wtorek, 2 sierpnia 2016

Refleksje po rocznicy Powstania Warszawskiego



72 Rocznica Powstania Warszawskiego
            Bardzo dziwnie przeżywałem w tym roku Rocznicę Powstania Warszawskiego. Oglądałem w Internecie zdjęcia z tej uroczystości, ogólnopolskie, mieleckie, wrocławskie, a także słuchałem dzienników telewizyjnych, wypowiedzi i pieśni powstańczych. Taki smutny uroczysty nastrój przeżywam każdego roku, albowiem godzina 17-ta jest godziną, kiedy 1 sierpnia 1944 roku Niemcy zabili mojego Ojca. Uczynili to w odwecie za akcję żołnierzy AK.

Grób moich Rodziców na cmentarzu w Przecławiu           
 Warto przypomnieć, że w dniu Powstania ogłoszono oddziałom AK „Akcję Burza”, która miała wspomóc Powstanie Warszawskie dywersyjnymi akcjami na Niemców w całej Polsce będącej pod okupacją. Żołnierze AK oddziału Olka Rusina ps. „Rusal” zlikwidowali na moście w Przecławiu wartownika. Spowodowało to odwetową akcję Niemców, chcących na rynku rozstrzelać 50 zakładników. Tylko jakiemuś dziwnemu zbiegowi okoliczności i śmierci Ojca nie doszło do masakry niewinnych mieszkańców Przecławia powyciąganych z domów i ustawionych przed karabinem maszynowym obok pomnika Świętego Jana „Nepomucena”.
            W tym dniu po widoku zamordowanego Ojca doznawałem dziwnych zwidów nie tylko w nocy, ale nawet w ciągu dnia. Było to dla mnie, 16-letniego chłopca ogromne przeżycie, którego nie da się nijak zapomnieć. Mijają lata, a ja ciągle mam ten obraz w oczach. Późniejsze lata, to wmawianie społeczeństwu, że Powstanie było niepotrzebne i wmawiano różne inne bzdury. Kiedy po latach już w wolnej Polsce spotykałem się i rozmawiałem z „Rusalem”, nie miałem do niego żalu, że to wyniku akcji jego żołnierzy nastąpił odwet w Przecławiu. Przekonywał mnie, że to nie w wyniku rozkazu żołnierze zlikwidowali wartownika. Nie miałem i nie mam do niego żalu, gdyż wcześniej znałem okoliczności wydarzeń.
            Obecnie szczególne wrażenie wywierają na mnie pieśni z Powstania Warszawskiego. Słucham ich z ogromnym wzruszeniem, gdyż przypominają mi najtrudniejszy okres po tzw. wyzwoleniu w 1944 roku. Pieśni te śpiewałem w 4-rogłosowym chórze męskim i mieszanym prowadzonym przez Janinę Saylhuber w Przecławiu. Ówczesna władza utrudniała i zakazywała śpiewania tych piosenek. Z wrogością odnosiła się do Saylhuber, jej kontaktów z młodzieżą i śpiewania na koncertach owych pieśni. Skończyło się na wydaleniu jej z Przecławia i zakazania kontaktów z młodzieżą.

      Koncert chóru 1948 rok. Dyryguje Janina Saylhuber. Stoją Sobczyk, Cyzowski, Godek, M Wątróbski, Maglecki, Lenartowicz, Bukowy, B Watróbski, Kordziński, Kruk i Ulanowicz      
 Wspomnienia z tych lat wróciły ze zdwojoną siłą w rocznicę Powstania. Nawiedzają mnie refleksje, gdyż z jednej strony są to zawsze piękne lata młodości, a z drugiej tak tragiczne i smutne. Dotyczą w mniejszym lub większym stopniu wszystkich Polaków, nie pomijając mnie.
            Trudno mi pogodzić się z faktem zmiany nastawienia do wydarzeń rocznicowych. Włączania do nich obcych treści, ludzi i próby zmiany historycznych nastawień. Dochodzą jakieś nowe inne dotychczas nieznane działania. Ludzi zasłużonych pomija się, wręcz oskarża i stara zastąpić innymi.
            Ostatnio ze zdziwieniem przyjąłem fakt zrobienia Żołnierzem Wyklętym człowieka naprowadzającego kolumny wermachtu w 1939 roku na Polskę. Dzieje się to na tej ziemi w której żyłem w latach młodości. Mój protest z przedstawianiem dowodu pominięto milczeniem.
            Trudno się z tym pogodzić. Mam świadomość, że dochodzenie racji zostanie skierowana przeciwko mnie. Nie da mi się wiary i zostanę obwołany wrogiem szkalującym społeczność swojej „Małej Ojczyzny”.
            To bardzo trudno poradzić sobie z tego typu refleksjami.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 2 sierpnia 2016