czwartek, 31 lipca 2014

Lipcowe pisanie


Lipcowe pisanie.

            Kłopoty, a szczególnie zdrowie skutkują tym, że mniej mamy czasu, aby podejść do komputera i zapisać to i owo. Tak było i w moim wypadku i stąd wzięła się owa zwłoka, choć tematów do zapisania nagromadziło się sporo. W pierwszym rzędzie pragnę złożyć życzenia wiele lat zdrowia i następnego 60-lecia kapłaństwa Ojcu Dominikowi Orczykowskiemu. Naszemu wspaniałemu kapelanowi lotników życzę wiele spotkań w klubie lotników „Loteczka”, gdzie dowoli mogłem cieszyć się tryskającą humorem rozmową z nim. 60-lecie kapłaństwa Ojciec Dominik obchodził w czerwcu br. więc życzenia są spóźnione za co przepraszam.


            Gratulacje należą się także działaczom Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej, którzy za swą działalność odznaczeni zostali Złotymi, Srebrnymi i Brązowymi Krzyżami Zasługi. Uroczystość wręczenia odbyła się w czerwcu w Rzeszowie na wniosek Wojewody Podkarpackiego. W szczególności gratulacje kieruję do pana Zbigniewa Wicherskiego, który będąc administratorem strony internetowej TMZM i kilku innych wkłada wiele wysiłku, czasu i poświęcenia za publikowane na stronach WWW teksty, zdjęcia i filmy. Taka praca wymaga wiele wysiłku i czasu, a stąd gdybym mógł wnioskować, przyznałbym panu Wicherskiemu Złoty Krzyż Zasługi.   
            Czerwiec był miesiącem, w którym kilka tygodni spędziłem w swoim rodzinnym Mielcu, gdzie spędziłem większą część swojego życia. Mielec jest moją Małą Ojczyzną i stąd ciągnie mnie do niego  nieustannie. Nic w tym dziwnego, gdyż stamtąd pochodzą moje rodzinne korzenie, tam pozostaje moja rodzina, młodość, najlepsi koledzy, a co najważniejsze pozostają wspomnienia całego życia. Lato jest czasem, kiedy moje stare kości pozwalają na wyjazd samochodem w odległą trasę z Wrocławia do Mielca. W prawdzie nie obyło się bez kłopotów, gdyż przysnąwszy na autostradzie A 4 otarłem się o bandę i uszkodziłem samochód, jednak dzięki Bogu tak ja, jak i żona nie odnieśliśmy uszczerbku na zdrowiu.  Incydent zakończony został jedynie 800 zł wydatkiem na remont nadwozia samochodu.
            Zawsze z wielkim zainteresowaniem odwiedzam Mielec i często miasto mnie zadziwia. Oglądam i obserwuję domy, ulice, mieszkańców i porównuję do stanu kiedy opuszczałem Mielec przed prawie 30 laty. Jestem zaskoczony, bo pomimo ogromnej plajty, jaką zrobił przed laty przemysł lotniczy, miasto pięknieje. Ulice, domy, zieleńce zadbane. Nie widać zaniedbań jakie widoczne są w innych miastach. Mieszkańcy chodzą ładnie ubrani. W sklepach uwijają się kupujący i chociaż w rozmowach z ludźmi słyszy się o pogłębiającej biedzie, to na ulicach biedy nie widać. To co zaskakuje i dobrze świadczy o przyszłości mieszkańców, to dużo młodzieży i dzieci. Porównanie z Wrocławiem wypada na korzyść Mielca. Już dawno nie widziałem na ulicach tyle matek z dziećmi i kobiet w ciąży co w Mielcu. Brawo Mielczanie wyludnienie Wam nie grozi.
            Odwiedziłem rodzinę i odbyłem kilka spotkań z kolegami z pracy. Niestety jest ich już coraz mniej. Odwiedziny kolegów odbywają się często w szpitalu, a najczęściej na cmentarzu. Z żyjących weteranów lotniczego przemysłu i kolegów z lat młodości pozostają tylko szczątki. Tak odbywa się przemijanie. Wchodzą następne pokolenia. Smutne spotkanie na cmentarzu odbyłem z Bogusławem Mrozkiem przy jego grobowcu. Ten wspaniały człowiek zginął śmiercią lotnika, a jeszcze w ubiegłym roku spotkałem go na zjeździe pilotów doświadczalnych w Świdniku. To niesprawiedliwe, gdy śmierć zabiera nam najlepszych ludzi. 



Do takich zaliczam swojego kolegę z lat młodości Czesława Bukowego. Odszedł do Krainy Wieczności także w czerwcu br. Ten wspaniały pełen życia człowiek był ostatnim żyjącym zakładnikiem, który pojmany przez Niemców 70 lat temu 1 sierpnia 1944 roku w Przecławiu miał zostać zgładzony, a jedynie cudem uniknął śmierci. Pamiętam to wydarzenie, bo zginął wówczas z rąk Niemców mój Ojciec. Nie będę już miał codziennych telefonów z humorem opowiadanych przez niego wierszyków i komentarzy. Żegnaj mój Drogi Przyjacielu.   
            Odległość Wrocławia od Mielca jest przeszkodą w kontaktach z Klubem Miłośników Lotnictwa w Mielcu, którego jestem członkiem. Wprawdzie czas od czasu pan Zbigniew Wicherski przysyła mi zawiadomienia o różnych wydarzeniach, ale często dowiaduję się o nich po ich odbyciu. Chciałbym opłacić składkę członkowską i coś więcej wiedzieć o działalności Klubu. Rozpoznawany w klubie „Loteczka” jako Mielczanin dostaję, często zapytanie o Mielec. Tak było w wypadku przyznanego przez Mielec „Wyróżnienia Dedal” przyznanego za wybitne osiągnięcia lotnicze. Statuetkę Wyróżnienia Dedal wręczono zasłużonym dla Mielca na wyjazdowym spotkaniu w Baranowie Sandomierskim 24 czerwca. Problem w tym, że wysłuchałem protest osób, które o tej samej nazwie otrzymali nagrodę przyznawaną od 10 lat decyzją kapituły przy Radzie Seniorów Lotnictwa Aeroklubu Polskiego za wybitne lotnicze osiągnięcia konstruktorskie. Osoby obdarowane tą prestiżową nagrodą zarzucają Mielcowi plagiat. Wprawdzie pan dr hab. Włodzimierz Adamski przysłał mi obszerne wyjaśnienie, że nastąpiło nieporozumienie, ale nie odezwali się autorzy nagrody. Mam jednak nadzieję, że sprawa zostanie pomyślnie rozwiązana ku zadowoleniu wszystkich obdarowanych tą prestiżową nagrodą.
            Lato, obowiązki i choroby przemijają. Żyje się wspomnieniami z przeszłości, ale także przyszłością. Do tej należy powrót do zdrowia żony po operacji bajpasów, ale po cichutku liczę na następny wyjazd do Mielca z okazji IV Spotkania Pokoleń w sierpniu br.
            Obecny nadchodzący 1 sierpień jest miesiącem tragicznej 70 rocznicy śmierci mojego Ojca zamordowanego w Przecławiu obok Mielca przez hitlerowskich zbirów. Zbiegło się to z rocznicą Powstania Warszawskiego i dlatego ta rocznica jest w moim życiu tak ważnym tragicznym wydarzeniem. Biegnie mi już 87 rok życia i nawiedzają mnie refleksje. Czy jeszcze zdążę coś nie coś tutaj zapisać?
Teofil Lenartowicz
Wrocław, 31 lipca 2014