Dokumenty
dotyczące Żołnierza Wyklętego „Olka” Rusina
Czas zakończyć
temat „Olka” przedstawiając kilka dokumentów w powyższej sprawie. Kiedy po
śmierci „Olka” publikowałem w mieleckim tygodniku Korso tematy o nim, ujawniłem
trzech konfidentów bezpieki, donoszących na niego. Jeden z nich Aleksander
Kisiel ps. Kuna przeżył „Olka” prowadząc w Przecławiu koło ZBOWiD. Protestował
w Korso i wnosił pretensje do mnie, że
jest niewinny. Drugim był nieżyjący leśniczy Roman Sójka, a jego wnuk
także Roman Sójka przysłał opublikowany w Korso temat grożący mi sądem. Trzeci Alojzy
Popiel - komunista z Przecławia wprowadzający „Olka” w zasadzki bezpieki
pomimo, że „Olek” uratował mu życie. „Olek” nie rozpoznał go, gdy Hieronim
Dekutowski ps. Zapora chciał wykonać na nim karę śmierci. Brzydził się rozlewu
bratniej krwi i nie wskazał komunisty ludziom Zapory. Poniżej kopie dokumentów
IPN ujawniające konfidentów.
Notatka IPN wydana na wniosek syna Romana Rusina dotycząca konfidenta UB Aleksandra Kisiela |
Notatka IPN dotycząca konfidenta UB Romana Sójki |
Interweniowałem
w mieleckich środowiskach kombatanckich w tym do prezesa ŚZŻAK w Mielcu –
bezskutecznie. Prosiłem go, by publicznie wystąpił w obronie czci „Olka”, ale
on napisał list tylko do mnie. Cytuję poniżej:
Szanowny
Panie.
Dziękuję
serdecznie za otrzymany list Pana, który dopiero dziś trafił do moich rąk,
leżąc spokojnie w skrzynce pocztowej.
Niech
mnie usprawiedliwi fakt, że byłem poza Mielcem na leczeniu bolejącego
kręgosłupa. Jestem od 12 lat samotnym wdowcem liczącym 91 lat. Jestem byłym
Lwowianinem, a do Mielca trafiłem w 1944 roku po ucieczce, będąc tropiony przez
zbirów spod znaku UPA, jako Akowiec. Kilku moich przyjaciół Akowców zamordowali
w bestialski sposób.
W
Mielcu zostałem b. serdecznie przyjęty i wcielony do miejscowych oddziałów AK,
gdzie między innymi poznałem śp. Aleksandra
Rusina, którego polubiłem może i dlatego, że często wspominał mi Lwów, w
którym w czasie Rz.P. odbywał służbę wojskową. Ponadto doceniałem jego odwagę.
Z czasem byłem zdziwiony, gdy coraz częściej naliczałem jego wrogów. Jego
wrogiem nieprzejednanym był E. Fuksa,
wcześniej prezes Koła AK Mielec. Obydwaj potwornie się oczerniali. W tej walce
byłem po stronie śp. Rusina. Dałem tego nie mało dowodów choćby nawet i ten, kiedy
nikt z członków Koła AK nie zgodził się być świadkiem w Sądzie w Rzeszowie w
postępowaniu odszkodowawczym o poniesione straty poprzez Rusina. Sąd moje
zeznanie uznał i jego roszczenia uznał (t.j. Rusina) za co przysięgał być
wdzięcznym do końca życia.
Nad
grobem żegnałem Go (Rusina) ze łzą w oczu słowami „pułkowniku Aleksandrze”! Ta
trumna zamknęła ostatni rozdział Księgi
Twojego żywota, ale nigdy nie wygaśnie pamięć o Tobie. Byłeś z biednej rodziny,
ale bogatej duchem. Twoje imię i czyny promieniowały na całą Rzeszowszczyznę.
Szanowny
Panie. Postawił mnie Pan w obliczu „zarzutu” że nie bronię śp. Rusina. Pan nie
wie ile ja miałem pogróżek, właśnie dlatego, że Go broniłem. Proszę pamiętać,
że w czasie okupacji mnie w Mielcu nie było. Byłem na ziemi lwowskiej, więc nie
znałem śp. Rusina i Jego wyczynów, o które był pomawiany. Dziwił mnie fakt, że
najbliższy kolega śp. Rusina – Leon Tacik też szkalował swojego kolegę. Tacik
był też członkiem AK i siedział w więzieniu „Wronki”. Najwięcej wrogów Rusina pochodziło
z m. Przecław. Niestety! Zawiść i nienawiść, to grzechy powszechne większości
Polaków.
Bóg
tylko jeden policzyć może, ile gromów spustoszeń i nieszczęść wszelakich doznał
nasz Kraj spod znaku Orła Białego. Na przestrzeni ostatnich 2 wieków żaden
naród Europy nie był doświadczany kataklizmami równymi Polakom. Naród, który
ongiś był symbolem potęgi kultury i Chrześcijańskiej Cywilizacji, jakiej nie
zmyły bezbożne i barbarzyńskie zalewy. Właśnie nasi „Sąsiedzi” dostrzegli nasze wady narodowe i umiejętnie je
„podsycali”, bo wierzyli, że właśnie te wady w dużej mierze będą jednym z
powodów upadku naszej Państwowości.
Zmieniam
temat, bowiem pragnę podkreślić z akcentem, że jest Pan Polakiem godnym
najwyższego szacunku, za Pana pamięć o
zmarłych Żołnierzach AK, jak np. A. Rusina. Jest to pamięć wzruszająca. Dlatego
z całego serca życzę Szanownemu Panu spełnienie Posłania. By Nowonarodzone Boże
Dziecię Swoją Rączką błogosławiło Pana i Pana Najbliższych i niech Pana wspiera
Swoją Boską Mocą przez wszystkie dalsze lata, dni i godziny ziemskiego
bytowania, czesnym zdrowiem i obfitością Łask Bożych.
Tadeusz
Orłowski
Niestety nie o to mi chodziło, lecz by publicznie zajął stanowisko w obronie czci "Olka"
Interweniowałem
telefonicznie i w korespondencji mailowej z Zarządem Głównym ŚZŻAK w Warszawie,
prosząc o z oblikowanie swych niższych instancji o zajęcie się sprawą
bezczeszczenia czci „Olka” - bezskutecznie. Usłyszałem jedynie podziw dla
siebie, że się tym zajmuję. Poradzono abym zainteresował sprawą kapitułę orderu
Virtuti Militari. Wysłałem do kapituły pismo i otrzymałem bezskuteczną
odpowiedź.
Po upływie 10
lat od śmierci „Olka” warto podsumować ten okres i odpowiedzieć na pytanie, jak
uległ zmianie stosunek społeczeństwa do Żołnierzy Wyklętych małżeństwa
Aleksandra Rusina i Marii z domu Kuśnierz. Otrzymuję sporo komentarzy z poza
Mielca z podziwem dla ich walki wyzwoleńczej. Czytający zdziwieni są wielkością
czynów, na tak ważnej arenie walk II Wojny Światowej, kiedy celem Armii Czerwonej
było jak najszybsze zdobycie przyczółka baranowskiego na Wiśle i przejęcie w
kierunku południowym resztek Puszczy Sandomierskiej z lotniskiem i zakładem
lotniczym w Mielcu, poligonami i wyrzutniami rakiet V w Bliźnie, obozem
koncentracyjnym itd. W tak zmilitaryzowanym centrum działał ruch oporu Dębicy,
Mielca i Kolbuszowej. Wyrywano Niemcom tajemnice rakiet V, a wśród nich „Olek”
grał jedne z pierwszych skrzypiec. Wielu z tych ludzi oporu zginęło.
Komentatorom trudno zrozumieć, dlaczego tak istotne fakty historyczne nie są
znane szerszemu ogółowi, a społeczeństwo nie czci swych bohaterów.
Z Mielca
dostałem jeden komentarz, że nie wiadomo dlaczego się czepiam.
Ziemia Mielecka
jest pełna pięknych wyzwoleńczych ludzkich walk, a „Olek” z żoną Marią są tego
przykładem. Miasto Mielec jako jedyne z polskich miast poszczycić się może wspaniałą
100-letnią lotniczą historią Braci Działowskich, ale o tym rzadko się wspomina.
Wszystko to za swego życia zapisał w księgach
historyk Mirosław Maciąga.
Kiedy przyjdzie
czas, że te księgi wyciągnięte zostaną z dna kufrów historii i poniesione zostaną
świat? Czy zniknie na rynku w Przecławiu anonimowy zapis, a pojawią się nazwiska
żołnierzy „Olka” z nim na czele i napis rozgłaszający ich chwałę? A w Mielcu
czcić i rozgłaszać się będzie przede wszystkim własnych bohaterów? Czy należy
mieć nadzieję, że społeczeństwo zdejmie z bark rodziny obowiązek obrony czci
Żołnierzy Wyklętych „Olka” i Marii Rusinów? Bo do tej pory tylko syn z synową
i wnuki stawały w ich obronie. Czy można mieć nadzieję, że przywrócimy pamięć o
zamordowanych zdobywających tajemnicę rakiet V i zamordowanych przez bezpiekę w
Bliźnie? Bo do tej pory tylko „Olek” pamiętał i oznaczał miejsce kaźni. Może
jakiś rajd do miejsc walki i kaźni? Bo do tej pory to tylko Gabrysia Paszko uczennica w Przecławiu ze swymi koleżankami pamiętały o miejscu zamordowanego w lesie przez UB Józefa Wałka. "Olek" postawił tam swemu przyjacielowi krzyż z łusek artyleryjskich. Czy taka beznadziejność musi trwać nadal?
Teofil Lenartowicz
Wrocław dnia 19 marca 2018
Teofil, wielki szacunek dla ciebie za ujawnienie bohaterów, mam nadzieję , że pamięć o nich nie ulegnie zapomnieniu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJak zwykle dziękuję Ci przyjacielu za serdeczność i poparcie. Także i ja popieram Twoją działalność wymiany linków, bo uważam że robisz dobrą popularyzatorską robotę lotniczą
OdpowiedzUsuń