72 Rocznica
Powstania Warszawskiego
Bardzo
dziwnie przeżywałem w tym roku Rocznicę Powstania Warszawskiego. Oglądałem w
Internecie zdjęcia z tej uroczystości, ogólnopolskie, mieleckie, wrocławskie, a
także słuchałem dzienników telewizyjnych, wypowiedzi i pieśni powstańczych. Taki
smutny uroczysty nastrój przeżywam każdego roku, albowiem godzina 17-ta jest
godziną, kiedy 1 sierpnia 1944 roku Niemcy zabili mojego Ojca. Uczynili to w
odwecie za akcję żołnierzy AK.
Grób moich Rodziców na cmentarzu w Przecławiu
Warto
przypomnieć, że w dniu Powstania ogłoszono oddziałom AK „Akcję Burza”, która
miała wspomóc Powstanie Warszawskie dywersyjnymi akcjami na Niemców w całej
Polsce będącej pod okupacją. Żołnierze AK oddziału Olka Rusina ps. „Rusal”
zlikwidowali na moście w Przecławiu wartownika. Spowodowało to odwetową akcję
Niemców, chcących na rynku rozstrzelać 50 zakładników. Tylko jakiemuś dziwnemu
zbiegowi okoliczności i śmierci Ojca nie doszło do masakry niewinnych
mieszkańców Przecławia powyciąganych z domów i ustawionych przed karabinem
maszynowym obok pomnika Świętego Jana „Nepomucena”.
W
tym dniu po widoku zamordowanego Ojca doznawałem dziwnych zwidów nie tylko w
nocy, ale nawet w ciągu dnia. Było to dla mnie, 16-letniego chłopca ogromne
przeżycie, którego nie da się nijak zapomnieć. Mijają lata, a ja ciągle mam ten
obraz w oczach. Późniejsze lata, to wmawianie społeczeństwu, że Powstanie było
niepotrzebne i wmawiano różne inne bzdury. Kiedy po latach już w wolnej Polsce
spotykałem się i rozmawiałem z „Rusalem”, nie miałem do niego żalu, że to wyniku
akcji jego żołnierzy nastąpił odwet w Przecławiu. Przekonywał mnie, że to nie w
wyniku rozkazu żołnierze zlikwidowali wartownika. Nie miałem i nie mam do niego
żalu, gdyż wcześniej znałem okoliczności wydarzeń.
Obecnie szczególne
wrażenie wywierają na mnie pieśni z Powstania Warszawskiego. Słucham ich z
ogromnym wzruszeniem, gdyż przypominają mi najtrudniejszy okres po tzw.
wyzwoleniu w 1944 roku. Pieśni te śpiewałem w 4-rogłosowym chórze męskim i
mieszanym prowadzonym przez Janinę Saylhuber w Przecławiu. Ówczesna władza
utrudniała i zakazywała śpiewania tych piosenek. Z wrogością odnosiła się do
Saylhuber, jej kontaktów z młodzieżą i śpiewania na koncertach owych pieśni.
Skończyło się na wydaleniu jej z Przecławia i zakazania kontaktów z młodzieżą.
Koncert chóru 1948 rok. Dyryguje Janina Saylhuber. Stoją Sobczyk, Cyzowski, Godek, M Wątróbski, Maglecki, Lenartowicz, Bukowy, B Watróbski, Kordziński, Kruk i Ulanowicz
Wspomnienia
z tych lat wróciły ze zdwojoną siłą w rocznicę Powstania. Nawiedzają mnie
refleksje, gdyż z jednej strony są to zawsze piękne lata młodości, a z drugiej
tak tragiczne i smutne. Dotyczą w mniejszym lub większym stopniu wszystkich
Polaków, nie pomijając mnie.
Trudno
mi pogodzić się z faktem zmiany nastawienia do wydarzeń rocznicowych. Włączania
do nich obcych treści, ludzi i próby zmiany historycznych nastawień. Dochodzą
jakieś nowe inne dotychczas nieznane działania. Ludzi zasłużonych pomija się, wręcz
oskarża i stara zastąpić innymi.
Ostatnio
ze zdziwieniem przyjąłem fakt zrobienia Żołnierzem Wyklętym człowieka
naprowadzającego kolumny wermachtu w 1939 roku na Polskę. Dzieje się to na tej
ziemi w której żyłem w latach młodości. Mój protest z przedstawianiem dowodu
pominięto milczeniem.
Trudno
się z tym pogodzić. Mam świadomość, że dochodzenie racji zostanie skierowana
przeciwko mnie. Nie da mi się wiary i zostanę obwołany wrogiem szkalującym społeczność
swojej „Małej Ojczyzny”.
To
bardzo trudno poradzić sobie z tego typu refleksjami.
Teofil
Lenartowicz
Wrocław,
dnia 2 sierpnia 2016