poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Mieleckie wspomnienia


Mieleckie wspomnienia

Mam tych wspomnień taka wiele, a najwięcej kiedy jestem w Mielcu. One aż uwierają w głowie, aby je wyrzucić na zewnątrz. Najłatwiej byłoby, aby jakimś przewodem podobnym do USB czy HDMI połączyć mózg komputerem i dwoma kliknięciami kopiuj i wklej przelać je na twardy dysk. Dobrze jednak, że Stwórca nigdy na to nie pozwoli, bo głupota ludzka na pewno wykorzystała by ten fakt do swych niecnych czynów.

Najwięcej wspomnień odwiedza mnie kiedy spotykam się z kolegami i znajomymi, z którymi przez 30 lat na mieleckim lotnisku i wielu krajach świata dzieliłem trudy lotniczego fachu. Nie często mam takie spotkania, bo nie często bywam w Mielcu, ale ostatnio spotkałem się z kilkoma kolegami z którymi powspominaliśmy dawne dzieje. Opowiedziałem im swoje nieznane życiowe historie i pogawędziliśmy o tym i owym.
 Mirosław Mikołajczyk zwany przez nas Wojtkiem

Od prawej Jerzy Pietrzak - pilot doświadczalny, Franciszek Drozdowski - pilot doświadczalny, Franciszek Kaszuba - mechanik pokładowy, Jerzy Łukasik - mechanik

Józef Duszkiewicz - mechanik pokładowy ZUA


Koledzy z którymi ostatnio spotkałem się w Mielcu. Od lewej Władysław Florek, Józef Ciężadło, Jan Misiek, Jerzy Łukasik, Franciszek Kaszuba, Franciszek Drozdowski, Jerzy Pietrzak, Józef Duszkiewicz, Mirosław Mikołajczyk.

Władysław Florek, Józef Ciężadło, Jan Misiek, Jerzy Łukasik, Franciszek Kaszuba. Robiłem powyższe zdjęcia, więc mnie na nich nie ma


Kiedy patrzę na ich obecne zniszczone twarze, staram się dostrzec ich młodzieńczą werwę z jaką wykonywali lotniczy trud. Widząc „Wojtka” Mikołajczyka i Frania Kaszubę przypomina mi się nie tylko praca na lotnisku w Mielcu, ale także w Sudanie  w bazie Turabi, gdzie w agrolotnictwie niszczyliśmy szkodniki na plantacjach bawełny. Przeżyliśmy tam niebezpieczną, humorystyczną, ale szczęśliwie zakończoną przygodę. Władziu Florek przypomina mi pracę w Serwisie, załatwianie reklamacji lotniczych w jednostkach wojskowych, Reklamacje w Rumunii, Przekazywanie samolotów AN-2 Rosjanom we Lwowie. Franiu Drozdowski – późniejszy pilot doświadczalny przypomina mi pracę na tzw. Tajwanie, gdzie dzieliliśmy trudy uruchamiania radiolokacyjnego urządzenia RP-5 na samolotach Lim 5P. Jurek Pietrzak – wspaniały pilot to też osobna legenda lotnicza. Józiu Ciężadło - pracował wspólnie z Jozefem Misiaczkiem w sekcji prób w locie pod kierownictwem inż. Kuca. Przeprowadzali próby na wszystkich przekazywanych do prób samolotach. Następny to Jasiu Misiek – spokojny rozważny człowiek, obsługiwał uzbrojenie samolotów wojskowych, czyli działka i fotele katapultowe. Józiu Duszkiewicz to Aeroklub Mielecki i ZUA skąd ma wiele wspomnień. Jurek Łukasik – przypomina mi pracę w Serwisie skąd odszedłem na emeryturę.

Z innego spotkania pilot Zygmunt Osak przypomniał mi zmarłego Zbyszka Durę, z którym przez 10 lat razem Olkiem Wójcikiem kierowaliśmy na Wydziale 57 Start pracami ERNO i mechanikami. Przez cały rok ze Zbyszkiem Durą byłem w Indonezji, gdzie uruchamialiśmy dostarczone im przez Polskę samoloty Lim5P. Zbyszek zmarł wiele lat temu, a ja Osakowi zawdzięczam rozmowę telefoniczną z Andrzejem Durą – synem Zbyszka.

Mam i inne późniejsze wspomnienia, kiedy zetknąłem się z dr hab. Włodzimierzem Adamskim. We wrocławskim klubie Loteczka wystąpił kiedyś z ciekawą prelekcją. Zadziwił sposobem przedstawienia trudnych zagadnień lotniczych. To człowiek bardzo zasłużony naukowo, a mało ceniony w Mielcu. Jego zagraniczne wystąpienia i nagrody w kraju i za granicą nie wszystkim są tu znane. Proponuję zapoznać się z informacją o nim i jego ostatnio dołączonymi do szerokiej kolekcji nagród wyróżnieniami, klikając poniżej na link.
https://drive.google.com/drive/folders/1Mtav-0RRkt9u7ZxkhgOuFaPmOTsxxM6p?usp=sharing 

Czy staremu człowiekowi potrzebne są wspomnienia? Czy mają jakiś sens? W moim wypadku dopingują do dalszych działań.

Teofil Lenartowicz
Mielec, dnia 19 sierpnia 2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz