Lotnicza duma Mielca
Nie
mogę sobie podarować, że ominęła mnie okazja wzięcia udziału w III Spotkaniu
Lotniczych Pokoleń. Obiecywałem sobie, że będę nie tylko na Spotkaniu
Lotniczych Pokoleń, ale również na pokazach lotniczych i innych
uroczystościach. Niestety choroba pokrzyżowała plany. Obejrzałem jednak w
Internecie dostępne tam zdjęcia, filmy i teksty. Należy powiedzieć, że
uroczystość została przez organizatorów zrobiona z rozmachem, a ponieważ dopisała
pogoda, na pokazach lotniczych i dniu otwartym do zwiedzania PZL Mielec
Sikorsky, zgromadziły się tłumy Mielczan.
Miałem
również czas do dokładnego przeczytania książki pt. „Lotnicza duma Mielca”
wydanej z okazji 75-lecia Przemysłu Lotniczego w Mielcu. Ponieważ w związku z
tym nasuwa mi się kilka uwag i spostrzeżeń postanowiłem je zapisać i podzielić
się uwagami. Odnoszę wrażenie, że książka wydana na pięknym papierze i
ślicznymi zdjęciami z tekstem została potraktowana przez wydawcę, jako reklama
swego sztandarowego produktu śmigłowca Black Hawk. Nie to jest jednak kwestią
mojego zdziwienia, gdyż takie są prawa rynku. Do reklamowania produktu używa
się dzisiaj różnych chwytów, nawet wykorzystując rocznicę 75-lecia Przemysłu
Lotniczego i tego nie kwestionuję. Natomiast zdziwienie budzi napis na okładce
książki nad zdjęciem śmigłowca Black Hawk. Brzmi ono „Lotnicza duma Mielca”.
Ponieważ napis jest nad śmigłowcem, to odnosi się do niego, co wymaga pewnych
wyjaśnień. Uważam, że określenie „lotnicza duma Mielca” odnosić się powinna do wszystkich
pokoleń Mielczan z wszystkich produkowanych w Mielcu wyrobów, a nie tylko
jednego Black Hawka. Przykładowo ja i moje pokolenie nie jest dumne z Black
Hawka, lecz z Limów, Łosi, AN-ów, Iskier, Dromaderów i innych mieleckich
produktów. Nie chciałbym umniejszać zasług załogi PZL Mielec z Black Hawka,
gdyż one są ogromne, z czego powinni być dumni, jednak to tylko mała część mieleckiego
społeczeństwa.
Następnym
rażącym mnie faktem jest zdanie na stronie
35 cytuję: „Dzięki ludziom którzy
przybyli tu z całej Polski, aby budować największy polski zakład lotniczy,
urosło też miasto, powstała bardzo prężna, wymagająca społeczność”. Nie
zgadzam się z tym stwierdzeniem, bo pomija ono całkowicie udział rodowitych
Mielczan. Prawdą jest, że przyjeżdżali z całej Polski fachowcy, ale nie
przyjechali do Mielca na bezludną pustynię, lecz do społeczeństwa posiadającego
rozbudzoną świadomość lotniczą. Tą świadomość lotniczą rozbudzili Mielczanom
swoimi lotniczymi osiągnięciami dwaj bracia Stanisław i Mieczysław Działowscy. Swymi
konstrukcjami lotniczymi, przylotami do Mielca i innymi lotniczymi akcjami
zaszczepili Mielczanom lotniczą pasję, w wyniku czego wybudowano lotnisko
turystyczne i powstała LOPP będąca zalążkiem późniejszego Aeroklubu. Tego nie
wolno zapominać. Uważam, że wszędzie tam gdzie mowa o Mielcu, historii i
lotnictwie należy przynajmniej wspomnieć o Działowskich, aby być w zgodzie z
prawdą historyczną. Uważam, że ogromnym błędem uroczystości 75-lecia Przemysłu
Lotniczego w Mielcu było pominięcie tego faktu. Nie wspomniano o tym w żadnym z
tekstów i nie przewinęło się ono w żadnej wypowiedzi.
Rodzina
Działowskich począwszy od powstańca Walentego Działowskiego, to zacna rodzina,
a ich potomkowie do dzisiaj znani są ze swego lotniczego zaangażowania.
Dlaczego dopuszczamy, że w lotniczym światku Krakowa, czy Wrocławia są więcej
znani niż w macierzystym mieście Mielcu? Kiedy pewnego razu profesorowi
Wielgusowi z Krakowa wspomniałem o Działowskich, rozjaśniły się mu lica i wyrecytował
jednym tchem ich historię, natomiast absolwentka mieleckiej szkoły im
Stanisława Działowskiego nie wiedziała kto to taki. Taki jest po prostu wynik
jeśli nie wykorzystujemy odpowiednich rocznic do przypominania faktów
historycznych. Napisana historia w encyklopediach i grubych księgach to mało.
Należy wiadomości z niej przy każdej okazji wyciągać przekazując ją potomnym.
Taka okazja została w tym wypadku zmarnowana.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, 3 września
2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz