Jan
Stefko „Mściciel” czczony w Dębicy i Głogowie na Dolnym Śląsku – bohater czy
bandyta?
W Instytucie Papieskim Jana Pawła II w
Krakowie zostały stworzone ciekawe materiały IPN dotyczące Jana Stefki „Mściciela”. Wyjaśnia on wiele spraw dotychczas nie znanych. Pragnę przypomnieć,
że znałem Stefkę z lat okupacji niemieckiej jako volksdeutscha pracując w jego
firmie w Przecławiu. Niemcy natychmiast po wkroczeniu do Przecławia przekazali
mu władzę nad całą gminą mianując go komisarzem gminnym. Świadczy o tym
dokument otrzymany przez mego ojca, kiedy ubiegał się prowadzić sklep. Widnieje
na nim podpis Jan Stefko komisarz gminny z datą 15.01.1940.
Domyśleć się należy, że przedstawił
Niemcom wiarygodny dokument o przynależności do V niemieckiej kolumny,
składających się ze szpiegów pomagających armiom niemieckim podbić Polskę w
1939 roku. Niemieccy dowódcy mieli nakaz przekazywania władzy członkom V
kolumny.
Po wkroczeniu Sowietów do Przecławia
latem 1944 roku, Stefko zbiegł przed odpowiedzialnością i stworzył na południu Rzeszowszczyzny bandę
rabunkową pod szyldem NSZ oszukując zwerbowanych ludzi jakoby walczył z komuną
jako polski patriota. Obecnie po 80 latach od tamtych wydarzeń na podstawie
materiałów IPN widoczne są próby upamiętniania sylwetki Stefki jako bohatera
walczącego z władzą komunistyczną. Motorem działań stała się rodzina Jana
Stefki, mieszkająca w Głogowie na Dolnym Śląsku. Uznano, że nadszedł doskonały
moment na stworzenie ze swego przodka bohatera. Wymarli świadkowie wydarzeń, a zapotrzebowanie
na lokalnych bohaterów stało się potrzebą chwili.
W prasie lokalnej w Mielcu, publikowane
były moje wspomnienia z okresu II Wojny Światowej, gdzie wspominałem Stefkę
jako negatywnego bohatera. Także na blogu „Moje życie i samolot” w temacie
„Działalność V Kolumny na Ziemi Mieleckiej” pisałem o tym. Obecnie doszły nowe okoliczności,
o które pragnę uzupełnić informacje o Janie Stefko.
Pragnę przypomnieć napaść bandy Stefki na
dom komunisty Alojzego Popiela, MO i PGR Przecław w styczniu 1946 roku, kiedy
dokonano rabunku mienia i pojmano żonę
komunisty Bronisławę i sąsiada Józefa Moskala. Działo się to w miasteczku,
gdzie za Niemców Stefko sprawował pełnię władzy. Po napadzie UB i KBW bandę
rozbiło, zakładników uwolniono, Stefko zbiegł, a kilku członków bandy pojmano. Pięciu
dostało kary śmierci, a kilku kary więzienia. Trójka z nich otrzymała karę
śmierci przez powieszenie na rynku w Dębicy 10 lipca 1946 roku. Była to
ostatnia pokazowa egzekucja wykonana w Polsce po II Wojnie Światowej.
Przeczytałem uważnie temat stworzony w Instytucie
Papieskim Jana Pawła II i uważam, że stworzony został tendencyjnie traktując
pobieżnie okupacyjną działalność Stefki, podobnie jak wiele zeznań świadków. W
zeznaniach Alojzego Popiela i jego żony Bronisławy, podobnie jak milicjantów
Stanisława Niedzielskiego, Ludwika Kordzińskiego, Mieczysława Kopery,
Kazimierza Jarosza i Jana Popiołka musiało być kim był Jan Stefko za okupacji
niemieckiej, a to zostało pominięte. Oni znali jego współpracę z Niemcami
podobnie jak ja. Stefko gdy napadł na Przecław pojmał ze swymi ludźmi owych
milicjantów na posterunku MO, a oni później byli przesłuchiwani przez UB. Nie
prawdą jest, że Stefko był wójtem, bo był komisarzem, a wójtem był Kazimierz Olszewski –
wysiedleniec z Poznańskiego.
Nakaz dostarczania mleka podpisany przez wójta Olszewskiego świadczy, że za okupacji niemieckiej on był wójtem w gminie Przecław (nie mieliśmy tego mleka, bo się nam krówka nie doiła) |
Nakaz karny podpisany przez wójta Kazimierza Olszewskiego świadczący o gnębieniu mojego ojca przez urzędników gminnych w Przecławiu |
W Urzędzie Gminy Przecław na pewno był ślad kim
był Stefko, a jeśli obecnie nie ma, to zagadką jest kto dokumenty zniszczył. Wiadomo
w obecnym Urzędzie Miasta Przecław, że historyczne protokóły gminy Przecław
znikły. Ich szczątki bez dokumentów z okresu okupacji niemieckiej odnalazły się
dopiero niewiele lat temu. Kopię owych szczątków pomógł mi wywalczyć w gminie nieżyjący
Bronisław Wątróbski i mam je w swoim
komputerze. To też ciekawa historia.
Dokumenty IPN wyjaśniają jaki był los
Jana Stefki, gdy zwiał z obławy po napadzie. Nie był on przez dziesiątki lat
znany, bo rodzina skrzętnie to ukrywała. W rozmowach z Aleksandrem Rusinem ps.
„Olek” dowódcą oddziału AK i WiN z terenu Przecław, często o Stefce
rozmawiałem. Znał Stefkę, szczegóły napadu na Przecław i Alojzego Popiela. Wiedział
też, że takim samym zbirem jak Stefko za Niemców, był komunista Alojzy Popiel
za Sowietów.
Materiały IPN częściowo wyjaśniają
dalszy los Jana Stefki. Trafił on na Podhale do oddziału mjr Józefa Kurasia ps.
„Ogień”, gdzie był jego zastępcą. Ściągnął za sobą kilku innych ze swej
rozbitej bandy. Jan Stefko nie zginął z rąk agentki UB jak twierdzi rodzina
Stefki, tylko z rąk Józefa Kurasia w 1947 roku. Brak w materiale IPN informacji
dlaczego został zlikwidowany. Domyśleć się można, że Kuraś odkrył działalność Stefki
na rzecz Niemców za okupacji niemieckiej, co tak musiało się skończyć.
Istnieje wiele niejasności, które dla
dobra prawdy historycznej powinny zostać wyjaśnione. Zapotrzebowanie na
tworzenie bohaterów narodowych spowodowało przemilczanie niewygodnych kwestii.
Dla mnie zagadką jest dlaczego Stefko uprowadził po napadzie Bronisławę Popiel i Jana Moskala.
Byli po prostu ważnymi dla komunistów osobami. Moim domysłem jest, że Stefko potrzebował zakładników mając plany
wydostania się z Polski do Niemiec, gdzie pod osłoną swoich hitlerowskich
pobratymców mógł spokojnie żyć.
Zagadką jest dlaczego Władysława Wolanin mieszkającą na Tuszymie i traktowana jako żona Stefki nie nazywa się Stefko lecz Wolanin. To ona wraz
ze swoją siostrą Stanisławą werbowały podstępem członków do bandy Stefki w tym
Józefa Grębosza, który nieświadomie trafił do niego, a w efekcie został
powieszony na rynku w Dębicy. Wiele lat temu otrzymywałem maile od rodziny
Stefki podpisujących się Wolanin. Pytali o swego przodka Jan Stefkę.
Odpowiadałem, że był volksdeutschem i komisarzem gminnym w Przecławiu. Że mam
na to dokument i że pracowałem w jego firmie broniąc się przed wywózką do
Niemiec. Później zamilkli. Obecnie wiadomo, że prawnuczka Stefki mieszkająca z
rodziną w Głogowie na Dolnym Śląsku pochwaliła się nauczycielce Jolancie
Peciak, że jej pradziadek jako dowódca oddziału NSZ został w 1947 roku
zamordowany przez agentkę UB. Zaczęto czcić pamięć Jana Stefki w Głogowie, a
Jolanta Peciak posunęła się dalej i powiadomiła Dębicę, że czczą Stefkę,
którego trzech żołnierzy zostało powieszonych w Dębicy. Organizacja
patriotyczna Dębiccy Patrioci podchwycili ten wątek i podobnie czcili Jana
Stefkę nosząc koszulkę z jego podobizną i napisem Jan Stefko „Mściciel” W
efekcie na rynku w Dębicy stanął pomnik upamiętniający wydarzenie z 10 lipca
1946, kiedy to w barbarzyński sposób zamordowano na rynku pokazowo przez
powieszenie trzech młodych chłopców. Ich tragedia polega na tym, że z myślą walki
o wolną Polskę, trafili do bandyty, który w 1939 roku naprowadzał
niemieckie samoloty na wycofujące się na
wschód polskie wojska.
Uroczystość z czci Jana Stefki "Mściciela" w Dębicy i Głogowie na Dolnym Śląsku. Na koszulkach widoczna podobizna Stefki |
Sprawa napadu Stefki na komunistę
Popiela i uprowadzenie jego żony, miało negatywne skutki dla nic winnego
Aleksandra Rusina ps. „Olek” i „Rusal”. Rusin musiał być w Przecławiu podczas napadu Stefki bo ten wszedł na jego teren. Walka z komunistami w pewnym sensie zbliżyła ich. Jednak Rusin nie był zdrajcą ojczyzny jak Stefko, lecz walczył zarówno z obydwoma zaborcami Polski hitlerowskim i sowieckim. Nie splamił się nigdy bratobójczą krwią. Jako dowódca oddziału AK i WiN walczył
on na Ziemi Mieleckiej z hitlerowcami i
komunistami przez 17 lat. Ujawnił się dopiero po amnestii 1956 roku.
Alojzy
Popiel i jego rodzina aż po lata transformacji ustrojowej rozgłaszała
nieprawdziwe wersje zwalając na „Olka” winę za napad i uprowadzenie żony
Bronisławy. Było to na rękę komunistycznym władzom, aby stworzyć opinię, że
„Olek” był bandytą. Znałem działalność „Olka” przez wszystkie lata jego walki i
jako jedyny walczyłem o jego cześć. Nigdy nie splamił się bratobójczą krwią.
Miał krzyż Virtuti Military, a przed samą śmiercią mianowano go do stopnia
pułkownika. Nominacja zakończyła się w targnięciem do Urzędu Gminy grupy ludzi
protestujących przeciwko nominacji. Gotowe było mianowanie go do stopnia
generała, ale zmarł ze zgryzoty za ludzką niewdzięczność. Moja propozycję o
upamiętnienie „Olka” i jego oddziału AK na rynku w Przecławiu storpedował wójt
gminy, a późniejszy burmistrz Przecławia Ryszard Wolanin. Za jego decyzją postawiono
na rynku mało znaczący obelisk, który urąga wszystkim bohaterom tamtych czasów.
Zasługi „Olka” jego żony, tych którzy zginęli wykradając tajemnice rakiet V w
Bliźnie i całego oddziału są ogromne. Mam ogromny żal do społeczności Ziemi
Mieleckiej i pobliskich, że nie potrafią wyrazić wdzięczności prawdziwym
bohaterom w postaci należytego upamiętnienia ich w miejscu gdzie walczyli.
Posiadam w pamięci sporo niegodziwych ludzkich zachowań, kiedy występowałem w
obronie „Olka” i sprawie upamiętnienia jego oddziału. Są to znane sprawy rodzinie
„Olka” i widoczne w lokalnej prasie Mielca sprzed kilku lat.
Postawiony w 2013 roku na rynku w Dębicy pomnik, upamiętniający haniebny mord młodych chłopców. |
Tragedią jest, że ci młodzi chłopcy nieświadomie i podstępnie skierowani zostali do bandy Stefki będącego zdrajcą ojczyzny i niemającego nic wspólnego z niepodległościowym podziemiem |
Jak ma się porównanie upamiętnienie w
Dębicy nazwiska Jana Stefki będącego zdrajcą ojczyzny, z 17-letnią walką „Olka”
Rusina o wolną Polskę z obydwoma totalitarnymi systemami i późniejszymi
cierpieniami zadanymi mu przez własne społeczeństwo?
Warto zadać pytanie, dlaczego w wydaniu z 2020 w książce pt. Trzy konspiracje Olka Rusina, IPN omija prawdę nie publikując dokumentów dotyczących Stefki? Lakonicznie wspomina się że był wójtem, a faktycznie Niemcy natychmiast po wkroczeniu do Przecławia przekazali mu pełnię władzy nad gminą ustanawiając komisarzem gminy. Nie wierzę, że w zeznaniach świadków napadu na dom Popiela w Przecławiu nie ma w dokumentach UB kim był Stefko za okupacji niemieckiej. Nawet moje dokumenty kto był komisarzem gminnym, a kto wójtem powinny wystarczyć.
Teofil
Lenartowicz
Wrocław, dnia 2 marca 2021
Teofilu Szanowny
OdpowiedzUsuńDajesz świadectwo prawdzie! Jest to niezwykle ważne dziś
kiedy pseudo historycy z IPN oraz władza będąca zaprzeczeniem
prawa i sprawiedliwości okłamuje naród, a przede wszystkim młodzież, tworząc fałszywą historię kreując bandytów na bohaterów, poniżając polskich patriotów i bohaterów, ogłupiając ludzi oszukańczymi manipulacjami.
To nie może trwać! Prawda musi zwyciężyć!
Dzięki Tobie i takim odważnym świadkom naszej prawdy.
Dziękuję Ci Teofilu
Grzegorz
Dzięki Grzegorzu
UsuńPanie Teofilu.Mieszkam w Przecławiu od niedawna.Historię miasteczka znam na tyle na ile mogłem dotrzeć do dokumentów pisanych.Wychowywany byłem w okresie dyktatury komunistycznej i taka mi wiedzę do głowy wkładano. Wiedzę o żołnierzach teraz nazywanych niezłomnymi również.Nie było w tej wiedzy ,żadnych pozytywów dotyczących AK,WiN czy NSZ to według władzy były siły wrogie PRL.Tak je przedstawiano i wielu umysłach do tej pory funkcjonuje przekonanie o ich bandytyźmie i złych zamiarach dla już Rzeczypospolitej.Ten obraz i ta wizja jeszcze długo będzie zniekształcać obraz żołnierzy z lasu i podziemia.Historią da się manipulować.Ta manipulacja trwa nadal.Po 1989 roku nie odzyskała RP wolności a tylko straciła twarz.
OdpowiedzUsuńNo to czas zająć się ulicą Manifestu Lipcowego?
UsuńJeśli ma Pan życzenie, to możemy osobiście porozmawiać, o tym i wielu innych sprawach dotyczących historii Przecławia.Jestem właśnie w Mielcu i wielokrotnie będę jeszcze w Przecławiu. Proszę o kontakt.
OdpowiedzUsuńDobra robota. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo i co z tego. Komuniści w instytucie lotnictwa umieścili bezpilotowiec Wiewiór ponoć unikalne dzieło studentów komunistycznej polibudy rzeszowskiej. Studenci ci czynnie sabotowali moje prace, fałszując wyniki używając gorszych gotowców byle tylk wyjść lepiej. Na koniec nic nie osiągnęli poza dmuchanymi startupami bo debile z Polski po studiach pozostaną debilami z POlskii po studiach w stosunku do kogokolwiek kto był naukowcem za granicą. Otóż takie prace dające honor po latach są bezwartościowe. Mam z powodu wsiowych kmiotów zwanych w Europie Polakami na tyle mało pieniędzy, że zamiast 4 będę miał 1 dziecko max. Takim nieudacznym debilom co udają badaczy spraw sprzed 80 lat należy się hak rzeznicki w dupę w obozie.
OdpowiedzUsuńSz.P. Teofilu - w materiałach Instytutu Papieskiego na które Pan się powołuje znajdują się zeznania, w których wskazuje się A.Rusina jako uczestnika wydarzeń w Przecławiu z 1946 roku, nie umniejszając jego zasług.
OdpowiedzUsuń