To nie jest mój świat
Jadąc
kilka dni temu karetką pogotowia do szpitala doznałem dziwnego uczucia. Siedząc
w jadącej karetce i rozglądając się po jej wnętrzu, mój wzrok padł na szybę, w
której przesuwały się jakieś nieznane obrazy. Z przerażeniem uświadomiłem sobie
jakobym znalazł się w jakimś dziwnym nieznanym mi świecie. Obcięty szybą obraz
migał przed oczami jak film, a ja, jak w kalejdoskopie oglądałem zmieniające
się obrazy. Gdy karetka stawała obraz zatrzymywał się, a w nim widziałem
przeróżne pojazdy i dziwnych ludzi. Nie poznawałem obciętych szybą znanych
budynków, ulic, skrzyżowań i ludzi jakby wziętych z innego niż mój świat. To
wrażenie narastało aż do chwili wyniesienia mnie z karetki i pozostawało
jeszcze przez dłuższy czas. Uświadomiłem sobie wówczas pewne fakty i zdarzenia
z mojego życia, które doprowadziły do powyższego zjawiska. Moje zdjęcie sprzed roku
Od momentu kiedy w latach 80-tych ubiegłego wieku opuściłem Mielec wyjeżdżając do Wrocławia, a następnie w wyniku nieudanej operacji w szczepienia endoprotezy kolanowej utraciłem zdolność poruszania się musząc korzystać z dwu lub jednej kuli, wówczas moja zdolność kontaktów środowiskowych została wysoko ograniczona. Mieszkając z żoną w dwurodzinnym domu na spokojnym osiedlu miałem do czynienia z domem, ogródkiem, widokiem z okna na nieliczne domy i nielicznymi spotkaniami z rodziną, klubami do których należałem i krótkimi wyjazdami w rodzinne strony. Był to czas przespany do obecnej chwili przez 40 lat i obudzony w karetce do szpitala.
Moje dotychczasowe życie na trwale istniało w tamtych odległych czasach. A kiedy zaistniał Internet i zacząłem pisać wspomnienia z własnego życia publikując je na blogu zostałem całkowicie zagłębiony w tamtych czasach utrwalając je w swojej pamięci. Nawet należąc do kilku towarzystw i klubów wyżywałem się wspominając przeżyte historyczne czasy. Wszystkie wolne chwile wykorzystywałem na opisy historycznych wydarzeń wplatanych w spotkania w klubach do których należałem. Walczyłem często bez skutku o historię Ziemi Mieleckiej, tej lotniczej i partyzanckiej czym do dziś narażam się wielu. Nie zależało mi na splendorach jak wielu innym, którzy na swój sposób przedstawiają historyczne fakty dla osiągania osobistych korzyści. Zakończyłem opis własnego życia książką „Żyłem jak umiałem” opublikowaną w Internecie. Przedstawiłem w niej biografię bez elementów tuszowania tych czy innych faktów, albowiem nie zależy mi jak zostanę oceniany. Celem książki, oprócz biografii, jest uzupełnienie luk w historycznych faktach o wydarzenia których tam nie znajdziemy. Dotyczy to dziedzin lotnictwa, partyzanckich, a szczególnie tych z mojej pracy na telekomunikacyjnej centralnej stacji tzw. Wcz w Warszawie.
Zaangażowany w tamtym świecie przespałem 40 lat. Budząc się w karetce pogotowia w wieku 94 lat nie poznaję obecnego świata. Na ulicach w sklepach i wszędzie obcy ludzie. Nie ma moich przyjaciół, nawet tych z którymi pracowałem. Nie mam do kogo zadzwonić, a ci z którymi rozmawiam inaczej się wyrażają, a ja ich nie rozumiem. Wszystko co mnie otacza, co widzę i słyszę, wydaje mi się dziwnie obce. Nie rozumiem ludzi, którzy dopuszczają to, z czym moje pokolenie walczyło i obaliło. Przeżyłem system totalitarny i odczułem na swojej skórze najgorsze jego elementy. Nie rozumiem jak to możliwe, by otaczający mnie ludzie nie reagowali na powrót niedemokratycznych zasad popierając je. Dlaczego nie rozumieją, że brak praworządności obróci się przeciwko nim, bo tylko trójpodział władzy zapewnia każdemu bezpieczeństwo. Nawet włączając telewizor słyszę jak dawniej kłamstwa. Budząc się w karetce tkwię w autorytarnym systemie i nie rozumiem jak obecni ludzie dopuścili by autorytaryzm rządził państwem? dyrektywy biegnące od jednego czy dwu przywódców nie mają nic wspólnego z demokracją i są zaprzeczeniem demokratycznych zasad.
Chciałbym ponownie zasnąć, by obudzić się w lepszym świecie. Tym bardziej że gdzieś niedaleko toczy się wojna. Dokąd zdąża ten niezrozumiały świat i obecni ludzie?
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 5 kwietnia 2022 roku
Właśnie ! D O K Ą D ?
OdpowiedzUsuńSmutne i trudne pytanie
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia i wiary w lepsze jutro.
OdpowiedzUsuń-dokąd??
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa obserwacja, tak jakbyśmy zatracili dar uczenia się i przkazywania tej wiedzy. Zagubiliśmy się, ale dlaczego...
OdpowiedzUsuńPanie Teofilu. Identycznie to odczuwam. Po nieudanej endoprotezie- wózek inwalidzki, cztery ściany ewentualnie balkon. Siedzę i wspominam rewelacyjne czasy w Fabryce,ludzi, którym coś się chcialo, o coś walczyli. Nie rozumiem pokolenia cyfrowego, nie mam wspólnego języka, nie mam z nimi tych samych wartości. Nikogo nie interesuje , jak doszło do wolności, którą teraz za darmo tracimy w imię wydumanych, a nie realistycznych wyzwań przyszłości. Pozdrawiam, jestem myślami z Panem. Nie dogonię, ale te 92 na karku? Jeszcze raz z wyrazami głębokiego szacunku Kazik.K.
OdpowiedzUsuńRozumiem Pana Panie Kazimierzu doskonale. Wspominam często pana wystąpienie na jednym ze Spotkań Pokoleń w Mielcu. Mieliśmy wspólnego wspaniałego przyjaciela Tadzia Pakułę, który zawsze Pana niezwykle mile wspominał. Już ci wszyscy niemal przyjaciele i ci z którymi pracowaliśmy nas opuścili i tylko my się jeszcze na tym padole błąkamy. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńKochany Panie Teofilu. Nie wszyscy - na szczęście - są obcy. Ma Pan swój fanklub, którego my - Krysia i ja - jesteśmy członkami. Mieliśmy i mamy zaszczyt poznać/znać tak niezwykłego, a jednocześnie normalnego, szlachetnego i prawego człowieka jakim Pan jest. Znakomicie rozumiem, co chciał Pan przekazać, ale proszę nie tracić nadziei. Żyje Pan dla wielu ludzi, którzy cenią Pana za osobistą odwagę wypowiadania swoich myśli wbrew tym, którym się to może nie podobać. Ściskamy Pana mocno, życząc zdrowia. Pozdrawiamy serdecznie małżonkę. Leszek i Krysia Mańkowscy
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Teofilu! Bardzo serdecznie Pana pozdrawiam, dziękuję za wszystkie wiadomości, które otrzymuję od Pana. Są dla mnie prawdziwą skarbnicą wiedzy. Proszę pozwolić, że przekażę swoje spostrzeżenia. Świat jest ciągle dobry, a ludzie zaskakują ofiarnością, bezinteresownością. Oczywiście nie wszyscy i nie wszędzie, ale są. Dwa tygodnie temu byłam na granicy w Medyce. Ci, których spotkałam, wolontariusze z całej Polski, utwierdzają mnie w przekonaniu, ze warto żyć. Z wyrazami szacunku Anna Leśniewska.
OdpowiedzUsuńNa wszystkie powyższe pytania dokąd zmierzamy i dlaczego, także na pańską Panie Bartku sugestię odpowie wojna na Ukrainie. Oby tylko nie była to odpowiedź tragiczna
OdpowiedzUsuńDear Cousin, I cannot understand your beautiful language but I watch the TV reports here in the USA> I am so proud (as always) to be of Polish heritage. Poland has accepted the fleeing Ukrainians with such dignity and support. God Bless Poland, Ukraine and all who seek an end to this murder.
OdpowiedzUsuńDrogi Kuzynie. Jestem niezmiernie zaszczycony, że rodzina mojej cioci Karoliny Bajorek z Lenartowiczów śledzi moje wpisy na blogu. Karolina siostra mojego ojca wyemigrowała do USA jeszcze przed I Wojną Światową, a Ty i wielu innych potomków naszej rodziny nie znacie języka polskiego. Jest czymś wspaniałym, że przynajmniej w ten sposób możemy się kontaktować. Serdecznie wszystkich członków Rodziny Bajorków w USA pozdrawiam i życzę radosnych Świąt Wielkanocnych.
Usuń