Moje kontakty z
Żołnierzem Wyklętym Rusinem ps. "Olek"
Tytułowy temat
jest kontynuacją poprzedniego tematu z 1 marca dotyczący Żołnierza Wyklętego.
Cytowałem w nim temat Ewy Kurek, w którym opisała wyzwoleńczą działalność „Olka”
przed transformacją ustrojową 1989, natomiast poniżej zajmę się tym co działo
się później i trwa do obecnej chwili.
W kilku słowach
przedtem pragnę przedstawić dlaczego od wielu lat interesuję się jego osobą, a
historia ta trwa od moich młodzieńczych lat za okupacji niemieckiej na Ziemi
Mieleckiej.
Kiedy w tych
ciężkich czasach nie było co jeść, bo okupant zabierał nam nawet resztki mleka
i gdy partyzanci „Olka” rozbili w Przecławiu mleczarnie niszcząc wirującego
bąka, to jak byłem głodny mogłem się napić mleka. Działo się wówczas tak wiele
niegodziwości, że świadomość iż są ludzie którzy walczą i opierają się okupantowi,
była pewną nadzieją. Ta nadzieja przechylała się to w jedną, to w drugą stronę.
Rosła gdy plotka doniosła, że obrabowano niemieckiego kolonistę, zlikwidowano
granatowego policjanta, bo zastrzelił człowieka z ruchu oporu. Przez chwilę
była radość że odwrócą się losy wojny gdy Niemcy uderzyli na Związek Radziecki.
Zmalała gdy ucichł huk dział idących dalej na wschód niemieckich armii. Przygnębiało
gdy ojca więziono na Gestapo, gdy na niebie widziałem rakiety V-1 i V-2 lecące
na północ. Podobnie na widok mordowanych Żydów i jeńców rosyjskich. W tych
okropnościach jedyną pociechą była świadomość istnienia partyzantów. Nie
wiedziałem jakie było zaplecze polityczne partyzantów i kto nimi dowodził. Mówiło
się o nich banda Olka, bo tak nazwali ich Niemcy. Osobistą tragedię przeżyłem, gdy
zginął mój ojciec. Stało się to, gdy partyzanci Olka zabili niemieckiego wartownika
pilnującego mostu w Przecławiu. To w jego odwecie zginął mój ojciec. Nie czułem
żalu do partyzantów ani ich dowódcy, raczej wzrastała wściekłość do Niemców.
Skończyła się
wojna, a dopiero wówczas i także skrycie, dowiadywałem się szczegółów o Olku. Dalej
działał ze swoim oddziałem w konspiracji. Pierwszy raz zobaczyłem go w 1945
roku, kiedy przyszedł zamanifestować swą obecność w Przecławiu. Siedział przy
piwie w gospodzie przy ladzie w pięknym mundurze przedwojennego oficera z
orzełkiem w koronie. Milicjanci z miejscowego posterunku MO nie odważyli się przyjść
i przeszkodzić mu w biesiadzie. Jego walkę
przedstawiłem cytatem Ewy Kurek w poprzednim temacie. Wspomnę tylko, że
w walce związał się z Hieronimem Dekutowskim ps. Zapora będąc z oddziałem
prawie rok pod jego dowództwem. Wówczas Zapora ze swoimi ludźmi czynił próbę z
Lubelszczyzny przez Podkarpacie przebić się na zachód. Nie udało mu się namówić
Olka do pójścia razem z nim, gdyż ten nie wierzył w udaną próbę. Zapora dotarł
aż pod Jasło, ale dalej w kierunku na Czechosłowację już się nie przebił i wrócił
na Lubelszczyznę.
Minęły
dziesiątki lat kiedy na początku XXI wieku zostałem w Przecławiu zaproszony
przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Przecławia na rocznicę „Akcji Burza”
Spotkałem tam Olka, bo był jej uczestnikiem w 1944 roku, kiedy oddziały AK przebijały
się z pomocą Warszawskiemu Powstaniu.
|
Aleksander Rusin ps. "Olek" i "Rusal" w roku 2004 na rocznicy "Akcji Burza" w Przecławiu |
|
Jak Wyżej |
|
Dr Jacek Krzysztofik i "Olek" |
Olek tak jak wiele innych oddziałów nie
przebił się i wrócił w lasy rodzinnej Puszczy Sandomierskiej. Ponieważ zajęty
byłem wówczas dokumentowaniem historii rodzinnej podjąłem kontakt z Olkiem
odwiedzając go w rodzinnej wiosce Dobrynin przyległej lasom, gdzie mieszkał z
synem i jego rodziną. Aby przełamać pierwsze lody pojechałem tam ze swoim
kolegą Janem Gręboszem, którego on dobrze znał.
|
Olek i Jan Grębosz |
|
"Olek" w rozmowie z Janem Gręboszem |
|
"Olek" z Janem Gręboszem przed domem "Olka" około 2005 roku |
Początkowo był nieufny czemu
się nie dziwię, ale po następnych wizytach, kiedy przekonał się o moich
zamiarach, to zapraszał mnie na następne spotkania i w ten sposób dowiadywałem
się o jego życiu. Okazał się wspaniałym rozmówcą chętnym do opowiedzenia swych
przeżyć. Przebijał z jego wypowiedzi patriotyzm, a witając zadawał mi pytanie.
Czy to już jest ta Polska za którą walczył? Znał ogromną ilość tajemnic rakiet
V-1 i V-2.
|
Teofil Lenartowicz z "Olkiem" przy pozostałościach po rakiecie V w Bliźnie |
|
Moja żona Lidia z "Olkiem" w Bliźnie |
|
Jak wyżej |
|
Lidka wychodzi z bunkra z którego Niemcy na poligonie w Bliźnie odpalali rakiety V1 |
|
"Olek" w Bliźnie |
|
"Olek" z Lidką przy pozostałościach hal w których montowano rakiety V |
|
Jak wyżej |
|
"Olek" z autorem tekstu w Bliźnie |
|
Autor tekstu z "Olkiem" na drodze do Bliźny |
|
"Olek" z Lidką w miejscu gdzie bezpieka zamordowała w lesie dowódcę oddziału AK Józefa Wałka z którym "Olek" wspólnie zdobyli na kilka dni wyrzutnię rakiet w Bliźnie nie dopuszczając do jej wysadzenia przez minerów. |
|
"Olek" w miejscu gdzie oznakował krzyżem zamordowanie przez bezpiekę jego przyjaciela z walki Józefa Wałka |
|
Tabliczka informacyjna na krzyżu |
Jego wioska znajdowała się zaledwie kilka kilometrów od wyrzutni
rakiet w Bliźnie, a on przedzierał się przez zasieki i wraz z innymi wykradał
Niemcom tajemnicę rakiet. Powiedział mi jednego razu, że dotąd nie ujawnił
miejsca niewypału rakiety V-2, pytał czy powinien to obecnie zrobić.
Powiedziałem, aby postąpił według własnego uznania i nie nalegałem aby mi
ujawnił miejsce rakiety. Wiele lat po jego śmierci ujawnił to jego syn Roman,
skąd wydobyto dobrze zachowaną ogromną część V-2. Moje spotkania z Olkiem
trwały każdorazowo kiedy przyjeżdżałem z Wrocławia w rodzinne strony.
|
"Olek" w zadumie przed swoim domem w Dobryninie |
|
Często gestykulował podczas rozmowy |
|
"Olek" przebrał siebie i Lidkę w mundur celem wykonania kilku zdjęć |
|
Umundurowani Lidka z "Olkiem" przed jego domem |
|
Jak wyżej |
|
"Olek" w swoim mieszkaniu w 2007 roku |
Dowiedziałem się szczegółów z tragicznego dnia, gdy
zginął mój ojciec, ale także wiele innych z jego walki. Doszło do tego, że przy
mojej pomocy chciał wyjaśnić pewne fakty do których miał wątpliwości.
Rozważaliśmy wiele kwestii. Zrobiłem z nim kilka nagrań na dyktafon, a także
opisałem kilka relacji przeżyć swych kolegów z dawnych lat. Wszystko to
spisałem w Wspomnieniach i mam wraz ze zdjęciami na około 800 stron maszynopisu
A4. Musi jednak jeszcze wymrzeć sporo ludzi, aby można to upublicznić.
|
"Olek" w muzeum gen. Władysława Sikorskiego w Tuszowie Narodowym obok Mielca gdzie się generał urodził |
|
Jak wyżej |
|
"Olek" na ławce przed domem ze swoim synem Romanem |
|
"Olek" z synem Romanem i jego żoną Renatą |
|
Jak wyżej |
|
Z prawej "Olek" ze swoim sąsiadem Haraczem |
|
Roman Rusin ze swoją żoną Renatą |
Z historii życia
Olka przezierała ogromna tragedia i niewdzięczność społeczeństwa za jego 17
letnią walkę w konspiracji. Komuna wtłoczyła go na margines społeczny i
otoczyła szczelnie mianem bandyty. Dalej donosiciele bezpieki piastowali
funkcje społeczne i oskarżali go o czyny których nie popełnił. Wprawdzie
zapraszano go na uroczystość państwowe, ale milczano o jego zasługach. Doszło
do tego, że kiedy władze wojskowe mianowały go do stopnia pułkownika i na
uroczystości w urzędzie gminy padły słowa uznania z ust urzędnika, to grupa
mieszkańców wpadła i zrobiła mu awanturę. Władze wojskowe wystawiły wniosek
mianowania go do stopnia generała, ale nie był jeszcze podpisany przez
prezydenta. Później Olek zmarł.
|
"Olek" w 2008 roku kilka tygodni przed śmiercią z synem i jego żoną |
|
Jak wyżej |
Publikowałem w prasie lokalnej Mielca zasługi
Olka wymieniając nazwiska konfidentów
pomagających bezpiece ująć Olka. Grożono mi i protestowano do prasy, a ta
publikowała ich protesty. Nikt się nie odezwał w obronie czci Olka. Nie
odezwała się żadna z organizacji kombatanckich. Wszyscy nabrali wody w usta.
Jedynie rodzina Olka stawała w jego obronie. Jej protesty na publikacje oszczerczych
ataków w redakcji tygodnika Korso nie odniosły skutku. Natomiast ja usłyszałem
od naczelnej redaktor, że jestem adwokatem rodziny Rusinów zajmując się obroną
Olka. Remontując rynek w Przecławiu miano na nim postawić obelisk z napisem
czczącym wyzwolicieli Przecławia. Zaproszony na spotkanie zapytałem wójta, czy
ma na myśli Armię Czerwoną? Chyba odtąd zostałem uznany wrogiem, bo więcej mnie
nie zapraszano. Umieszczono na obelisku nic nie mówiący napis, a proponowałem
napis ku czci całego oddziału Olka, aby każdy przybysz wiedział, że znajduje
się na terenie skąd żołnierze AK pod dowództwem Olka Rusina wykradali tajemnice
rakiet V przypłacając to nawet życiem. Na uroczystości otwarcia Parku
Historycznego w Bliźnie, gdzie Niemcy testowali rakiety V wygłaszający
uroczystą mowę podkreślał zasługi innych nie wspominając Olka, a w apelu
poległych nie powołano schwytanych w Bliźnie na zbieraniu niewypałów i
zamordowanych. "Olek"będąc członkiem ŚZŻAK musiał walczyć z współpracującymi z bezpieką
donosicielami, mszczącymi się na nim za sprawione im lanie na goły tyłek. „Zapora”
za współpracę z bezpieką karał śmiercią, ale „Olek” nie splamił rąk bratobójczą
krwią. Uratował 2-krotnie od śmierci komunistę z Przecławia, który wciągał go w
zasadzkę. W rewanżu jego córka do obecnych czasów rozsiewała oszczercze ataki
przeciwko niemu, a mnie groziła używając niecenzuralnych słów. Niezrozumiałe
jest dla mnie nawet obecne działanie, kiedy nie znajduję wśród czczonych
Żołnierzy Wyklętych nazwiska „Olka” i obserwuję jakby unikano wymieniać
Żołnierzy AK. Jestem przekonany, że gdyby na innym terenie miano takiego
bohatera jak „Olek” to historię o nim znano by w całej Polsce, bo zapełniła
by pełnoekranowy film mrożącymi krew w żyłach scenami. Jego ucieczka z niewoli
sowieckiej na wykradzionym motocyklu przez sowiecką strefę i niemiecką do
swojej wioski i wszystko co przeżył do śmierci, byłoby ciekawsze od filmu z
Bondem w tle, a w dodatku prawdziwe.
Obecnie na
sztandarach uroczystości w Mielcu nie widzę nazwiska Olka Rusina, i innych
walczących w AK i WiN, a sztandary niosą
inne organizacje niż walczące o wolną Polskę. Widząc w podpisie „Prawdę i
Pamięć” nasuwa mi się pytanie. Czyżbyśmy przesuwali się w kierunku totalitarnym
w którym „Prawda i Pamięć” czciła w lesie Hitlera i hitlerowców, z którymi Olek
walczył?
W następnym
temacie przedstawię dokumenty, w sprawie działań na rzecz uznania przez społeczeństwo Mielca chwały należnej „Olkowi” i
jego żonie Marii, która podobnie jak on zasługuje na chwałę wyższą od bohaterów
noszonych w Mielcu na sztandarach w dniu Żołnierzy Wyklętych.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 5 marca 2018
Przejmująca historia, czyta się jednym tchem, Teofil kontynuuj ten temat, ta historia i jej dalszy ciąg nie powinna ulec zapomnieniu.Serdecznie pozdrawiam Ciebie i małżonkę Lidzie.
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki za pamięć i ciągłą obserwację moich wpisów
Usuń