik na tle samolotu Łoś
|
|
Teofil Lenartowicz na tle samolotu Łoś
|
Wracając do
opowieści o zwiedzeniu PZL Mielec, dużą rolę odegrał tu członek KPD Czesław
Żywocki. Jako pilot doświadczalny tego Zakładu pełnił rolę przewodnika przy
zwiedzaniu. Zwiedziliśmy najpierw halę nr 3, gdzie montowano śmigłowce Black
Hawk i samoloty AN-28 Bryza. Podziwiałem miejsca na hali, gdzie rozpocząłem
pracę w 1955 roku.
Następnie
pojechaliśmy na lotnisko, gdzie zwiedziliśmy stojące w hangarach i na
stojankach samoloty. Przywitał nas dyrektor prób w locie pan Artur Wojtas. Na
przemian z pilotem Czesławem Żywockim odpowiadali na zadawane pytania i
wyjaśniali zagadnienia.
Pragnę nadmienić, że tu spędziłem w pracy
najdłuższą część swojego życia. Obecnie po raz pierwszy zobaczyłem stojący
między hangarami 1 i 2 nowy duży hangar. Dawne miejsca nie zmieniły się, lecz
nabrały świeżego wyglądu. W powietrzu widoczne były w próbach Śmigłowce Black
Hawk i samoloty Bryza. Warto dodać, że obecnym właścicielem PZL Mielec jest
amerykański koncern Lockheed
Martin. Wykupił on udziały kilka lat temu od swego także amerykańskiego
poprzednika Sikorsky. Warto też nadmienić, że PZL Mielec jest w rodzinie
zakładów lotniczych, jedynym zakładem gdzie produkuje się zarówno śmigłowce jak
i samoloty.
Istniał zakaz robienia zdjęć, więc z hali 3 gdzie odbywał się
montaż, nie mam zdjęć. Dotyczy to także lotniska, gdzie odbywały się próby. To
co widziałem nie przypominało już czasów z ponad pół wieku temu, kiedy tam
pracowałem. Dawniej miesięcznie produkowaliśmy około 40 samolotów, stojanki w
trawie i przed hangarami były zapełnione samolotami, a ryk pracujących silników
tak mocny, że z trudem można się było porozumieć.
|
Fragment mieleckiego lotniska
|
|
Śmigłowiec Black Hawk podczas prób w locie
|
|
Jak wyżej
|
|
Jak wyżej
|
Po zwiedzeniu udaliśmy się do Aeroklubu Braci Działowskich,
gdzie zostaliśmy poczęstowani smacznym żurkiem i pierogami. Gościnnością
wykazał się prezes Aeroklubu Piotr Świerczyński, który dwoił się i troił, bo
zastępowało to obiad na który nie mielibyśmy czasu, gdyż zwiedzić mieliśmy
jeszcze Park Historyczny w Bliźnie.
|
Podczas posiłku na terenie Aeroklubu Braci Działowskich w Mielcu
|
|
Od lewej moja żona Lidia Lenartowicz
|
|
Podczas posiłku
|
|
Od prawej Zygmunt Osak z żoną Jadwigą, prezes KPD Zygmunt Mazan i gen. Jerzy Dębski |
|
Od prawej Marcin Szaliłow i Czesław Żywocki
|
|
Odpoczywa na ławeczce Jan Gaweł
|
|
Jak wyżej
|
Gdzieś po 14-tej pozbieraliśmy się i udaliśmy w kierunku
Blizny. Nie pojechaliśmy jednak przez lasy szczątków puszczy, lecz szosą w
kierunku Dębicy i zatrzymaliśmy w stacji benzynowej przy rondzie Pikułówka.
Było to miejsce, gdzie spędziłem młode lata mając 10 lat w 1938 roku. Następnie okupację niemiecką i dalsze lata. Skorzystałem z okazji i wziąłem od kierowcy
mikrofon, wskazując ręką na widoczne w dali miasteczko Przecław. Opowiedziałem
jak stamtąd mając 14 lat zmuszony byłem przez Niemców chodzić pieszo zimą w
drewniakach do Woli Ocieckiej tłuc granitowy kamień na szosie do Blizny. Kiedy
autobus ruszył pokazałem drogę 9 km jaką z innymi pokonywałem codziennie
łącznie 18 km i po stłuczeniu na drobno 1m3 granitowych skał.
Pokazałem ręką Nadleśnictwo Tuszyma, gdzie śp. nadleśniczy
Jurasz tworzył muzeum wydobytych szczątków rakiet V-1 i V-2. W drodze do Blizny
opowiadałem, co działo się w tamtych ciężkich czasach, kiedy tereny na wschód
od linii kolejowej Dębica Mielec były w większości wysiedlone, a do
przypadkowych ludzi strzelano bez ostrzeżenia. Budowano tam w lasach olbrzymie
fortyfikacje siłami więźniów obozu koncentracyjnego, jeńców sowieckich i
przymusowo zatrudnianych okolicznych fachowców, a jednym z nich był mój
szwagier i ja budujący szosę do Blizny. Fortyfikacjami było kilkanaście ringów,
a wyrzutnie rakiet były w centrum poligonu SS. Istniał także poligon Wermachtu.
W czasie wypierania Niemców Armia Czerwona nacierała by jak najszybciej zdobyć teren Blizny. Natomiast wywiad
Armii Krajowej poprzez terenowe oddziały zdobywał niemieckie tajemnice broni V-1, V-2 i przekazywał je do Wielkiej Brytanii.
|
Teofil Lenartowicz idący w kierunku makiety rakiety V-2 |
|
Uczestnicy zwiedzania na tle makiety V-2 |
|
Jak wyżej |
|
Jak wyżej |
Tak dojechaliśmy do Parku Historycznego Blizna, gdzie
powitała nas pani Renata Rusin będąca przewodniczką PHB. Znam ją bo jest synową
Aleksandra Rusina ps. Olek. Ten słynny dowódca oddziału partyzanckiego AK
odbił z innymi Niemcom Bliznę, nie pozwalając niemieckim saperom wysadzić tajemnic w powietrze. Utrzymali Bliznę do nadejścia Sowietów, a następnie Rusin ps. Olek przekazał
cenne informacje międzynarodowej komisji sowiecko amerykańsko brytyjsko
francuskiej. Za czyn ten dostał dziękczynny list od premiera Wielkiej Brytanii
Winstona Churchilla. Istniał gotowy wniosek mianowania płk Aleksandra Rusina stopniem generalskim jednak przedwczesna
śmierć uniemożliwiła nominację. Był Żołnierzem Wyklętym przez obydwa systemy
totalitarne. walczył tak z faszystowskimi Niemcami jak i sowietami do 1956 roku
przez 16 lat. Następnie znienawidzony i poniżany przez PRL-ki system. Zmarł
poniżany nawet po transformacji ustrojowej.
|
Od lewej pani Renata Rusin, Zygmunt Osak i Teofil Lenartowicz |
|
Jak wyżej |
|
Podczas zwiedzania |
|
Jak wyżej |
|
Jak wyżej |
|
Jak wyżej |
|
Od prawej Zygmunt Osak w środku Lidia Lenartowicz |
|
Zasłuchani w opowieści przewodniczki Renaty Rusin stojącej od lewej |
|
Jak wyżej |
Przewodniczka Renata oprowadziła nas po PHB, opowiedziała
jego historię i pokazała eksponaty. Pragnę jednak dodać, że szczątki wyrzutni
rakiet znajdują się poza miejscem PHB, w innych miejscach lasów oddalonych po
kilkaset metrów od owego miejsca. Znam owe miejsca, bo zwiedzałem je z płk
Rusinem wiele lat po wojnie i słuchałem jego opowieści.
Z Blizną i partyzanckim ruchem łączy się wiele moich
historycznych wspomnień. Są to przeważnie tragiczne i smutne wydarzenia
częściowo opisane w mojej książce pt Żyłem jak umiałem.
Zakończyliśmy zwiedzanie dziękując kierowcy za trud jazdy po
wąziutkich leśnych drogach. Mieliśmy 2 godziny na przygotowanie się do
uroczystej kolacji kończącej Zjazd KPD.
Jak długo pamiętam, tak wszystkie zjazdy KPD kończyły się
uroczystą kolacją z podaniem ważniejszych decyzji co do przyszłych działań. Nie
było w tym dniu szwedzkiego stołu, lecz podawały kelnerki. Zarówno prezes
Zygmunt Mazan, jak i odpowiedzialny za finanse Andrzej Pussak przedstawili
wytyczne rzucając pytanie o propozycję, gdzie ma się odbyć zjazd KPD w
przyszłym roku. Padały różne lokalizacje, a ja podałem Wrocław.
Były wypowiedzi, odznaczano wyróżniających się, a mnie
przyjęto w poczet członków wspierających KPD. Pragnę podkreślić, że swą
obecnością zaszczycił nas dyrektor PZL Mielec Artur Wojtas.
W trakcie kolacji odbyło się wiele rozmów trwających do
późnych godzin wieczornych, a do najciekawszych zaliczam wypowiedź z sali
generała Jerzego Dębskiego, który w ciepłych, trafiających do serca słowach,
nawiązał do pozytywnych działań KPD.
Udałem się z żoną na spoczynek, z naładowanymi życiowymi do
dalszych działań akumulatorami. Obcowanie z ludźmi, chociaż obcymi, lecz
bliskimi w lotniczym poświęceniu, daje ogromną satysfakcję i sens dalszego
życia.
Rano po śniadaniu w trzecim dniu Zjazdu odbyła się msza
święta w pobliskim kościele. Pożegnaliśmy się ze znajomymi i około 11-tej
wyjechaliśmy.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 5 listopada 2022