Wszystkich
Świętych
Dzień
Wszystkich Świętych oprócz święta kościelnego jest w dużej mierze świętem
pamięci. Każdy zgodzi się ze mną, że przychodząc na groby swoich bliskich
nawiedzają go wspomnienia z przeszłości. Oprócz modlitwy za zmarłych sięgamy wówczas
pamięcią wstecz i wydobywamy wydarzenia często te bardzo smutne, bolesne, ale
także radosne. Zaduma nad grobem pomaga wspomnieniom. Nie jest w tym wypadku
ważne czy jest to grób kogoś bliskiego z rodziny, przyjaciela, czy nawet kogoś
kto nam wyrządzał krzywdy. Wydobywamy z pamięci pewne fakty i z perspektywy
odległego czasu i bez emocji robimy często korekty własnych ocen. Takie
zjawisko towarzyszy mi zawsze kiedy odwiedzam znajome cmentarze. Z roku na rok
cmentarze zapełniają się moimi bliskimi i znajomymi i coraz więcej spotykam bliskich
na cmentarzach, niż w życiu doczesnym. Doszło nie tylko do tego, że jestem w
rodzinie osobą najstarszą, ale również żyję także najdłużej od znanych mi
praprzodków. Stopniowo dochodzi też do tego, że nie mam już kolegów z dawnego
otoczenia. Kiedy z okazji Wszystkich Świętych jadę do swojej Małej Ojczyzny
jakim był Przecław, nie mam tam już nikogo z rodziny, ani rodzinnego domu,
który nie udało mi się uratować od sprzedaży. Nie mam tam już nikogo z dawnych
kolegów z którymi dzieliłem dawne okupacyjne czasy, ba nawet nie mam z kim o
tamtych czasach porozmawiać. Jedynym miejscem w którym mogę powspominać jest
cmentarz. Co krok widzę tam znajome nazwisko do którego pamięć przywodzi mi
wspomnienia. Otwierają mi się wówczas w pamięci klapki które na nowo odkrywają
dawno zapomniane chwile. Wstają z grobu sylwetki osób pozwalając mi przeżywać
od nowa dawne wspomnienia. Nie jest ważne, czy są one tragiczne, smutne, czy
radosne, ale ważne, że one ponownie są.
Kiedy
stojąc nad grobami bliskich patrzę w przeszłość widzę bardzo daleko. Niemal
sięgam lat 30-tych minionego wieku, kiedy będąc dzieckiem bawiłem się
ołowianymi żołnierzykami, śpiewając i wybijając palcami rytm piosenek patriotycznych
w katowickim mieszkaniu. Później wyjazd z rodziną do Przecławia, wojna,
okupacja niemiecka, ciężka praca, bieda, głód, śmierć Ojca zamordowanego przez
Niemców, praca na poczcie w Przecławiu w charakterze listonosza, szkoła
telekomunikacyjna w Warszawie i nakaz pracy po szkole na stacji Telekomunikacji
Nośnej w Warszawie. Pragnę przez chwilę zatrzymać się na tej pracy, gdyż tam
pod presją tajemnic przeżywałem bardzo trudne chwile. Były to lata 1951 – 1955 kiedy
pracowałem w Warszawie jako starszy technik na stacji TKN zwanej także WCz
(Wysokiej Częstotliwości). Była to zaszyfrowana łączność międzymiastowa
najwyższych dostojników państwowych, a ja mając pod techniczną opieką aparaturę
stacji TKN byłem objęty podwójną tajemnicą, raz zamaskowanego miejsca gdzie się
w Warszawie stacja znajduje i poprzez dostęp do podsłuchów rozmów
przechodzących przez szyfrującą aparaturę. Praca pod presją tajemnicy w okresie
stalinowskim była niezwykle męcząca i wyczerpująca pod względem nerwowym. Nawet
kiedy udało mi się wydostać z tej pracy czułem na sobie oddech śledzących mnie
z najbliższego otoczenia osób. Często zastanawiam się nad tym okresem pracy,
ale przechodząc dalej widzę od 1955 roku pracę w przemyśle lotniczym w Mielcu.
Od tej pory związany zostałem z lotnictwem na zawsze. Były w tej pracy trudne
chwile, ale też wiele jej zawdzięczam. Indonezja, Indie, Kanada, Lwów w Związku
Radzieckim, praca w agrolotnictwie Egipt, Sudan i Algieria oraz wiele innych
miejsc które zobaczyłem mają swoją wartość. Dostrzegam sprawy dotyczące rodziny
i dziękuję Bogu, że dał mi na tyle zdrowia i sił, że te wszelkie zawirowania
przeżyłem. Kiedy wspominam nad grobami swoją przeszłość widzę swoje życie
dokładnie w szczegółach tak jak zapisałem je we wspomnieniach. Można by rozważać
co mógłbym zmienić gdybym powtórnie żył, ale to nie ma sensu, gdyż Stwórca nie
pozwolił na powtórki. Pozostaje ocknąć się z cmentarnej zadumy i popatrzeć
przed siebie w przyszłość. Cóż można dostrzec? Nie widzę nic, gdyż stoję na
końcu drogi idącej w mgłę. Tylko jeden krok dzieli mnie od wejścia w mleczną
mgłę. Nie można cofnąć się z tej drogi, można tylko przystanąć, spojrzeć jeszcze
raz wstecz do przeszłości, zadumać się na chwilę, przeżegnać znakiem krzyża, zmówić modlitwę, a następnie zrobić krok do
przodu i rozpłynąć w mgle znikając na zawsze.
Teofil
Lenartowicz
Wrocław, dnia 10
listopada 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz