O mieleckim lotnictwie
Będąc świadkiem
lotniczych wydarzeń Mielca, chciałbym wyrazić własne zdanie na temat tego, co
działo się na mieleckim lotnisku od połowy lat pięćdziesiątych XX wieku. Czynię
tak dlatego, gdyż uznałem, że nie znane jest publicznie wszystko co się w
Mielcu działo. W prawdzie istnieją publikacje mówiące o liczbach, jakości
lotniczego sprzętu, wydarzeniach i ważniejszych osobach, ale są to informacje fragmentaryczne.
Uznałem, że historię lotniczą Mielca piszą ludzie z pozycji dyrektorskich
stołków, tak jak widzieli ją ze swoich gabinetów. Wielu z nich przybyło do
Mielca z odległych stron Polski nie starając się poznać historię Ziemi w którą
wrośli. Często obecnie zajmują stanowiska wymuszające znajomość historycznych
faktów, a jednak działają jakby ich nie znali.
Lim 5P (Mig 17PF) |
Historię lotniczą
Mielca znam, gdyż od dziecka się nią interesowałem, a od 1955 roku brałem
udział w centrum lotniczych wydarzeń na mieleckim lotnisku. Kiedy obecnie
konfrontuję to co pamiętam, czytam w publikacjach, słyszę na prelekcjach, to
mam ogromny niedosyt. Tym bardziej, że pewne opisywane fakty, są inne niż prawdy
znane kiedyś mieleckiemu społeczeństwu.
Mieleckie
lotnictwo, to mnóstwo wydarzeń i ludzkich historii, z których o każdym można
napisać książkę. Może być niezrozumiałe, jak to się działo, że tak
skomplikowaną produkcję samolotów odrzutowych produkowali, obsługiwali,
oblatywali, kontrolowali i byli na kierowniczych stanowiskach ludzie nie mający
często średniego wykształcenia. Jeśli obecnie mielecki zakład Sikorsky Locked
Martin wyprodukuje do końca roku kilka Black Hawków, a my 70 lat temu
potrafiliśmy wyprodukować miesięcznie 20 Migów, to jak to było możliwe?
Istnieje wiele
tematów niesamowicie interesujących, choćby temat utworzenia mostu powietrznego
pomiędzy ZSRR – Lwów, a Polską – Mielec, kiedy zaczęliśmy przebazowywać
samoloty z Mielca do Lwowa. Wiemy jak bardzo strzeżona była granica Związku
Radzieckiego, a ciągłe przekraczanie jej drogą powietrzną i lądową przez ludzi
świata zewnętrznego musiały budzić niepokój odpowiednich służb. Warto by poznać
jak się to odbywało. Przez niemal 30 lat przez Lwów przebazowano około 13
tysięcy samolotów. Wymagało to w sprawach reklamacji ciągłych wyjazdów w głąb Związku Radzieckiego i
musieliśmy tam jeździć. Dzisiaj to już historia, ale jest to temat znany tylko
uczestnikom wydarzeń i niesamowicie drażliwy i kontrowersyjny, bo dotyczy
ludzkich zachowań.
Nieco więcej
wiadomo o pracy w agrolotnictwie i innych kontraktach wykonywanych w kraju i za
granicą, szczególnie w egzotycznych krajach. Interesującym tematem są
serwisowane samoloty w jednostkach wojskowych.
W Radomiu,
Modlinie, Tomaszowie Mazowieckim i początkowo Pruszczu Gdańskim istniały grupy
mechaników zapewniających próbną eksploatację samolotów TS-11 Iskra i
niektórych Limów. Jak wiele do
opowiedzenia ma każdy z owych uczestników. Każdy z nich wzbogacił się poznając
świat i ludzi. Historia lotnicza Mielca, to historia ludzi i sprzętu nie tylko na mieleckim
lotnisku. Różni się ona od słyszanej na okolicznościowych spotkaniach, gdzie w
zależności od upodobań uwypukla się mało znaczące wydarzenia zatajając, lub nie
znając podstawowych. Całą lotniczą prawdę dowiadywać się możemy tylko od tych,
którzy na własnej skórze ją przeżyli. Mam ogromny szacunek, do spotykających
się w Mielcu raz w miesiącu pilotów i mechaników wspominających owe wydarzenia.
Zaliczam do nich szefa pilotów Tadeusza Pakułę – przybywający z Rzeszowa,
Jerzy Pietrzak i Franciszek Drozdowski. Z mechaników to Mirosław Mikołajczyk,
Władysław Florek, Franciszek Kaszuba, Duszkiewicz, Jan Misiek, Józef Ciężadło,
Franciszek Tylutki, zmarły niedawno Roman Lechociński i kilku innych. Wdzięczość
należy się Tadeuszowi Gołębiewskiemu za Kronikę Pilotów Doświadczalnych i
chociaż jej zawartość nie jest znana, to może będzie kiedyś upubliczniona. To samo dotyczy Henryka Bronowickiego za
książkę pt. Pilot doświadczalny Henryk Bronowicki. Jest to ważna pozycja wydawnicza,
bo pisze ją pilot oblatujący samoloty o których pisze. Ogromną ilość lotniczych
wydarzeń w kraju i w egzotycznych krajach przeżył szef pilotów Tadeusz Pakuła,
a także wielu innych pilotów. Wszystkie lotnicze wydarzenia składają się na
historię Mielca. Oprócz konstruktorów i innych służb tworzyli ją przede
wszystkim piloci i mechanicy mieleckiego lotniska. Żałować należy, że o ich przeżyciach
dowiadywać się możemy jedynie z ust kilku żyjących. Żal serce ściska, jak
zastraszającym tempie giną owe historie wraz z odchodzącymi do Aeroklubu
Niebieskiego uczestnikami.
Przeglądając własne
archiwum, natknąłem się na listę 300 nazwisk, pilotów, mechaników i pozostałych
służb lotniczego Mielca. Stworzyłem ją kilka lat temu wspólnie z Władysławem
Florkiem w celu upamiętnienia w Internecie. Przerwaliśmy prace nad listą
uznając zbyt trudną do wykonania. Jednak obecnie, po zastanowieniu się
umieszczę ją w Internecie na swojej części dysku w tzw. chmurce. Celem będzie
wspólne powiększanie listy z dodawaniem do niej zdjęć uczestników i pewnych
szczegółów dotyczących pracy i ewentualnie dat.
Jeśli otrzymam
elektroniczną kopię zdjęcia i drobne szczegóły, będę podłączał je pod odpowiednie
nazwiska. Można przesyłać je pod mój adres, lub przekazywać w Mielcu mojemu
koledze Władysławowi Florkowi.
Zachęcam do tego dzieła.
Twórzmy swoją własną maleńką historię. Niech przyświeca powiedzonko. „Żyjemy
tak długo dopóki istniejemy w pamięci”.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 30 stycznia 2019