niedziela, 22 listopada 2015

Listopadowe wspomnienia



Listopadowe wspomnienia
            Listopad jest miesiącem w którym odwiedzamy na cmentarzach swoich bliskich. Jest jednak nie tylko miesiącem porządków na grobach, odwiedzin i modlitw w dniu Wszystkich Świętych, ale przede wszystkim jest miesiącem wspomnień. To właśnie wówczas, kiedy stojąc nad grobem zapalam znicz i wypowiadam słowa modlitwy, stają mi przed oczami sylwetki zmarłych. Wspominam trudne życie rodziców i tych bliskich do których sięgam pamięcią. Wspominam także tych, których udało mi się wydobyć z ciemności zapomnienia. Są to dziadkowie i pradziadkowie oraz zstępni ich rodzin poznanych z genealogicznych poszukiwań. Obecnie wydobyci z zapomnienia trafili na kartki genealogicznych wspomnień ku czci następnych pokoleń. Co zrobią następne pokolenia z tą pamięcią? Oto jest pytanie, które zadaję sobie stojąc przed grobami bliskich. Często nie ma ich grobów, bo nie wiadomo gdzie zginęli i jak oraz gdzie zostali pochowani. Są to mój stryj Władysław – nie wrócił z I Wojny Światowej walcząc o wolną Polskę, stryj Henryk – żołnierz Andersa zginął pochowany na cmentarzu Kanakin w Iraku. Nie wiadomo gdzie się ich kości znajdują. Odwiedzając na cmentarzu bliskich staję pod cmentarnym krzyżem i zapalam wśród innych znicz, odmawiam modlitwę i wspominamy ich. Zginął także z rąk faszystowskich oprawców mój Ojciec Stanisław, ale przynajmniej jego kości zostały należycie pochowane i mogę je odwiedzać. Dla mnie dzień Wszystkich Świętych jest jednocześnie świętem wspomnień.
            Tak się u mnie składa, że mamy z żoną Lidką taką ilość grobów do obsłużenia i odwiedzenia w dniu Wszystkich Świętych i tak nasze groby są odległe od siebie, że nie jesteśmy w stanie odwiedzić ich w jednym dniu. Dodatkowo ruch przedświąteczny tak utrudnia dojazdy, że zmuszeni jesteśmy do wyjeżdżania kilka dni wcześniej, by z powrotem wrócić przed ruchem do domu, gdyż we Wrocławiu żona ma na cmentarzach także sporo rodzinnych grobów. Wyjeżdżamy zazwyczaj rok rocznie kilka dni przed dniem Wszystkich Świętych. Jedziemy ponad 400 km do Mielca i Przecławia. Następnie do Częstochowy, gdzie żona ma mnóstwo rodzinnych grobów i wracamy przed dniem Wszystkich Świętych do Wrocławia, gdzie już w dniu zmarłych odwiedzamy groby bliskich żony. Na wszystkich grobach staramy się robić porządki, stawiamy kwiaty, zapalamy znicze, odmawiamy modlitwy, no i oczywiście wspominamy ich.
            Kiedy przykładowo idę przez cmentarz w rodzinnym Przecławiu, lub Mielcu, napotykam niemal co krok nagrobek ze znajomym nazwiskiem. Przeszedłem przez życie na tym padole już 88 lat i prawie wszyscy których znałem leżą sobie na tych cmentarzach. Leżą koledzy, koleżanki, znani z pracy, bliżsi i dalsi sąsiedzi i znajomi. Leżą także ci, którzy często dawali mi dobrze w skórę. Wszystkie te nazwiska wzbudzają wspomnienia wywołując z pamięci  dobre, ale także często gorzkie, trudne przeżyte chwile. Tak jak wszystko ma swój kres, tak i my do swego kresu dobijemy.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 22 listopada 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz