niedziela, 10 listopada 2013

Z okazji Święta Niepodległości 11 Listopada 2013

Przeglądając tematy napisane kilka lat temu do lokalnej mieleckiej prasy, natknąłem się na temat o patriotyzmie, który ze względu na aktualność z okazji Święta Niepodległości 11  Listopada 2013 jest ciągle aktualny. Poniżej publikowany tekst.
Jak uczyłem się patriotyzmu
 Zadaję sobie to pytanie często z okazji świąt państwowych 11 listopada i 3 Maja. Dzisiaj 11 listopada 2010 roku z okazji Święta Niepodległości ponownie to pytanie mnie nawiedziło. Jeśli dzisiaj na liczniku mojego życia wybija cyfra 83, to znaczy, że urodziłem się w 1928 roku. Doskonale pamiętam tamte odległe lata trzydzieste, ubiegłego wieku, wracam do nich wspominając, kto uczył mnie patriotyzmu i gdzie się go uczyłem.
Początek mojego życia zaczął się Katowicach. Rodzice moi nie byli ludźmi zamożnymi, ani wykształconymi, ale czasy w których się urodziłem przesiąknięte były patriotyzmem, albowiem przypadły po odzyskaniu przez Polskę niepodległości 1918 roku. Rodzice nie uczyli mnie patriotyzmu. Ojciec był schorowanym człowiekiem, a matka zbyt zagoniona obowiązkami i trudami życia codziennego. Pomimo tego w rodzinnym domu panowała odpowiednia atmosfera, w której kształtowała się moja świadomość. Ojciec, mimo że nie zaznał żołnierskiego życia, miał 3 braci czynnie biorących udział w odzyskiwaniu niepodległości Polski. 

Najstarszy z braci Ojca Władysław Lenartowicz wstąpił do tworzących się w 1914 roku Legionów, dostał się do niewoli rosyjskiej, gdzie zginął. Stefan, drugi z braci Ojca także czynem żołnierskim brał udział w wyzwalaniu Polski, a po wojnie był zawodowym żołnierzem. Najmłodszy Henryk podobnie jak pozostali bracia był żołnierzem, a po odzyskaniu niepodległości pracował aż do II Wojny Światowej w policji na Polskich Kresach Wschodnich. Jego los tragicznie się zakończył, bo w 1939 roku, pojmany przez Sowietów dostał najwyższą kategorię zesłania, gdzie w Buchta Nachodce pod japońską granicą doczekał czasów tworzenia armii polskiej przez generała Andersa. Dostał się do tej armii, a następnie w 1942 roku zginął.
Czynniki powyższe ustanowiły w rodzinnym domu, w okresie przedwojennym, szczególnie za okupacji niemieckiej, pozytywną atmosferę patriotyczną. W moim rodzinnym domu, przed wojną, popularne były legionowe pieśni żołnierskie. Śpiewali je moi Rodzice, a ja znałem ich całe mnóstwo ze śpiewników żołnierskich, że szkoły i nawet sam nie wiem skąd. Śpiewając te pieśni, wybijając rytm palcami, potrafiłem bawić się na podłodze sam, ołowianymi żołnierzykami. Prowadziłem bitwy i wojny, które zawsze wygrywali polscy żołnierze. Dzieciństwo przed wojną spędziłem w Katowicach mieszkając na ulicy Jagiellońskiej, którą do siedziby województwa przechodziły 3 Majowe i 11 listopadowe pochody. Te pochody były lekcjami patriotyzmu. W takie Święta już od samego rana układałem się na parapecie okna, z którego miałem wspaniały widok na paradujących legionistów w maciejówkach, pięknych ułańskich koni i bijącego z tych parad ogromnego patriotyzmu.

 Pamiętam żałobę po śmierci Józefa Piłsudskiego w 1935 roku. Szczyciłem się, że chodzę do szkoły jego imienia. Później nadeszła ciemna noc okupacji. Poczułem na własnej skórze utratę niepodległości. Mając 14 lat zmuszany do katorżniczej pracy, ukrywanie się przed wywózką do Niemiec, ucieczki i życie w ciągłym strachu powodowały tęsknotę za utraconą wolnością.
W tych ciemnych czasach odrobiną radości było po kryjomu śpiewanie wyuczonych pieśni legionowych, których jeszcze długo po wojnie w komunistycznym systemie totalitarnym śpiewać było niebezpiecznie. Zastanawiam się dlaczego dzisiaj patriotyzm jest przez młodych ludzi niedoceniany. Czy musi tak być, że najlepszą kuźnią patriotyzmu jest utrata niepodległości?

Teofil Lenartowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz