Czy
potrzebna mi jest genealogia?
Genealogia – ród – wiedza o rodzinie
potrzebna jest każdemu człowiekowi, tylko nie każdy ma świadomość jej
znaczenia. Dający pozytywną odpowiedź wiedzą jak ważną spełnia rolę. Natomiast
dający negatywną odpowiedź, nie wiedzą ile tracą. Pragnę poniżej zająć się tak
jednymi jak i drugimi, opierając się na własnym doświadczeniu i przykładach. Oczywiste
jest, że historia w szerokim pojęciu rozumiana, składa się z historii rodzin,
bo to one ją tworzą.
Rodzinę porównać można do łańcucha
ogniw, w którym każdy członek jest ogniwem. Do owego łańcucha podczepiać można
ogniwa innych gałęzi. Powstaje wówczas drzewo genealogiczne, w którym każde
zerwane ogniwo powoduje zerwanie więzi z poprzednimi.
Bogactwem wiedzy o przodkach jest
właśnie genealogia, którą zdobywamy w poszukiwaniach. Do wspaniałości należy
jeśli nasi przodkowie zapisali ową wiedzę i nam przekazali. Jednak rzadkością
jest, aby nas to spotkało i stąd potrzebne są poszukiwania, aby zerwane ogniwa
w łańcuchu genealogicznym połączyć. Mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić,
że poznawszy przodków niesamowicie wzbogacamy nie tylko siebie, ale także
wszystkich będących w ogniwach gałęzi genealogicznych. Nawet nie zdajemy sobie
sprawy, jakie bogactwo informacji przynosi genealogia. To co ja dowiedziałem
się z genealogii o mojej rodzinie budzi zdziwienie.
Nie ważne jest czy
przodkowie byli prostymi ludźmi, czy wielkimi, ale oni byli i żyli. Natomiast
ja będący rodzinnym ogniwem korzystam z ich dziedzictwa. Odszukując przodków
wyrażam im wdzięczność że żyję i jestem kim jestem, bo to im zawdzięczam geny i
zdrowie. Dopóki będą w pamięci potomnych będą nadal żyli, bo żyjemy tak długo
dopóki istniejemy w pamięci.
Czy spełnienie tak ważnego obowiązku w
ludzkim życiu jest potrzebne? Dla mnie nie tylko potrzebne, ale konieczne. Mam
satysfakcję, że jestem kim jestem i nie stałem się zerwanym ogniwem w łańcuchu
wiedzy o przodkach. Wprost trudno sobie wyobrazić jak bardzo jest mi to
potrzebne. Nawet nie ważne co potomni po mnie zrobią z przekazaną im wiedzą. Do
ideałów zaliczam rodziny, które z pokolenia na pokolenie piastują tradycje
rodzinne, podtrzymując tok rodzinnych zdarzeń z genealogią włącznie.
W dzisiejszym świecie poszukiwania
genealogiczne są bardzo ułatwione. Na forach internetowych znaleźć możemy
mnóstwo z indeksowanych ksiąg parafialnych krajowych i zagranicznych. Od mormonów
uzyskać możemy z mikrofilmów dane genealogiczne z całego świata. Tych
informacji przybywa i jest coraz więcej. Nie musimy jeździć po urzędach i
parafiach w poszukiwaniu danych. Najlepiej jednak korzystać z własnych zasobów,
jeżeli je oczywiście mamy. Sposobem do uzyskiwania pomocy w poszukiwaniach
genealogicznych jest jednoczenie się w towarzystwach zajmujących się
genealogią, gdzie członkowie wzajemnie sobie pomagają. Do tworzenia drzew
genealogicznych, możemy korzystać z wielu internetowych programów, możemy też
korzystać z własnych pomysłów.
Dzięki poszukiwaniom odnaleźć możemy nie
tylko dawno temu zmarłych członków rodu, ale także żyjących w kraju i za
granicą. Podam własny przykład. Siostra mojego Ojca, wiele lat przed I Wojną
Światową spod zaboru austriackiego wyemigrowała za pracą do USA, gdzie wyszła
za mąż za takiego jak ona emigranta polskiego. Z jej wielodzietnego małżeństwa
powstało i rozrosło się sporo pokoleń, z których wielu członków też już nie
żyje. Ich potomkowie nie znają języka polskiego, ale dzięki Internetowi, oni
nie tylko wiedzą o mnie i rodzinie w Polsce, ale także czytają korzystając z
translatora, to co publikuję w Internecie. Dzieje się tak pomimo zaniku kontaktów
osobistych. Myślę, że wielu z nich dzięki temu wie, że jego korzenie tkwią w
Polsce, co umacnia ich więź z ojczyzną swoich przodków. A co ja z tego mam? Dodatkową
satysfakcją.
Fakt, że genealogia umacnia więzi
rodzinne jest bezdyskusyjna. Kolejnym przykładem są zjazdy rodzinne. Jest to
trudne zadanie, bo wymaga od organizatorów sporo poświęceń. Jednak korzyści z
kontaktów osobistych z innymi żyjącymi nawet w odległych krajach członkami
rodzin są ogromne. Często zabierane na zjazdy dzieci, do starości pamiętają
zabawy z przed lat z innymi dziećmi rodzin. Dorośli wymieniając kontakty
umacniają własne więzi wznawiając utracone dawniej kontakty.
Ubodzy są twierdzący negatywnie o potrzebie
genealogii i odcinający swe ogniwa od rodzin. Od młodych słyszę, mam jeszcze
czas, nie będę się tym zajmował. We własnej rodzinie mam sporo wyrażających
powyższy pogląd. Radzę, niech jak najszybciej dokonają własnych przemyśleń.
Czas szybko mija i nawet młody człowiek spoglądający za siebie odnajdzie, że
uciekło mu życie i nie da się go powtórzyć. Nawet się nie oglądniemy, a
przyjdzie wnuk i zapyta nas o przodków. Czy lepiej stać bezradnie przed
wnukiem, czy wyprzedzać pytania? Odpowiedź nasuwa się sama.
Zdaję sobie sprawę, że wiele nie udało
mi się osiągnąć. Jednak pragnę wyrazić wdzięczność Opatrzności za to, co
pozwoliła mi zrobić. Wykonałem wolę Opatrzności i przekazałem na karty
opowieści wszystko co pamiętałem. Żyłem jak umiałem i jak mi pozwolono, bo moje
życie spełniło się w trudnych czasach. Moi przodkowie także nie mieli łatwego
życia, co odnaleźć można w moich opowieściach. Zachęcam do pisania własnych
wspomnień, a że także one wzbogacają, odpowiadam twierdząco.
Jeśli kogokolwiek przekonają moje
powyższe słowa i rozpocznie przygodę z genealogią, to pozostanę z jeszcze jedną
dodatkową satysfakcją.
Teofil
Lenartowicz
Wrocław, dnia 29
stycznia 2020 roku
Wujku, święte słowa. Ja również buduję swoje drzewo genealogiczne z myślą o potomnych. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za informacje. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń