Samolot Iryda i
niszczenie przemysłu lotniczego w Mielcu.
Zainteresowanie
tematem Irydy spowodowało, że 10 maja 2016 wygłosiłem w klubie lotników we
Wrocławiu pogadankę na temat pt. Fakty i kontrowersje o Irydzie oraz niszczenie
przemysłu lotniczego.
Poniżej
przedstawię tekst ze zdjęciami prezentowane słuchaczom na wyświetlaczu i
rozdany im w wydruku.
Pogadanka
w Loteczce 10 maja 2016
Fakty i
kontrowersje o Irydzie oraz niszczenie przemysłu lotniczego
Warto przypomnieć sobie temat o
Irydzie i opowiedzieć o krążących wersjach zaniechania jej produkcji. Jedne
wersje twierdzą, że był to samolot z wadami, które doprowadziły do katastrof,
inne mówią, że był to samolot dobry i mogący z powodzeniem służyć Polskiej
Armii.
W
temacie nie pragnę forsować żadnej tezy, lecz zaprezentować zdania fachowców,
czyli krajowych i zagranicznych ekspertów lotniczych, konstruktorów i pilotów
doświadczalnych z kilku kręgów, a więc Instytutu Lotnictwa, wojska i producenta
PZL Mielec.
Nie
zamierzam polemizować z wyznawcami tej czy innej wersji. Każdy ma prawo
pozostać przy swojej. Nie zaszkodzi jednak poznać wypowiedzi ludzi najbardziej
znających temat Irydy i co się wokół tego tematu działo.
Pozbierałem
z wielu publikacji nieco informacji Irydzie.
Pomógł mi w tym fakt znajomości działań producenta PZL Mielec, gdzie
spędziłem pracując większość swojego życia i skąd czerpię w dalszym ciągu
bieżące informacje lotnicze.
Napisałem
na przełomie roku 2015/16 na swoim blogu 3 posty w temacie Irydy. Temat miał być opublikowany w DAL i omówiony
na spotkaniu jednak do tego nie doszło. Ponieważ zarząd Loteczki uznał, że
temat jest ciekawy i warty omówienia, więc stąd wzięła się dzisiejsza okazja,
aby go przedstawić.
Zaprezentuję
obecnym wszystko co na ten temat zebrałem, a więc wypowiedzi i opinie
fachowców. Natomiast chcących zapoznać się z całością tematu, czyli od
momentu konstrukcji samolotu Iryda,
zapraszam do wejścia w Internecie na mój blog i poczytania tematu pt. Fakty i
kontrowersje o samolocie Iryda.
Wiadomo
nam, że w związku z wysłużonymi samolotami TS-11 Iskra, samolotami Lim, MiG i
innymi, zaistniała potrzeba wyprodukowania dla wojska nowego samolotu
odrzutowego. W tym celu podjęto prace nad konstrukcją samolotu nazwanego PZL
I-22 „Iryda” Opracowały go Instytut
Lotnictwa, WSK i OBR SK Mielec.
Samolot szkolno bojowy I-22
Iryda z rozłożonym obok niego uzbrojeniem, bomby, wyrzutnie rakietowe Mars‑4,
pociski i zbiorniki paliwa.(Józef Witek, Encyklopedia Miasta Mielca, tom 1 str.
308)
Konstruktorami byli Jerzy Orłowski,
Alfred Baron, Włodzimierz Gnarowski i Marek Potapowicz. Był to dwumiejscowy, dwusilnikowy, odrzutowy
górnopłat szkolno bojowy. W 1980 roku zatwierdzono
projekt, dwa lata później rozpoczęto budowę prototypu. Pierwszy prototyp
oblatany został przez pilota doświadczalnego z Instytutu Lotnictwa Ludwika
Natkańca 5.3.1985 roku. Jego napęd stanowiły 2 silniki PZL-5. W następnych
modyfikacjach zastosowano 2 silniki PZL K‑15, oraz zastosowano nowoczesną
awionikę. Posiadał na uzbrojeniu jedno
dwulufowe działko kaliber 23
mm, oraz wyrzutnię rakiet Mars 4. Mógł zabrać pod
skrzydłami 4 bomby, oraz zamiennie 2 zbiorniki paliwa. Samolot modyfikowano
budując następne prototypy. Ostatecznie zmodyfikowany samolot o nazwie PZL M-93
„Iryda” oblatany został 16.8.1997 roku. W latach 90 tych wyprodukowano 19
egzemplarzy samolotów Iryda.
Samolot PZL M-93 „Iryda” na
hali montażowej bez podwozia.(M. Graniczkowski, E. Michocki Mieleckie skrzydła)
Jak
nam dzisiaj wiadomo samolot ten nie wszedł do eksploatacji, a 19 samolotów
Iryda zostało przeznaczonych na złom. Stało się tak dzięki niezrozumiałej
polityce MON, która na modyfikację samolotu najpierw wydała 1,2 miliarda
złotych, a następnie kiedy samolot zaczął spełniać założone warunki
zrezygnowała z niego. Istnieją dwie wersje wydarzeń. Jedną jest oficjalna
wersja MON, twierdząca że samolot zawiódł oczekiwania i dlatego należało
zrezygnować z niego. Posłużono się w tym wypadku dwoma katastrofami. Drugą
wersją jest, że samolot spełnił oczekiwania i nie należało z niego rezygnować.
Ponieważ
w światku lotniczym krążą obydwie wersje i tak jedna wersja jak i druga
znajduje swoich zwolenników, pragnę zaprezentować fakty i opinie tych, których
zdania najbardziej powinny być brane pod uwagę. Są nimi konstruktorzy owego
samolotu i piloci doświadczalni oblatujący ów samolot i inni eksperci lotniczy.
Wnioski do oceny każdy ma prawo
wyciągnąć sobie sam.
Wersja,
którą oficjalnie zaprezentowało MON twierdzi, że Iryda była niebezpiecznym
samolotem niespełniającym założeń, tłumacząc to dwoma katastrofami. W telewizji
w programie redaktor Jaworowicz wyemitowano po katastrofach wypowiedzi żon
pilotów w stylu – Jak mąż rano pójdzie latać na Irydzie, to ja nie wiem, czy
wieczorem wróci do domu? To właściwie wszystko na czym MON opierało własną
wersję, gdyż trudno było spotkać się z bardziej rzeczowym wyjaśnieniem.
Wypowiedzi samych pilotów latających na Irydach, były pozytywne.
Przedstawiając
fakty i opinie opieram się publikowanymi w „Polskiej Technice Lotniczej”
wypowiedziami konstruktorów owego samolotu, ekspertów lotniczych i pilotów
doświadczalnych. Wielu z nich znam osobiście nie tylko z pracy, ale także z
osobistych przeżyć w Mielcu.
W
swoim temacie na blogu umieściłem całą wypowiedź konstruktora mgr inż.
Włodzimierza Gnarowskiego, gdyż to on po Jerzym Orłowskim i Alfredzie Baronie
przejął stery głównego konstruktora. Pomijam tutaj jego wypowiedź znajdująca
się łamach PTL, gdyż jest ona zbyt szczegółowa i zajęła by sporo czasu.
Chętnych zapraszam do poczytania na moim blogu.
Obecnie z perspektywy czasu wiemy,
że wytwórnię PZL Mielec dobiła rezygnacja MON z programu Iryda, W ten sposób
jedna z pięknych kart polskiego przemysłu lotniczego i jego dynamicznego
rozwoju od czasów produkcji legendarnego samolotu PZL 37B Łoś została
zakończona. Gdyby program Iryda podtrzymano Wojsko miałoby na czym szkolić
pilotów, a także mielibyśmy import
samolotu Iryda do Indii, które tym samolotem były bardzo zainteresowane.
Pozwoliłoby to podtrzymać produkcję i doinwestować PZL Mielec. W efekcie zdobyć
następne rynki zbytu, bo samolot był dobry i mógłby być tani w cenie zbytu i
eksploatacji. Rezygnacja stała się wbrew opinii międzyresortowego
zespołu ekspertów w 2004 roku, który wydał pozytywną opinię na temat Irydy.
Przeprowadzono testy, które po raz kolejny potwierdziły klasę samolotu.
Poprawiono parametry samolotu, zmodernizowano m.in. pokładowy system awioniki.
W opinii fachowców, Iryda była samolotem kompatybilnym z F‑16 i z powodzeniem
mogła być wykorzystana w ramach szkolenia pilotów. Zarząd PZL Mielec był nawet
gotowy prowadzić dalsze prace nad samolotem, ale nie mógł tego zrobić bez
wsparcia finansowego. Taki był finał
i koniec Irydy. W 2008 roku z terenu PZL w Mielcu wywieziono ostatnie
elementy oprzyrządowania produkcyjnego samolotu I-22 Iryda. Trafiły na złom.
Przytoczę
kilka głosów najbardziej zainteresowanych samolotem Iryda, czyli
pilotów z Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie. Ppłk pilot Andrzej Krajewski
w wywiadzie dla „Skrzydlatej Polski” (nr 4/1994) powiedział:
Piloci
darzą samolot wielkim sentymentem - Iryda stanowi tak wielki postęp w stosunku
do dotychczas używanych samolotów, że jesteśmy gotowi przymknąć oczy na pewne
jej niedociągnięcia... Iryda zapewnia pilotowi komfort psychiczny. Przy
pracującym tylko jednym silniku można się na niej nawet wznosić - jest więc
bardzo bezpieczna. Można latać na niej też nad morzem, co np. na Iskrze graniczy
z samobójstwem
Podobnie, w tym samym numerze Skrzydlatej Polski wypowiadał się pilot
Tomasz Chudzik:
Podobają nam się
charakterystyki lotne Irydy. Zachowuje się poprawnie w czasie startu i
lądowania, jest bezpieczna w przeciągnięciu, znakomicie dobrano charakterystyki
urządzeń sterowych. Dzięki dwóm silnikom i fotelom katapultowym – Iryda
jest najbezpieczniejszym samolotem w szkole... Lataliśmy na Irydach, wożąc
ponad tonę uzbrojenia i nie mieliśmy żadnych problemów.
Najostrzej w stosunku do likwidacji programu Iryda wypowiedział się w
swoich wspomnieniach pilot doświadczalny PZL Mielec Henryk Bronowicki latający
doświadczalnie na Irydach. Odniósł się również do katastrof, którymi posłużono
się likwidując program Iryda.
Obydwie katastrofy Irydy
spowodowali piloci wojskowi przekraczając dopuszczalne warunki użytkowania
samolotu w locie... Do tych faktów wojskowe komisje badające przyczyny
katastrof nie odniosły się, nie licząc się z opiniami specjalistów z przemysłu
lotniczego. Iryda posiadała dobre własności lotne, we wszystkich konfiguracjach
spełniała wymagania brytyjskich przepisów AP-970 włącznie z zastosowaniem
bojowym. Pilotowanie Irydy nie wymagało specjalnych umiejętności pilota. W
locie na małych prędkościach w pobliżu prędkości przeciągnięcia i po
przeciągnięciu samolot wykazywał bezpieczne własności lotne, samolot nie wpadał
w korkociąg, wręcz trudno było samolot celowo wprowadzić w korkociąg.
Porównując własności lotne samolotów: SB Lim 2 (MiG-15BIS UTI), Lim-5 (MiG-17),
TS-11Iskra z I-22 Irydą mogę stwierdzić, że Iryda była samolotem bardziej
„przyjaznym” w pilotażu dla pilota niż wyżej wymienione trzy typy samolotów… Po
drugiej katastrofie w mediach powstawały artykuły i programy w TV nawołujące
wręcz do likwidacji programu Irydy. W cyklicznym programie TV „Sprawa dla
reportera” prowadzonym przez redaktor Elżbietę Jaworowicz wystąpiła grupa
pilotów instruktorów, oficerów którzy latali w Dęblinie na Irydach. Program był
prowadzony tendencyjnie przeciwko Irydzie. Żenujące były wypowiedzi tych
oficerów - pilotów, którzy bardzo negatywnie wypowiadali się o samolocie w
stylu - rano żegnając się z żoną nie wiem czy wrócę do domu po lotach na
Irydzie, Iryda jest niebezpiecznym samolotem, itp. Ci sami piloci -
instruktorzy kilka miesięcy wcześniej wypowiadali się bardzo pozytywnie dla
mediów i przedstawicieli przemysłu lotniczego o swoich lotach na Irydzie.
Piloci doświadczalni przeprowadzający próby w locie prototypów dobrze wiedzą,
że katastrofy lotnicze są ceną, za którą czasami płacą swoim życiem, za postęp
i rozwój lotnictwa. Polscy decydenci w przeciwieństwie do fachowców lotniczych
nie posiadali wiedzy lotniczej w tym zakresie. Nie wiedzieli, że podobne
zdarzenia towarzyszyły narodzinom wielu innych udanych samolotów. W Stanach
Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii we Francji nowe konstrukcje lotnicze
opracowywano posiadając nowoczesną bazę naukowo- badawczą i wielokrotnie
większe środki finansowe a mimo to w trakcie prób w locie występowały
katastrofy:
- amerykański
myśliwiec F-100, prototyp uległ katastrofie w wyniku trudności z wyprowadzeniem
samolotu z nurkowania, był potem produkowany seryjnie,
- francuski samolot
myśliwsko- szturmowy Mirage-5 w czasie prób w locie uległ całkowitemu
zniszczeniu w powietrzu - pilot zginął, z dwóch kolejnych oblatanych prototypów
jeden uległ katastrofie w powietrzu. Po wyeliminowaniu problemów
konstrukcyjnych samolot był produkowany seryjnie,
- francuski samolot
myśliwski wielozadaniowy F-1, prototyp przy próbie osiągnięcia maksymalnej
prędkości uległ całkowitemu zniszczeniu w powietrzu. Po wprowadzonych zmianach
po około półtora roku dokończono próby. Samolot wszedł do produkcji seryjnej,
- amerykański
samolot myśliwsko- bombowy F-111 uległ katastrofie podczas prób w locie na
wskutek urwania się części skrzydła. Po zmianach konstrukcyjnych próby
dokończono i rozpoczęto produkcję seryjną,
- samolot myśliwski
pokładowy F-14, prototyp w drugim locie uległ katastrofie (pilot zdążył się
katapultować) po pół roku próby kontynuowano na następnych prototypach. Samolot
produkowany seryjnie,
- amerykański lekki
samolot myśliwski, F-20 Tiger Shrayk. W ostatnich latach uległy katastrofie dwa
egzemplarze prototypów, przyczyny katastrofy są trzymane w ścisłej tajemnicy.
Przewidywany do produkcji seryjnej.
Pozytywnie
na temat Irydy wypowiadał się dr hab. Włodzimierz Adamski, twierdząc że projekt
Iryda był przedmiotem wielu nacisków politycznych i szantaży ekonomiczno -
społecznych zarówno w prasie codziennej jak i publikacjach fachowych, nie
mających wiele wspólnego z rzeczywistą oceną samolotu.
Pilot Jan Wiechecki, który latał
na samolocie Alpha Jet i na Irydzie,
poproszony o opinię przez dr hab. Włodzimierza Adamskiego tak powiedział:
Trudno jest wskazać, który z tych samolotów jest
lepszy, niektóre parametry lepsze ma Iryda a niektóre Alpha Jet. W zasadzie te
samoloty są porównywalne i Iryda pod względem technicznym jest bardzo dobrym
samolotem.
Samoloty
Alpha Jet w locie. Produkowane seryjnie od 1979 roku w RFN w wersji A i we
Francji w wersji E
Warto
przytoczyć słowa prof. dr hab. inż. Jerzego Maryniaka, który pracował
w Instytucie Techniki Lotniczej i Mechaniki Stosowanej Politechniki
Warszawskiej i w Instytucie Lotnictwa w Warszawie. Powiedział on:
Gdybym miał wyrazić własną opinię napisałbym, że
porównanie parametrów samolotu Alpha Jet A z I-22 Iryda M93 wykazuje, iż Alpha
Jet A ma podobne charakterystyki startu, lądowania i wznoszenia, lecz znacznie
gorsze dopuszczalne przeciążenia eksploatacyjne, które nie spełniają wymagań
stawianych Irydzie.
Kiedy na pewnym spotkaniu zapytałem
śp. Bogusława Mrozka, mieleckiego pilota doświadczalnego oblatującego samoloty
Iryda, co sądzi o tym samolocie, to powiedział, że był to samolot bardzo dobry
dla naszej armii. Kiedy następnie zapytałem go, jak to się stało, że kupiliśmy
akurat samolot F‑16, to otrzymałem odpowiedź:
Kiedy naczalstwo i generalicja z MON
przyjechała z Warszawy do Mielca,
to Mielec postawił im kawę. Natomiast kiedy pojechali do USA na rozmowy, to
dawano im do dyspozycji służbowe samochody, organizowano długotrwałe wycieczki
po całym kraju i udzielało sporo innych atrakcji.
Nic
ująć nic dodać, a odpowiedź w domyśle.
W
trakcie pisania tematu o Irydzie otrzymałem jeszcze dwie dodatkowe informacje,
którymi pragnę się podzielić. Pierwszą otrzymaną od dr hab. Włodzimierza
Adamskiego brzmi następująco:
Panie Teofilu, Przesyłam informację
uzupełniającą na temat IRYDY, szczególnie tą, która jest w ogóle nieznana tzn.
IRYDA była pierwszym polskim samolotem, w którym opracowano przy pomocy
komputera geometrię numeryczną tego samolotu wraz z makietą. I jeszcze jedna
sensacyjna wiadomość. IRYDĘ chcieli zakupić Amerykanie. Miałem zapytanie
ofertowe od amerykańskiego generała w tej sprawie.
Powyższa informacja nigdzie
dotychczas nie była publikowana. Pragnę tu wyjaśnić, że dr hab. Włodzimierz
Adamski pracował od początku nad programem Iryda. Jest naszym członkiem
Loteczki i mieliśmy okazję poznać go, kiedy w ubiegłym roku zaprezentował nam
bardzo interesujący temat. Przypomnę też, że w ubiegłym roku został odznaczony
w Złotym Krzyżem Zasługi przez prezydenta Polski za działalności na rzecz
rozwoju innowacyjności i wzrostu konkurencyjności polskiej gospodarki.
Z
prawej dr hab. Włodzimierz Adamski z prezydentem, jego żoną i innymi
odznaczonymi
Z
lewej prezydent Komorowski składający gratulacje W. Adamskiemu
Inną
następną informację, która rozjaśnia przyczynę rezygnacji z programu Irydy
otrzymałem od pana Tomasza Kawy
– lekarza, wybitnego pilota i społecznika, a także ojca najlepszego obecnie
światowego szybownika – Sebastiana Kawy. Pan Tomasz był na spotkaniu
Krajowej Rady Lotnictwa na Żarze jesienią 1995 roku, której przewodniczył
żyjący jeszcze Ryszard Leja. Podczas tego posiedzenia Rady, odbyła się
nieformalna uroczystość przekazania dowodzenia wojskami lotniczymi przez
generała Jerzego Gotowałę, generałowi Kazimierzowi Dziokowi. Z Mielca
przyleciał wtedy specjalnie AN-2 z przedstawicielami zakładu. Byli też ludzie
ze Świdnika i innych zakładów lotniczych. Tak o tym spotkaniu wspomina Pan
Tomasz, cytuję: W przerwie podeszli do
gen. Dzioka przedstawiciele Mielca i zapytali kiedy mogliby umówić się na
spotkanie w sprawie "Irydy"? Ten się zachował jak opętany, jaka
Iryda, co za Iryda? Czeka na mnie 30 nowiutkich Alfa Jetów i zaraz je
kupuję. Iryda, z tą awioniką, celownikiem?
Na to Mielec. Awionika na dwu
prototypach to na życzenie wojska, a egzemplarz nr 3 ma nowoczesną awionikę,
nowy celownik, zmienione podwozie przednie. Stoi gotowa. Zapraszamy niech się
Pan Generał przeleci.
Gen. Dziok, nie wmówicie mi ,że
Polonez jest lepszy od Mercedesa.
Na to nie wytrzymałem i
wtrąciłem się. Alfa Jety nie są nowe a tylko odremontowane, a przed wojną
był już generał (Zagórski), który zakupami za granicą wyhamował rozwój
polskiego przemysłu na wiele lat i brakło ich przed 39 rokiem.
Na szczęście dla mnie generał
był bez broni, wspomina Pan Tomasz.
Gdy zapytano generała o plany
dalszej współpracy z aeroklubami i utrzymanie "piramidy lotniczej"
jako formy selekcji, oraz przygotowania pilotów samolotowych, ten wyraził
się wzgardliwie:- Eee... Co mi tam. Jaki to ma związek ? Siadam do kabiny
samolotu, daję w rurę i lecę...
Tomasz
Kawa – ojciec najsłynniejszego polskiego
szybownika Sebastiana Kawy
PZL
Mielec dobiła jeszcze jedna sprawa, którą chcę przedstawić. Jak wiadomo w
Mielcu jeszcze za czasów komuny zaczęto pracować nad konstrukcją samolotu
AN-28, którego niedopracowaną licencję przekazał nam Związek Radziecki, a
Mielec miał go produkować. Kiedy w Polsce i w Związku Radzieckim nastąpiły
przemiany ustrojowe, wówczas ten ostatni zrezygnował z zamówień. W 1999 r, gdy
rozpadł się Związek Radziecki, Polska zlikwidowała rozliczenia w tzw. rublach
transferowych, żądając płatności w dolarach. Moskwa nie zgodziła się i
ostatecznie zrezygnowała z zamówień. Jednak w Mielcu pozostała licencja na
produkcję AN-28. Uznano wówczas w
Mielcu, że czas zakończyć z sowiecką zależnością i że należy poważnie
zmodyfikować i przedstawić kontrahentom do sprzedaży pod własną nazwą Skytruck.
Uzyskano certyfikację na Zachodzie i samolot stał się hitem eksportowym.
Wystartowano w przetargu na samolot w Wenezueli i wygrano przetarg. Na
przeszkodzie stanął wówczas kijowski Antonow, będący właścicielem licencji.
Wenezuela unieważniła przetarg, a Antonow zażądał za przekazanie licencji 18,5
mln dolarów. Mielec nie miał takich pieniędzy.
W
takim momencie pojawiła się w Mielcu spółka Grand Limited, a jej właściciel
Józef Gaj przedstawił propozycję rozwiązania zagadnienia z Antonowem przez
zajęcie się sprawą, za co zażądał 30% od różnicy między kwotą wynegocjowaną, a
żądaną przez Antonowa. Właściciel Grand Limited zarobił sporo pieniędzy
handlując po rozpadzie Związku Radzieckiego kurtkami, a także miał ponad 15 ml.
Dolarów należnych mu na Ukrainie. Miał plan za te i inne zobowiązania dogadać
się z Antonowem i wykupić licencję na samolot M-28. Ówczesny prezes WSK Mielec
i przewodniczący Rady nadzorczej Wiesław Pastuła mający zaufanie Solidarności i
Załogi nie widząc innego wyjścia przed zgubą Zakładu podpisał umowę z Grand
Limited. Do spółki, której właścicielem był Józef Gaj należał także jego brat
Andrzej oraz Piotr Mikołajewski. Już w styczniu 1996 roku spółka miała w rękach
dokument podpisany z Antonowem na mocy którego licencja AN-28 przechodziła na
własność WSK Mielec po zapłaceniu na rzecz Antonowa jedynie 1,6 miliona
dolarów. Nawet ta spłata została wynegocjowana i Mielec miał jedynie do
spłacenia Grand Limited 5,4 miliona dolarów rozłożonych na raty. Mógł
sprzedawać AN-28 na całym świecie po nazwą Skytruck nie płacąc Antonowowi
prowizji. W tym momencie Mielec wychodził na prostą. Mógł ponownie zawrzeć
umowę z Wenezuelą na 6 Skytrucków, co pozwalało podtrzymać produkcję lotniczą
dofinansowując pozostałe produkty i zapewniając załodze pracę.
W
takim momencie w 1997 roku wkroczyli do WSK w Mielcu kontrole NIK, a w jej
efekcie uznano za dokumenty umowy za sfałszowane mające skarb państwa na
milionowe straty, w wyniku czego właściciele Grand Limited powędrowali za
kratki. W stan oskarżenia zostało postawionych 15 osób i spisano 140 tomów akt.
W efekcie Andrzej Gaj popełnił w więzieniu samobójstwo, jednak uratowano go. Po
wyjściu z więzienia pod wpływem załamania nerwowego popełnił ponownie
samobójstwo, tym razem skutecznie. Nie udało się go uratować. Śledztwo pod
nadzorem prokuratora Myrdy prowadzone było w Tarnobrzegu i trwało 17 lat.
Ostatecznie sąd apelacyjny w Rzeszowie uznał, że Grand Limited nie dokonał
oszustwa, a wyniku podpisanej umowy z Antonowem skarb państwa mógł zyskać 135
milionów złotych. We wrześniu 2015 roku uniewinniono oskarżonych.
Dzisiaj
znamy efekt działań zaniechania produkcji samolotu Iryda i rozpętania przeciwko
PZL Mielec afery korupcyjnej. Zapytany
Józef Gaj, kto za tym stał? Odpowiedział – ci co skorzystali. Na tym temat w
klubie Loteczka zakończyłem.
Ponieważ
temat powyższy wzbudził spore zainteresowanie, otrzymałem szereg pytań, a także
wiele dodatkowych bardzo cennych informacji od osób biorących udział w
programie Iryda. Pragnę podziękować wszystkim, którzy dostarczyli mi tych
cennych informacji, a mianowicie Panu Mieczysławowi Hyjek. Napisał do mnie tak,
cytuję: Dosyć dobrze znałem
W.Gnarowskiego (główny konstruktor Irydy) w czasie tworzenia „ IRYDY” , był to człowiek który wg mnie
wiedział co zrobić aby był to samolot który zastąpiłby ISKRĘ jeśli chodzi
o szkolenie pilotów, a jednocześnie aby był to samolot bojowy. Dał się
poznać w walce o IRYDĘ po feralnym wypadku w Dęblinie (24-01-1996)
gdzie decyzje polityczne doprowadziły do zniszczenia całego dorobku
( decyzja o tym że katastrofa była z winy samolotu została podana przez
przewodniczącego komisji płk „U” gdy jeszcze samolot nie był
skompletowany jak to przewidują przepisy w takim przypadku, nie były jeszcze odnalezione
czarne skrzynki z zapisem lotu, piszę to ponieważ byłem ekspertem
przy komisji powypadkowej w Dęblinie w czasie całego „niby
ustalania przyczyn katastrofy” co było wielką farsą . Pierwsza
to był flatter. Druga wynikła z winy pilotów, jednak oficjalna wersja była
inna. Katastrofa ta przysłużyła się do rozpowszechniania negatywnej opinii o
samolocie i dała argumenty przeciwnikom Irydy w kręgach politycznych i
wojskowych.
Pan
Mieczysław przysłał mi sporo cennego materiału, którym po przetrawieniu będę
mógł się podzielić.
Dziękuję
także Panu Stanisławowi Śmist, który po informacji od Włodzimierza Adamskiego
przysłał mi spory temat o głównym konstruktorze Irydy Włodzimierzu Gnarowskim.
Otrzymanymi informacjami w miarę moich możliwości postaram się podzielić.
Pragnę
jednocześnie podziękować Panom Kazimierzowi Szaniawskiemu, Włodzimierzowi
Adamskiemu, Zbigniewowi Wicherskiemu, Henrykowi Bronowickiemu, Januszowi Chojeckiemu i Tomaszowi Kawa za zainteresowanie tematem i pomoc w
uzyskiwaniu informacji. Serdecznie dziękuję w imieniu swoim i całej Braci
Lotniczej Dolnego Śląska zgromadzonej w klubie lotników Loteczka.
Teofil
Lenartowicz
Wrocław,
dnia 14 maja 2016