piątek, 28 sierpnia 2020

102 rocznica lotnictwa w Mielcu

 

102-ga rocznica lotnictwa w Mielcu

Tak się składa, że w tym roku mija w Mielcu 102 rocznica lotnictwa, które wyniosło miasto na wyżyny, a mieszkańcom zapewniło godny byt i przyszłość. Ponieważ jest to rocznica przemilczana w Mielcu, przypominam o niej tak jak to  robię od kilku lat i będę robił do ostatniej chwili swojego życia. Nie da się tej rocznicy wymazać, bo ona tkwi głęboko w historii Mielca. Istnieją po niej pamiątki, świadkowie wydarzeń, publikacje lokalne i zasięgu krajowym, a także szeroko po Polsce rozsiana rodzina. Historia dotyczy dwu Braci Działowskich, którzy z dołów społecznych wyrośli na mechaników, pilotów, konstruktorów i budowniczych własnych konstrukcji lotniczych, zdobywając czołowe nagrody. To oni swoimi osiągnięciami tak rozsławili Mielec i jego społeczeństwo, że przed 82-laty powstał w Mielcu przemysł lotniczy wynoszący na wyżyny cały Mielecki Region.  

Mielec z ilością około 4 tysięcy mieszkańców w przeciągu 102 lat wzrósł do ponad 60 tysięcy i stał się miastem przodującym w innowacyjności wielu rozwiązań przemysłowych.  Włodarze miasta, historycy, prasa, a nawet takie organizacje jak TMZM, PROMLOT, Klub Miłośników Lotnictwa i Aeroklub Mielecki Braci Działowskich nie obchodzą owej rocznicy z okazji Święta Lotnictwa 28 sierpnia. Widzą jedynie rocznicę przemysłu lotniczego, która nie zaistniałaby, gdyby nie sukcesy Działowskich i społeczeństwa Mielczan. Nawet taka okazja jak 100-lecie Niepodległości Polski nie została 2 lata temu wykorzystana. Nie wspomniano w niej ani słowem o 100-leciu lotnictwa.

Pada pytanie, dlaczego taka piękna historia, jaką Mielec powinien szczycić się, nie jest przez wyżej wymienione podmioty uznawana? Wprawdzie Aeroklub Mielecki przyjął imię Braci Działowskich, nazwano jedną szkołę im. Stanisława Działowskiego, ale jakimi sukcesami lotniczymi zadziwili oni świat i zaszczepili społeczeństwu Mielca bakcyla lotniczego, o tym się nie mówi.

Postaram się dociec przyczyny panującego zjawiska milczenia. Wprawdzie wiele lat temu junior śp. Mieczysław Działowski starał się w książce pt. „Przerwać Milczenie” wskazać przyczyny, ale wydaje mi się że nie minął wówczas czas na utrwalony po PRL-owskim systemie pogląd, że jeden z Braci pilot Stanisław Działowski walczący w RAF na zachodzie jest naszym wrogiem. Przez 50 lat trwało milczenie o Braciach Działowskich, przerwane dopiero przez Solidarność 10 grudnia 1981 w Głosie Załogi. Ukazała się tam obszerna relacja Mieczysława seniora – jednego z dwu Braci. Po trzech dniach był Stan Wojenny i od tej pory znów „zapomniano” o Braciach Działowskich, a wielu Mielczanom trudno zrozumieć dlaczego taki stan panuje po dziś dzień.

Mielecka historia lotnictwa rozpoczęta ponad 100 lat temu przez młodego chłopca jakim był jeden z dwu Braci Staś Działowski była jednym ciągiem walki obu Braci z przeciwnościami losu w zdobywaniu szlifów w budowie udanych konstrukcji lotniczych i lataniu na własnych konstrukcjach. Odbywając służbę w wojskach lotniczych Krakowa i Bydgoszczy rozsławiali swoje rodzinne miasto rozbudzając w mieszkańcach lotniczą świadomość.

Ta historia jest tak piękna, że wydaje się haniebne przemilczanie owej historii z okazji rocznicowych lotniczych świąt, a wręcz przestępstwem z okazji 100-lecia Niepodległości Polski przed 2 laty. Dlaczego nie uświetniamy tego co wyniosło Mielec na wyżyny?

Istnieje pytanie, czy dzieje się tak z nieznajomości owej historii, z głupoty, czy dalszego trwania w ciągu PRL-owskiego myślenia? Innej możliwości nie widzę. Czy Mielec nie powinien szczycić się, upamiętniać i święcić swą ponad 100-letnią lotniczą tradycję? Uświetniamy obecnie w Mielcu rondo sylwetką Tadeusza Ryczaja, a jest on przecież tylko małą cząstką lotniczej tradycji Mielca. Wysoką rangę takich czy wyższych lotniczych zasług mają setki innych Mielczan. Można o nich mówić święcąc rocznicowe ponad 100-letnie tradycje, ale najważniejsza jest pierwsza uruchomiająca następne.

Wstydem jest, że lotnicze tradycje Mielca począwszy od Działowskich można przeczytać w krajowych publikacjach, lub dowiedzieć się z innych źródeł niż z Mielca. Odnoszę się do sierpniowego 2020 magazyny Elity, który na swych łamach publikuje na 6-ciu stronach temat o Braciach Działowskich. Zapytać należy dlaczego nie spełnia swej roli mielecka prasa, wydawnictwa i rzetelni historycy, pozostawiając pole działania poglądom polityków, felietonistów i innym? Pytań zadawać można wiele, a odpowiedź niech każdy udzieli sobie sam.


Pragnę na zakończenie nadmienić, że magazyn Elity można nabywać w EMPIK-ach, a jeśli nie mają, to zamawiając dostarczają w trybie  niemal natychmiastowym. Jest to na pięknym papierze bogato ilustrowany ponad 160 stron magazyn z wieloma interesującymi tematami w cenie 15 zł. Natomiast w sierpniowym wydaniu Skrzydlatej Polski ukazał się temat mojego autorstwa o samolotach Lim 5P eksportowanych do Indonezji, a w wydaniu wrześniowym będzie temat urządzeń radarowych w myśliwcach przechwytujących Lim 5 i Lim5P.         

Jednocześnie w dniu lotniczego święta przypadającego na dzisiejszy dzień 28 sierpnia, życzę wszystkim rzeszom Braci Lotniczej zdrowia oraz wszelkiej pomyślności, a latającym tylu lądowań co startów.

Teofil Lenartowicz

Wrocław, dnia 28 sierpnia 2020 roku

wtorek, 4 sierpnia 2020

O Limach 5P w Indonezji temat w Skrzydlatej Polsce


Myśliwiec przechwytujący Lim 5P (MiG 17PF) w Indonezji
W najpoczytniejszym lotniczym miesięczniku Skrzydlata Polska, w wydaniu sierpniowym 2020, ukazał się skrócony temat z mojej niewydanej dotychczas książki pt. Moje życie i samolot. Dotyczy on eksportu produkowanych w Mielcu samolotów Lim 5P do Indonezji, które w latach 1960-1962 dostarczone zostały tam drogą morską. Wysłano tam grupę specjalistycznych mechaników i pilotów, którzy dokonali montażu samolotu, oblotu, szkolenia tamtejszego personelu i przekazanie stronie indonezyjskiej. Byłem jednym w grupie 7 osób odpowiedzialnym za prawność wykonania wszystkich zadań. Do mnie należały pokładowe urządzenia radarowe, konieczne do przechwytywania i niszczenia niewidocznych w boju przeciwników.

W swojej książce szeroko opisałem ów niemal roczny pobyt w stolicy Indonezji Dżakarcie na wyspie Jawa. Stał się on dla mnie jedną z życiowych lekcji poglądu na ludzkie życie w innej kulturze, religii, klimacie i stosunkach społecznych, tak odmiennych w różnych częściach świata. Miałem wówczas 32 lata i furę kompleksów, a doznania z okresu wojny i późniejszy trud walki o przetrwanie dopiero kształtował mój pogląd na świat.

Zapoznajmy się z tematem opublikowanym w Skrzydlatej Polsce klikając na link: https://drive.google.com/file/d/1iPqrIQ7t23gUo4gVzZ2-vskcmZIO0d4c/view?usp=sharing

 W przysłanym mi tekście przed drukiem dokonałem drobnych poprawek, ale nie wniosłem zastrzeżeń do jego treści, gdy nie zostały uwzględnione. Wydawca w komentarzu przecenił moją rolę w opisanych wydarzeniach, na co proszę zwrócić uwagę. Uważam siebie za jednego z wielu wyrosłych w trudach pokonywania najtrudniejszych zadań. Cała grupa w pełni swe zadania wykonała, za co zostaliśmy nagrodzeni 2 tygodniowym urlopem. Takie było pokolenie z którego wyrosłem.  
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 4 sierpnia 2020 roku