Wiosna na mojej ulicy.
Sądzę, że wszyscy
zauważyliśmy wiosnę, która w tym roku wcześnie i niespodziewanie nastąpiła.
Jeszcze nie tak dawno pisałem noworoczne życzenia, a tymczasem minęły od tamtej
pory Święta Wielkanocne i mieliśmy kanonizację naszego papieża Jana Pawła II.
Nie będę się jednak zajmował doniosłymi wydarzeniami, lecz zajmę się
najbardziej przyziemnymi własnej ulicy,
na której mieszkam i na której też sporo się dzieje. Na pewno ktoś zastanowi
się cóż takiego wydarzyć się może na jednej z licznych ulic Wrocławia. Zapewne
na większych ulicach wydarzeń jest więcej i są do wydarzenia donioślejsze, ale
na maleńkiej ulicy Zacisza? Zapewniam, że wydarzeń na mojej ulicy jest sporo. Być może nie wszyscy zwracają
na nie uwagę zagonieni sprawami bieżącego życia. Nie wszyscy potrafią je
dojrzeć. Jednak one istnieją i są dla bacznego obserwatora dostrzegalne.
Pragnę się dzisiaj pokusić
spojrzeć na wydarzenia naszej ulicy oczami innymi niż ludzkie, a mianowicie innych
istot z którymi przyszło nam współżyć na tym świecie. Spróbuję popatrzeć na
przyrodę ich oczami i zastanowić się co czują i do czego są zdolne w wiosenne
dni.
Nie tylko ludzie, ale
także zwierzęta i ptaki dostrzegają wiosnę i być może lepiej potrafią ocenić
jej walory niż my, ludzkie plemię. Bieleją od kwiatów drzewa, wszystko się
zieleni i kwitnie, a wśród kwiatów uwijają się owady i ptactwo. Przyroda urzeka wydając moc dźwięków i innych doznań. Czyż
ta muzyka przyrody, śpiew ptactwa, brzęk owadów, rechot żab i innych stworzeń
nie świadczy, że zwierzęta lepiej dostrzegają wiosnę niż my? A przecież to się
wszystko dzieje na mojej ulicy.
Kiedy z okna obserwuję ulicę dostrzegam jak z radości przed nadchodzącą wiosną sąsiadki kotek wskoczył na drzewo. Miał zamiar pobawić się z ptactwem, natomiast one zachęcały go do wspinania się coraz wyżej. Udawał bohatera, aż wlazł na cieniutką gałązkę i spadł na ziemię.
Poniżej moja ulica.
Nie udało mi się zrozumieć
śmiechu sroki na widok spadającego kota. Inne koty chyba alpinistycznie
wyszkolone potrafią na widok wiosny z balkonu zejść z pierwszego piętra, aby
nasycić się wiosenną aurą. Być może tych kociąt jest zbyt wiele, jednak nie jest
moim zamiarem rozważanie tej kwestii. Wolę zająć się przez chwilę swoistą kocią
społecznością naszej ulicy. Z podziwem spoglądam na kocie wiosenne zabawy,
ich upodobania i nawyki. Koty i nie
tylko, nie posiadając żadnych tam i ograniczeń, zachowują się nad wyraz swobodnie. Pozbawione ludzkiej
intymności uprawiają dowolnie seks zawsze kiedy przyjdzie im na to ochota. Z
podziwem spoglądałem jak sąsiadki kocur uprawiał seks na środku chodnika naszej
ulicy. Nie widać było w jego oczach ani wstydu, ani zażenowania. Nie obchodzili
go w tym momencie ani ludzie, ani przejeżdżające samochody. Nie były tym
wydarzeniem zainteresowane inne koty. Nawet jeden z kotów podszedł i powąchał
go bez żadnych reakcji. Siedząca pod kocurem kotka wydawała się być zachwycona
miłosnymi wyczynami kocura. Ułatwiła mu wejście podnosząc ogonek, a następnie
czekała grzecznie końca. Żal mi jej było, bo nie doczekawszy się od kocura buzi
buzi pobiegła w trawiastą zieleń ogrodu. Zapewne przyczyni się to wydarzenie do
wzrostu kociej społeczności, jednak to
już nie moje zmartwienie.
Wiosna w pełni. Najpóźniej
zobaczyłem szpaki. Jakoś nie mogę dostrzec jaskółek, uganiają się natomiast po
gałęziach wróble. Obserwuję kilka rodzajów trzmieli i pszczoły, a nawet
niebezpieczne szerszenie. W trawie i na drzewach dużo motyli. Zaczyna kwitnąć
bez. Nie doczekałem się jeszcze odwiedzin kaczora z kaczką, które corocznie
wiosną odwiedzają oczko wodne sąsiadów.
Czy to nie mało jak na
jedną małą uliczkę Wrocławia? Czy dostatecznie potrafimy tak jak inne gatunki
stworzeń dostrzec symptomy wiosny? I czy chcielibyśmy, aby działalność jakiegoś
dewelopera zniszczyła barwę naszej ulicy?
Teofil Lenartowicz
Wrocław, 28.04.2014