Lipcowe
pisanie.
Kłopoty,
a szczególnie zdrowie skutkują tym, że mniej mamy czasu, aby podejść do
komputera i zapisać to i owo. Tak było i w moim wypadku i stąd wzięła się owa
zwłoka, choć tematów do zapisania nagromadziło się sporo. W pierwszym rzędzie
pragnę złożyć życzenia wiele lat zdrowia i następnego 60-lecia kapłaństwa Ojcu
Dominikowi Orczykowskiemu. Naszemu wspaniałemu kapelanowi lotników życzę wiele
spotkań w klubie lotników „Loteczka”, gdzie dowoli mogłem cieszyć się
tryskającą humorem rozmową z nim. 60-lecie kapłaństwa Ojciec Dominik obchodził
w czerwcu br. więc życzenia są spóźnione za co przepraszam.
Gratulacje
należą się także działaczom Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej, którzy za
swą działalność odznaczeni zostali Złotymi, Srebrnymi i Brązowymi Krzyżami
Zasługi. Uroczystość wręczenia odbyła się w czerwcu w Rzeszowie na wniosek
Wojewody Podkarpackiego. W szczególności gratulacje kieruję do pana Zbigniewa
Wicherskiego, który będąc administratorem strony internetowej TMZM i kilku
innych wkłada wiele wysiłku, czasu i poświęcenia za publikowane na stronach WWW
teksty, zdjęcia i filmy. Taka praca wymaga wiele wysiłku i czasu, a stąd gdybym
mógł wnioskować, przyznałbym panu Wicherskiemu Złoty Krzyż Zasługi.
Czerwiec
był miesiącem, w którym kilka tygodni spędziłem w swoim rodzinnym Mielcu, gdzie
spędziłem większą część swojego życia. Mielec jest moją Małą Ojczyzną i stąd
ciągnie mnie do niego nieustannie. Nic w
tym dziwnego, gdyż stamtąd pochodzą moje rodzinne korzenie, tam pozostaje moja
rodzina, młodość, najlepsi koledzy, a co najważniejsze pozostają wspomnienia
całego życia. Lato jest czasem, kiedy moje stare kości pozwalają na wyjazd
samochodem w odległą trasę z Wrocławia do Mielca. W prawdzie nie obyło się bez
kłopotów, gdyż przysnąwszy na autostradzie A 4 otarłem się o bandę i
uszkodziłem samochód, jednak dzięki Bogu tak ja, jak i żona nie odnieśliśmy
uszczerbku na zdrowiu. Incydent
zakończony został jedynie 800 zł wydatkiem na remont nadwozia samochodu.
Zawsze
z wielkim zainteresowaniem odwiedzam Mielec i często miasto mnie zadziwia.
Oglądam i obserwuję domy, ulice, mieszkańców i porównuję do stanu kiedy
opuszczałem Mielec przed prawie 30 laty. Jestem zaskoczony, bo pomimo ogromnej
plajty, jaką zrobił przed laty przemysł lotniczy, miasto pięknieje. Ulice,
domy, zieleńce zadbane. Nie widać zaniedbań jakie widoczne są w innych
miastach. Mieszkańcy chodzą ładnie ubrani. W sklepach uwijają się kupujący i
chociaż w rozmowach z ludźmi słyszy się o pogłębiającej biedzie, to na ulicach
biedy nie widać. To co zaskakuje i dobrze świadczy o przyszłości mieszkańców,
to dużo młodzieży i dzieci. Porównanie z Wrocławiem wypada na korzyść Mielca.
Już dawno nie widziałem na ulicach tyle matek z dziećmi i kobiet w ciąży co w
Mielcu. Brawo Mielczanie wyludnienie Wam nie grozi.
Odwiedziłem
rodzinę i odbyłem kilka spotkań z kolegami z pracy. Niestety jest ich już coraz
mniej. Odwiedziny kolegów odbywają się często w szpitalu, a najczęściej na
cmentarzu. Z żyjących weteranów lotniczego przemysłu i kolegów z lat młodości
pozostają tylko szczątki. Tak odbywa się przemijanie. Wchodzą następne
pokolenia. Smutne spotkanie na cmentarzu odbyłem z Bogusławem Mrozkiem przy
jego grobowcu. Ten wspaniały człowiek zginął śmiercią lotnika, a jeszcze w
ubiegłym roku spotkałem go na zjeździe pilotów doświadczalnych w Świdniku. To
niesprawiedliwe, gdy śmierć zabiera nam najlepszych ludzi.
Do takich zaliczam
swojego kolegę z lat młodości Czesława Bukowego. Odszedł do Krainy Wieczności
także w czerwcu br. Ten wspaniały pełen życia człowiek był ostatnim żyjącym
zakładnikiem, który pojmany przez Niemców 70 lat temu 1 sierpnia 1944 roku w
Przecławiu miał zostać zgładzony, a jedynie cudem uniknął śmierci. Pamiętam to
wydarzenie, bo zginął wówczas z rąk Niemców mój Ojciec. Nie będę już miał
codziennych telefonów z humorem opowiadanych przez niego wierszyków i
komentarzy. Żegnaj mój Drogi Przyjacielu.
Odległość
Wrocławia od Mielca jest przeszkodą w kontaktach z Klubem Miłośników Lotnictwa
w Mielcu, którego jestem członkiem. Wprawdzie czas od czasu pan Zbigniew
Wicherski przysyła mi zawiadomienia o różnych wydarzeniach, ale często
dowiaduję się o nich po ich odbyciu. Chciałbym opłacić składkę członkowską i
coś więcej wiedzieć o działalności Klubu. Rozpoznawany w klubie „Loteczka” jako
Mielczanin dostaję, często zapytanie o Mielec. Tak było w wypadku przyznanego
przez Mielec „Wyróżnienia Dedal” przyznanego za wybitne osiągnięcia lotnicze.
Statuetkę Wyróżnienia Dedal wręczono zasłużonym dla Mielca na wyjazdowym spotkaniu w
Baranowie Sandomierskim 24 czerwca. Problem w tym, że wysłuchałem protest osób,
które o tej samej nazwie otrzymali nagrodę przyznawaną od 10 lat decyzją kapituły
przy Radzie Seniorów Lotnictwa Aeroklubu Polskiego za wybitne lotnicze
osiągnięcia konstruktorskie. Osoby obdarowane tą prestiżową nagrodą zarzucają
Mielcowi plagiat. Wprawdzie pan dr hab. Włodzimierz Adamski przysłał mi
obszerne wyjaśnienie, że nastąpiło nieporozumienie, ale nie odezwali się
autorzy nagrody. Mam jednak nadzieję, że sprawa
zostanie pomyślnie rozwiązana ku zadowoleniu wszystkich obdarowanych tą
prestiżową nagrodą.
Lato, obowiązki i choroby przemijają. Żyje się
wspomnieniami z przeszłości, ale także przyszłością. Do tej należy powrót do
zdrowia żony po operacji bajpasów, ale po cichutku liczę na następny wyjazd do
Mielca z okazji IV Spotkania Pokoleń w sierpniu br.
Obecny nadchodzący 1 sierpień jest miesiącem tragicznej
70 rocznicy śmierci mojego Ojca zamordowanego w Przecławiu obok Mielca przez
hitlerowskich zbirów. Zbiegło się to z rocznicą Powstania Warszawskiego i dlatego
ta rocznica jest w moim życiu tak ważnym tragicznym wydarzeniem. Biegnie mi już
87 rok życia i nawiedzają mnie refleksje. Czy jeszcze zdążę coś nie coś tutaj zapisać?
Teofil
Lenartowicz
Wrocław,
31 lipca 2014