Na moim osiedlu
o służbie zdrowia
Dużo w ostatnich latach mówiło się o
służbie zdrowia przeważnie źle. Długie kolejki do podstawowych usług
medycznych, braki finansowe i inne. Można by wymieniać długą listę niedomagań
służby zdrowia i wszystkie będą miały swoją rację. Jednak czasami zdarzają się
w morzu zła, także i dobre przykłady-perełki, a jedną z nich pragnę dzisiaj
przedstawić.
Przytoczę
przykład lekarki pierwszego kontaktu w przychodni na ulicy Moniuszki we Wrocławiu
na osiedlu, gdzie mieszkam. Ze względu na stan mojego zdrowia i lat na karku
jestem stałym klientem usług medycznych swojej przychodni. Aby się wiele nie
rozpisywać przystąpię do przykładu.
Kiedy
miałem pewnego razu niepokojący stan zdrowia zgłosiłem się do pani doktór w
przychodni, ta zaordynowała mi leki, udzieliła porad i poleciła za kilka dni
ponownie się zgłosić. Tak się złożyło, że znacznie mi się poprawiło i z żoną
wyjechaliśmy na kilka dni. Po powrocie zauważyłem w telefonie kilka nieodebranych
połączeń z przychodni zdrowia. Kiedy żona tam zadzwoniła, pielęgniarka
połączyła ją z Panią Doktór, która zaniepokojona zapytała dlaczego się nie
zgłosiłem na wizytę u niej. Wyznała, że obawiała się, że coś złego mogło mi się
wydarzyć i stąd jej niepokój. Przykład być może banalny, ale nieczęsto
spotykany i stąd warty naśladowania. Owa lekarka wiele razy mi pomogła
dokonując analizy moich chorób. Wysiadując często na krzesełku w przychodni
widzę jak wybiega z gabinetu, idzie do apteki, aby dowiedzieć się czy mają dany
lek dla pacjenta. Wyraźnie widać u niej ogromną wolę pomocy cierpiącemu w
chorobach pacjentowi. Nie odwala roboty tak sobie, aby tylko zakończyć pracę i
pójść do domu, lecz widać u niej pełne zaangażowanie w wykonywaniu swego
zaszczytnego zawodu niesienia pomocy cierpiącemu człowiekowi.
Kim
jest owa lekarka?
Otóż
jest to lekarka starszego już pokolenia lekarzy, a jest nią Pani Doktór Irena
Kloska. Nie jestem fachowcem w dziedzinie lecznictwa i trudno mi się wypowiadać,
czy wynik ogromnego zainteresowania losem pacjenta wynika z dawnych nawyków
szkolenia lekarzy, czy jest w tym inna przyczyna. Zastanawiając się nad tym
odnoszę wrażenie, że podobne zjawisko przenieść można na inne zawody. Mam na to
wiele przykładów. Przypominam sobie przykład z własnej pracy mechanika
lotniczego. Kiedy wiele lat temu jechałem na reklamację, aby usprawnić samolot,
to przez kilka dni wcześniej przygotowywałem się od strony technicznej
poświęcając w tym celu czas po pracy. Martwiłem się czy sobie poradzę.
Warto
postawić pytanie. Czy w młodych pokoleniach istnieją podobne przykłady zachowań
ludzkich?
Wierzę,
że istnieją, a jeśli tak to warto je pokazywać, naśladować i dawać przykład do
stosowania następnym.
Teofil
Lenartowicz
Wrocław,
dnia 26 maja 2016
Witam, Panie Teofilu.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że krzywdzące jest odejmowanie młodemu pokoleniu zainteresowanie losem drugiego człowieka. Młodzi tym bardziej chcą wdrożyć w relacje ludzkie swoje doświadczenia i są życzliwi. Jednakże najlepszą naukę pobiera się od innych ludzi, idąc za ich przykładem, często spontanicznym. Dobro jest w nas, tylko nie należy go hamować, ukrywać jakoby zażenowaniem, czy wstydem. Dobro, to światło, które jest w ludziach, tylko czasami je ktoś przygasza i nie pozwala zapalać. Nieśmy więc to światło, które zapaliło się w każdym człowieku Bożym nakazem.
Życzę wytrwałości w sędziwości wieku.
Grażyna Kmita