Widząc takie ogromny urodzaj
jabłek w tym roku, oraz ich marnotrawstwo przypomniały mi się wydarzenia z lat
młodości, kiedy z chłopakami w Przecławiu chodziliśmy do sadu księdza
proboszcza Zająca, kradnąc po prostu jego owoce. Przeskakiwaliśmy płot, wskakiwaliśmy
na jabłonie, by następnie szybko za koszulę naładować sobie pełno jabłek,
wrócić z łupem i zajadać się owocami. Były to powojenne lata 40-te, kiedy w
domach nie przewalało się z wyżywieniem i dla wielu z moich kolegów owoce
zerwane u księdza były sposobem spędzenia głodu. Kiedy obecnie widzę marniejące
pod drzewami w ogrodach jabłka i słyszę narzekania jak to obecnie jest w Polsce
źle przypominają mi się właśnie tamte młodzieńcze lata. Przypomina mi się
również inne związane z jabłkami wydarzenie. Było lato 1946 roku w Przecławiu,
gdzie w sadach kradli jabłka żołnierze Sowieccy. Przyjeżdżali z Tuszymi, gdzie
stacjonowali, aby uzupełnić swoje żywnościowe niedobory. Ponieważ najwięcej
sadów w tamtym czasie było na Woli (dawna nazwa ulicy), a kradzieże były
wyniszczające sady, więc zaczęto działać, aby przeciwstawić się kradzieżom.
Milicjantami w Przecławiu byli przecławscy chłopcy nieco starsi ode mnie, a
posterunek Milicji Obywatelskiej znajdował się w rynku. Rozdali starszym
chłopakom broń i wspólnie rozbroili kradnących Rosjan i kilku z nich zamknęli
na posterunku zawiadamiając komendanturę sowiecką w Mielcu o zdarzeniu. Reakcja
była taka, że oddział Sowietów nocą zaatakował posterunek MO, odbił
aresztowanych żołnierzy zabierając ze sobą jednego z milicjantów Ludwika
Kordzińskiego, który w tym czasie pełnił dyżur na posterunku MO. W nieznanym
celu prowadzili go na Tuszymę. Będąc na moście w Przecławiu udało mu się uciec.
Skoczył z mostu do Wisłoki i w ten sposób się uratował. Nie wiadomo co Rosjanie
z zemsty chcieli z nim zrobić. Dla mnie do dzisiejszego dnia zagadką jest jak
można skoczyć z mostu do płytkiej latem Wisłoki i wyjść z tego cało. Tak mówił
sam Kordziński, ale czy to jest prawda, mam wątpliwości. Z drugiej strony
często w niebezpieczeństwie wychodzi się z opresji, chociaż wydaje się to
niemożliwe.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, 25.8.2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz