Ostatnie kolędowanie
Ośpiewałem się w
tym roku kolęd co niemiara, bo jest to już piąte spotkanie na którym byłem i
śpiewałem kolędy. Pojechałem z sąsiadem Kaziem - Kurkowym Królem Wrocławia do
jego znajomych na Krzyki i tam sobie pośpiewałem. Ostatni raz w tym roku,
dlatego, że było to pierwszego lutego, a następnego dnia wypada Matki Boskiej
Gromnicznej i kolęd się już nie śpiewa. Kaziu wziął ze sobą okryte szczelnie
przed wychłodzeniem pieczone, bardzo smaczne jabłka i pojechaliśmy.
Zostaliśmy
fantastycznie przyjęci przez jego znajomych. Jedliśmy i piliśmy same jarskie
potrawy, bo wypadło to w piątek. Najsmaczniejsze były pieczone w łupkach
kartofle, a ponieważ nigdy takich nie jadłem, więc zapytałem Panią domu jak je
przyrządza. Otóż są to przygotowane wcześniej ugotowane w łupkach kartofle, a
następnie obtoczone w przyprawach i zapieczone w piekarniku. Jedliśmy to z
nieznanymi przeze mnie sałatkami, też bardzo smacznymi. Niestety nie
zapamiętałem z czego były owe sałatki i jakich przypraw użyto do obtaczania
kartofli. Wiem, że w sałatkach było dużo czosnku. Po powrocie do domu
opowiedziałem o wszystkim żonie i poprosiłem aby takie zrobiła. Niestety nie
zrobi, bo nie podałem jej rodzaju przypraw i innych wskazówek.
1.
Siedzi Krzysztof
Jankowski, a z aparatem jego ojciec Bogdan. Rozmawiają Piotr Garbaczewski z
Bogdanem Stefko.
|
Krzysztof Jankowski |
Piotr Garbaczewski i
Bogdan Stefko.
|
Krzysztof Jankowski i gospodarze domu Katarzyna i Michał Gabryel |
Ewa Gorzkowska -
przyjaciółka pani domu, Zosia z Poznania i Wiesław z Beatą Panejko
|
Krzysztof Jankowski, Bogdan Stefko, Anna Bryś z mężem Tadeuszem i Bogdan Jankowski |
Kaziu Sokołowski – Król, Katarzyna Gabryel, Ewa Gorzkowska i Zosia z Poznania - przyjaciółka Katarzyny |
Kaziu Sokołowski, Katarzyna Gabryel, Ewa Gorzkowska, Bogdan Stefko, Anna Bryś, siedzi Zosia z Poznania, Michał Gabryel, Bogdan Jankowski, Tadeusz Bryś i Krzysztof Jankowski |
Jak wyżej tylko Krzysztofa Jankowskiego zastąpił Teofil Lenartowicz |
Kolędy śpiewaliśmy
przeplatane rozmowami. Wiele z tych kolęd nie znałem i tłumaczę to sobie tym,
że gospodarze wywodzą się z innych regionów Polski, niż znane mi na Górnym
Śląsku i Podkarpaciu kolędy. Fantastyczne było również to, że opowiadając swoje
życiowe historie gospodarze i ich znajomi z wielkim zainteresowaniem słuchali,
co mi się rzadko zdarza, bo nie potrafię składnie opowiadać i często się gubię.
W sumie było to wspaniałe spotkanie za co jestem sąsiadowi Kaziowi
Sokołowskiemu i pozostałym uczestnikom niezmiernie wdzięczny.
Warto dopowiedzieć,
że Kazia ze znajomymi łączą wieloletnie sporty wysokogórskie. Często wyprawiają
się w góry i wyjeżdżają na zagraniczne wycieczki. Łączy ich wieloletnia
przyjaźń. Można powiedzieć, że żyją jak w jednej wielkiej rodzinie.
Aby oddać atmosferę
spotkania przedstawiłem kilka zdjęć.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 7 lutego 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz