Świdnik 12-14 września 2013 zjazd członków Klubu
Pilotów Doświadczalnych
Tak
się złożyło, że dzięki swemu wspaniałemu koledze pilotowi doświadczalnemu
znalazłem się jako osoba towarzysząca na zjeździe elity pilotów nazywanych
potocznie oblatywaczami na ich corocznym zjeździe w Świdniku. Wprost nie da się
opisać wrażeń jakich doznałem podczas zjazdu. Jako mechanik lotniczy miałem
wątpliwości czy powinienem brać w spotkaniu udział, obawiając się
niezaakceptowania przez tak elitarne środowisko. Wprawdzie byliśmy wraz z żoną
tylko osobami towarzyszącymi, ale tak serdecznie przyjętymi, że już po kilku
godzinach pobytu rozwiane zostały moje wątpliwości i zacząłem swobodnie
poruszać się wśród znakomitości lotniczych gwiazd. Osobiste spotkanie i rozmowy
z lotniczymi wygami znanymi z telewizji, prasy, książek napisanych przez nich,
wyczynów i wypadków lotniczych, a także ich sposobu bycia, wręcz humoru
zdziwiło mnie. Poczułem się wśród swoich, bo zrozumiałem, że praca tysięcy
podobnych mi mechaników i naziemnego personelu wraz z rzeszą pilotów nie tylko
doświadczalnych stanowimy jedność nie dającą się podważyć. Udział w zjeździe
upewnił mnie, że trud mechanika lotniczego jest przez elitę lotniczą właściwie
oceniany, co muszę przyznać jest ogromną satysfakcją.
Warto
zdać sobie sprawę, że praca mechanika i pilota stanowi jeden wspólny cel, którym
jest bezpieczeństwo lotu. Warto do tego dodać przeżycia i przygody łączące
jednych z drugimi. Kuluarowe rozmowy
uświadomiły mi, jaki ten lotniczy świat jest maleńki. Piloci z jednego końca
Polski znają mechaników moich kolegów z drugiego końca Polski wykonując pracę
w różnych zakamarkach świata. Większość
tych lotniczych gwiazd, to dzisiaj lotniczy weterani, ale jak pięknie potrafią
wspominać trudne lotnicze chwile, wspomnienia z dawnych lat.
Zjazd
rozpoczęto rozmowami podczas kolacji 12 września w hotelu „Kaprys” w Świdniku, a następnie
odbyło się spotkanie organizacyjne, gdzie Zarząd KPD przywitał swoich członków
i pozostałych uczestników przedstawiając program zjazdu. Następnie weteran
lotniczy pilot doświadczalny mgr inż. Ryszard Witkowski w prostych słowach
omówił historię powstania wiropłatów. Warto przy tym dodać, że ten wspaniale
omawiający zagadnienia wiropłatów człowiek, całe swoje życie poświęcił tej
dziedzinie lotnictwa. Po tej części spotkania odwiedziny i rozmowy ze znajomymi
pilotami doświadczalnymi z którymi przez dziesiątki lat dzieliliśmy trudy
lotniczego znoju w byłej WSK w Mielcu. Rozmowy w pokoju hotelowym z Tadeuszem
Pakułą, Jerzym Pietrzakiem i Franciszkiem Zalewskim, to wspomnienia chwil
wspólnie spędzonych na mieleckim lotnisku. Również ciekawe spotkanie z
wojskowym pilotem doświadczalnym oblatującym Irydy Bogdanem Mrozkiem.
Usłyszałem wiele ciekawych spostrzeżeń choćby jego opinię na temat zaniechania
programu Iryda. Są one całkowicie zgodne z moimi spostrzeżeniami.
Po
przespanej nocy i śniadaniu przy szwedzkim stole zwiedziliśmy PZL Świdnik
będące własnością włoskiego koncernu Agusta Westland. Trzeba powiedzieć, że
kierownictwo PZL Świdnik wspaniale wywiązało się z gościnności na swym terenie.
Dużo obiecywano sobie pozytywnych opinii elity lotniczej po produkowanym w PZL
Świdnik śmigłowcu AW 149. Konkuruje on bowiem na przetargu dla polskiego
lotnictwa wojskowego i nie tylko. Pokazano nam hale produkcyjne, a także na
lotnisku śmigłowiec AW 149 z jego pokazem w locie. Przedstawiano jego zalety.
Konkuruje on z Black Hawkiem mieleckim śmigłowcem dla Polskiej Armii. Który z
nich wygra czas pokaże. Zwiedziliśmy w Świdniku niewielką galerię muzeum, gdzie
zobaczyłem słynne ze Świdnika motocykle WSK, a na planszach wiele lotniczych historycznych
gwiazd w tym Tadeusza Górę. Aby nie tracić czasu przywieziono nam obiad, a
następnie pojechaliśmy zwiedzić lotniczy terminal w Lublinie. Pragnę w tym
miejscu podziękować panu pilotowi Bogdanowi Mrozek za obwożenie nas swoim
samochodem, dzięki czemu nie musiałem kręcić własną kierownicą samochodu, co
jest w moim wieku coraz trudniejsze. Terminal lotniczy w Lublinie nie jest może
tak duży jak we Wrocławiu, ale nowoczesność z funkcjonalnością jest
wystarczająca, aby mieszkańcy Lublina czuli się dumnie ze swego nowego nabytku.
Do
hotelu wróciliśmy po 17-tej, a przed 19-tą rozpoczęła się uroczysta kolacja.
Wziął w niej udział ojciec Dominik Orczykowski, z którym serdecznie
wyściskaliśmy się wspominając lotnicze wrocławskie spotkania w klubie „Loteczka”.
Zasiedliśmy przy długim wspólnym stole i znów wspomnieniom nie było końca. Uroczystość
rozpoczęto marszem lotników i minutą ciszy za tych co odeszli na wieczną wartę.
Były wystąpienia Zarządu KPD, przyjęcia nowych członków i odznaczenia
sympatyków. Nowymi członkami KPD stali się piloci Bogdan Mrozek i Bubień,
którzy podziękowali za przyjęcie. Wzruszającym momentem była chwila odznaczania
Grzegorza Zięboraka syna dr inż. Jerzego Zięboraka, który będąc
niepełnosprawnym człowiekiem towarzyszy swojemu ojcu w lotniczych spotkaniach.
Ich wspólna ojcowsko synowska zażyłość rozczuliła mnie. Usuwana z lica pana
Jerzego łza w oku świadczyła o przeżywanej ogromnej emocjonalnej satysfakcji z
faktu odznaczenia syna. Warto dodać, że dr inż. Jerzy Zięborak pilot doświadczalny
i ekspert od wypadków lotniczych jest autorem wielu publikacji lotniczych i ostatnio
wydanej książki pt. „Studium katastrofy Liberatora AL 523 Gibraltar 1943” w
którym zginął gen. Władysław Sikorski. Posiadacze jego książek otrzymywali od
autora dedykacje. Odznaczenia otrzymali także mgr inż. Ryszard Witkowski, Tadeusz
Chwałczyk autor książki pt. „Ochota na latanie”, żona mgr inż. Stanisława
Wielgusa wspaniałego pilota doświadczalnego jedynego który spędził w jednym
locie na szybowcu 36 godzin i kilku
innych. Do najciekawszych zaliczam osobisty kontakt z mgr inż. Jerzym Jędrzejewskim pilotem doświadczalnym i autorem wielu lotniczych tekstów. Zadziwiała mnie jego doskonała pamięć, kiedy wspominał moich mieleckich kolegów pracujących pod jego kierownictwem w bazie agrolotniczej w Sudanie.
Uroczystość
zakrapiana lampką wina odbywała się podczas wielu indywidualnych rozmów i
trwała do późnych godzin. Była okazja do porozmawiania z wielu znakomitościami
lotniczymi w tym z Maciejem Laskiem, przewodniczącym komisji badania katastrofy
prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Do ciekawostek zaliczam jego wypowiedź o
nie podaniu ręki jego matce, w kościele podczas mszy świętej, w czasie przekazywania
sobie znaku pokoju. Dzień zakończył się licznymi przyjacielskimi
rozmowami w hotelowych pokojach.
Ostatni
dzień zjazdu to po śniadaniu tradycyjna msza święta za członków KPD i lotników
polskich, w kościele p. w. św. Józefa w Świdniku, odprawiona przez proboszcza
parafii i ojca Dominika Orczykowskiego. Ojciec Dominik wspomniał tych lotników,
którzy na stałe odeszli od nas na wieczną wartę, a po zakończeniu mszy świętej wykonane
zostały pamiątkowe zdjęcia. Następnie uczestnicy zjazdu odbyli wycieczkę do
Lublina, zwiedzając stare miasto i Zamek Lubelski. Powrót do Świdnika odbył się
wraz z rzutem oka na były obóz koncentracyjny Majdanek. Podczas pożegnalnego
obiadu uczestnicy mieli możność wymienienia ostatnich uwag, natomiast zarząd klubu
wystosował apel do swych członków o nadsyłanie swoich lotniczych wspomnień,
które następnie zostaną opublikowane, a ja otrzymałem zapewnienie, że również
moje lotnicze wspomnienia jako mechanika lotniczego mogą znaleźć się wśród
wspomnień lotniczych gwiazd.
Zjazd
KPD, który nazwać mogę spotkaniem lotniczych gwiazd na zawsze pozostanie w
mojej pamięci. Serdecznie dziękuję wszystkim uczestnikom za miłe spędzenie
chwil w lotniczej atmosferze, a szczególnie swemu przyjacielowi pilotowi
doświadczalnemu inż. Tadeuszowi Pakule, dzięki któremu mogłem wraz z żoną
uczestniczyć w spotkaniu tylu lotniczych znakomitości. Więcej zdjęć ze zjazdu
możemy obejrzeć na facebooku klikając na link poniżej.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, 23 września
2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz